Gatto.Rosablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Znajomi

wszyscy znajomi(99)
Kalendarz na stronę

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kot.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2016

Dystans całkowity:2564.02 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:66:31
Średnia prędkość:20.41 km/h
Suma podjazdów:17157 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:85.47 km i 9h 30m
Więcej statystyk

Na herbatę

Sobota, 21 maja 2016 Kategoria do 50
Km: 47.14 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 178m Sprzęt: Hardtail Aktywność: Jazda na rowerze
Krótki wyjazd na herbatkę z miodem i cytryną :).

Praca

Piątek, 20 maja 2016 Kategoria do 50
Km: 31.38 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 132m Sprzęt: Hardtail Aktywność: Jazda na rowerze
Praca, a po pracy impreza. Do domu wracałam piękną księżycową nocą. Ładnie pachnie wiosenna noc, pięknie śpiewały też słowiki. Szkoda, że miałam tak blisko do domu :)
Zapalenie krtani odpuściło. Zostało trochę kaszlu i lekka chrypka.

Praca

Czwartek, 19 maja 2016 Kategoria do 50
Km: 30.38 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 138m Sprzęt: Hardtail Aktywność: Jazda na rowerze
Nadal mocno kaszlę.

Praca

Środa, 18 maja 2016 Kategoria do 50
Km: 32.13 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 149m Sprzęt: Hardtail Aktywność: Jazda na rowerze
Kaszlę jak stary gruźlik :(.

Praca

Wtorek, 17 maja 2016 Kategoria do 50
Km: 30.46 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 144m Sprzęt: Hardtail Aktywność: Jazda na rowerze
Na dojeździe do pracy znowu tylko +7 stopni. Na powrocie 11 stopni i deszczyk. A ja ciągle przeziębiona. Dziś załączył się kaszel. Jak to ciągle będzie tak wrednie zimno, to chyba nigdy nie wyzdrowieję :(.

Praca

Poniedziałek, 16 maja 2016 Kategoria do 50
Km: 30.90 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 135m Sprzęt: Hardtail Aktywność: Jazda na rowerze
Wspaniała wiosna. Rano 7 stopni i deszcz.

Między kładkami

Niedziela, 15 maja 2016 Kategoria do 100, Kocia czytelnia
Km: 61.36 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 330m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Całą sobotę padało/lało. Aktywność swoją ograniczyłam do minimum i dałam rowerowi odpocząć. Zajmowałam się głównie gadaniem i tym co lubię najbardziej - czyli piciem kawy oraz jedzeniem.

Dziś za to nastał dzień, gdy trzeba wydostać się z tego niebytu. Wsiąść na rower i jechać na dworzec kolejowy, by ponownie cały dzień spędzić w pociągu. Ruszamy we czwórkę, a towarzyszą mi Rado (aż do Jasła) oraz Tomek i Wilk (przez pierwsze 4-5 km). Pogoda jest piękna: całkiem mocno wieje w twarz i świeci słońce. Na trasie mamy z Rado dwie kładki wiszące dla pieszych i rowerzystów. Rzeka po opadach ma kolor kawy z mlekiem, a woda płynie wartko. Przy pierwszej kładce jest tu bród dla samochodów, ale przy tym stanie rzeki nikt nie ryzykuje przeprawy. Między kładkami spotykamy uroczego młodego kotka. Jedną łapkę ma w całości białą a ogonek niespotykanie puszysty. Zwierzak wybiega nam na spotkanie. Porzucamy więc rowery i bawimy się z kotkiem. Żałujemy, że nie mamy żadnego mięska by mu dać. Dalsza droga to lekkie góreczki i już bardziej ruchliwa droga. Drogi wojewódzkie w okolicach Tarnowa i Jasła odbieram jako bardzo nieprzyjemne. W samym miasteczku mamy prawie godzinę do odjazdu pociągu, więc jedziemy na rynek na kawę i ciacho.



Powrót pociągiem to historia śmieszno-straszna. Podjeżdża pociąg. Wyskakuje kolejarz. Nie chce nas wpuścić z rowerami. Nawet gdy dowiaduje się, że dwójka z nas ma bilety na osobo-rower.
Jest coś gorszego od wystraszonego kolejarza? Chyba nie.
W tej panice zamiast przejazdu proponuje nam złożenie reklamacji. Ja natomiast proponuję mu, że wezwę policję, skoro mimo posiadania przez nas biletów robi problemy. Pan kręci się w kółko, oczy ma rozbiegane i cały jest czerwony na twarzy. Nie czekając na nic ładujemy więc nasze rowery do wagonu. No to jesteśmy! Teraz jeszcze tylko muszą wejść Rado i Atlochowski, którzy nie kupili wcześniej biletów. Im też się udaje. Kolejarz nie ogarnia sytuacji. Jest tak znerwicowany, że nie chce sprzedać biletów i dzwoni do wszystkich świętych. W końcu bojąc się odpowiedzialności mówi, że w Rzeszowie jest zmiana ekipy konduktorskiej i oni sprzedadzą bilety. Zmiennik okazuje się (na zasadzie przeciwieństwa) osobą wybitnie wyluzowaną. Urządzenie drukujące bilety zawiesza się aż 6 razy, parokrotnie ów miły człowiek leci na peron podczas przystanków, oporne urządzenie zostawiając pod naszą opieką. Pod koniec podróży (jest tłok - w Lublinie wsiadło chyba z pół miasta) ktoś dowcipnie włączył ogrzewanie!

Do Warszawy Wschodniej gdzie mam przesiadkę do Poznania docieramy ze sporym opóźnieniem. Mam tylko 10 minut. Tranquilo bardzo mi pomaga w ogarnięciu peronów i noszeniu roweru - wielkie dzięki! Gdyby nie on, to raczej bym nie zdążyła. Z Warszawy do Poznania podróż leci szybko i bez sensacji (EIC). Konduktor jest tak miły, że nie dolicza mi opłaty za rower. Równie miły jest powrót z dworca do domu: bez deszczu i z mocnym wiatrem w plecy. No to się doczekałam w końcu dobrej pogody!

Trasa:



Zaliczone gminy: Jasło (teren wiejski), Jasło (miasto). (2 gminy).

Lekko

Piątek, 13 maja 2016 Kategoria do 150, Kocia czytelnia
Km: 130.66 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 1455m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Decyzja o wyjeździe ważyła się do ostatniej chwili. Złapało mnie (znowu!) przeziębienie. Spakowana (na wszelki wypadek) jeszcze na dwie godziny przed odjazdem pociągu rozważałam: jechać - nie jechać. Ostatecznie zdecydowałam, że jadę. Szybko więc ładuję graty na rower i czym prędzej gnam na dworzec kolejowy. To piątkowy poranek, więc bez bez kolejki kupuję bilet do Tarnowa. 8 godzin spędzam w pociągach, najpierw relacji Poznań - Kraków, potem Kraków - Tarnów.
Męczy mnie lekko katarek.
Lekko drapie w gardle.
Niebo też jakoś tak lekko.... zachodzi chmurami.

Gdy w końcu wysiadam w Tarnowie - pada deszcz. Ubieram strój płetwonurka i nurkuję na tarnowski rynek. Mokro i chłodno. Naraz mój zakatarzony nos wyczuwa zapach jedzenia. Po tak długim czasie w pociągu obojętna pozostać nie mogę. Pora na obiad! Zamawiam makaron i herbatę. Pyszne, ale porcja jest ze cztery razy za mała w stosunku do głodu jaki odczuwam. Siedzę tu jeszcze trochę w nadziei, że przestanie padać. Nie przestaje, więc jakoś tak między godz. 17 a 18 ruszam w drogę do Huty Polańskiej. Wyjazd z miasta to koszmar. Droga, którą jadę jest mocno zatłoczona samochodami. I tak przez 30  kilometrów. Cały czas pada i co rusz pojawiają się coraz to nowe górki. Leci woda z nieba, leci woda z nosa. Poezja... smarkana.

Przeklinam siebie samą w głos. Z pewnością na miejscu nie będzie nikogo, bo przecież warunki są tak podłe i to prawie koniec świata. Bo kto z Was zna Hutę Polańską? No właśnie. Sama w pociągach, sama na trasie - kurczę, wygląda na to, że nikt poza mną tu nie jedzie. Pada sobie równomiernie, na szczęście nie jest lodowato zimno. Te 12-13 stopni są w miarę znośne.



Pierwszy prysznic dopada mnie coś koło czterdziestego kilometra. Wielka granatowa chmura spuszcza na mnie ścianę wody. Ulica płynie, nie widzę, czy są dziury, koleiny. Widzę tylko rwący potok. Zjeżdżam na bok i chronię się pod mizernym daszkiem jakiejś drewnianej szopy. Takie pompy spadają na mnie jeszcze dwa razy, a potem po 65 km w ciągłym deszczu przeplatanym ulewami, ktoś nagle zakręca kran. Przestaje padać. Jest to aż niewiarygodne. Zaczynam więc wysychać i to dosłownie, bo właśnie odkrywam, że (o ironio!) skończyła mi się woda do picia. Ostatnie 40 km do Huty Polańskiej jadę w zupełnych ciemnościach. Parę razy spotykam puszczone luzem psy, poza tym na drodze pełno jest dżdżownic, ślimaków, żab, a na sam koniec widzę nawet tuptającego jeża. Na miejsce docieram coś koło 23:00, widzę palące się ognisko, szybko się witam i biegnę pod prysznic. Starszapani wyjawia mi, że to miłe miejsce to coś w rodzaju Trójkąta Bermudzkiego - każdy kto tu przyjeżdża, znika - nie ma tu zasięgu telefonii komórkowej. Tak więc dołączam do zacnego grona osób, które przepadły dla świata na cały weekend...

Trasa:




Zaliczone gminy: Tarnów (miasto), Tarnów (teren wiejski), Tuchów, Rzepiennik Strzyżewski, Biecz, Krempna (6 gmin).

Ciąg dalszy

Praca

Czwartek, 12 maja 2016 Kategoria do 50
Km: 31.80 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 147m Sprzęt: Hardtail Aktywność: Jazda na rowerze

Praca

Środa, 11 maja 2016 Kategoria do 50
Km: 32.97 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 159m Sprzęt: Hardtail Aktywność: Jazda na rowerze

kategorie bloga

Moje rowery

Hardtail 78409 km
Przełajówka 51579 km
Terenówka 26133 km
Kolarzówka 51959 km

szukaj

archiwum