Gatto.Rosablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Znajomi

wszyscy znajomi(99)
Kalendarz na stronę

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kot.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2021

Dystans całkowity:2138.12 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:6888 m
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:142.54 km
Więcej statystyk

Pyra Trail 2021

Sobota, 26 czerwca 2021 Kategoria do 350, Kocia czytelnia
Km: 308.90 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 1215m Sprzęt: Terenówka Aktywność: Jazda na rowerze
Do bazy maratonu dojeżdżam samochodem, w sobotę rano. Kiedy ruszam rowerem do biura zawodów, wyłapuje mnie Wojtek i wesoło gawędząc dojeżdżamy tam razem. Wojtek spakowany jest zupełnie minimalistycznie! Ja trochę rzeczy ze sobą zabrałam, znając swoje umiejętności terenowe, a w zasadzie ich brak wiedziałam, że na pewno załapię się na jazdę po zachodzie słońca.



Odbieram pakiet i resztę czasu przed startem spędzam pijąc kawę i jedząc pyszną drożdżówkę. Zapowiada się fajny dzień. Ruszam w ostatniej grupie. Początkowo byłam przypisana do grupy Wojtka, ale na własną prośbę zostałam przeniesiona do ostatniej grupy (8:10) – dzięki temu mogłam pospać trochę dłużej.

Moja grupa, to sami mocarze, tak więc już na pierwszej prostej zostaję sama. Nie przeszkadza mi to. Początkowe kilometry uciekają sprawnie. Pogoda jest doskonała. Dość szybko doganiam jednego z naszych, który sprawia wrażenie nieco zaplątanego. Będziemy się potem tasować do około 130 km. Pierwszy podjazd znad Warty, po kamiennym bruku i od razu problem! Nie chcą wchodzić 3 najlżejsze przełożenia na kasecie. A gdy już idą, to łańcuch spada za kasetę. W dodatku nie współpracuje przednia przerzutka. Co u licha??? Stop! Żeby nie zmielić przerzutki, nie pociąć szprych, natychmiast się zatrzymuję. Układam łańcuch z powrotem na twardym biegu, ale już wiem, że jest niedobrze. Brak lekkich przełożeń w terenie, na pewno się zemści… Pod górę niestety muszę podejść. Bieg jest za twardy, by jechać. Klnę w głos. Milknę, gdy zauważam schodzącego z góry faceta. Chyba na szczęście mnie nie słyszał, bo zagaduje, że górka ostra, więc nie dziwi się, że nie mam siły podjechać. Szkoda gadać, masakra. Tłumaczę krótko, że nie w tym rzecz. Po prostu nie mogę wrzucić odpowiednio miękkiego biegu. Nigdy w życiu nie podchodziłam tego podjazdu. A przecież bywałam tu.

Do 70 km trasy mam problemy żołądkowe. Jakaś nietolerancja. Zastanawiam się, czego tym razem nie polubił mój żołądek. W końcu zaczyna boleć tak, że problem sprawia mi normalne oddychanie. Każdy wdech, to ból. Jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie się wycofać. Rower niesprawny, żołądek nie działa. Na 70 km trasy jest Orlen. Stoi tu jeden z naszych. Pyta, jak się jedzie. Na początku mówię, że ok. Jednak chwilę później przyznaję, że mam problem z żołądkiem. I dzieje się magia: kolega ma ze sobą tabletki na brzuch, odpala mi jedną i to uratuje sytuację.

Biorę kawę, dokupuję picie do bidonów i jeszcze nieco zachowawczo, z bolącym brzuchem, jadę dalej. Z każdą chwilą czuję się jednak coraz lepiej. W międzyczasie zaczyna też działać przednia przerzutka. Fajnie. Co prawda na kasecie nie mam najlżejszych biegów, ale działający przód wnosi przecież dużo.

Widoki na tym maratonie są bardzo ładne. Południowa Wielkopolska w terenie jest znacznie ładniejsza, niż na szosie. Dużo jest miejsc naprawdę urokliwych. Kiedy jestem w okolicach Dolska, chmurzy się i nawet spada na mnie kilka kropel deszczu. To jedyny taki moment podczas całego wyścigu. Mniej więcej pomiędzy 100 a 125 km dużo jest mocno piaszczystego terenu. Spore odcinki prowadzę rower. Techniki do jazdy w terenie, to ja niestety nigdy nie miałam. Dużo szkód wyrządziły ostatnie ulewy, które przeszły przez Wielkopolskę. Niektóre ścieżki są kompletnie wymyte i bardziej podobne są do wyschniętych koryt strumieni lub niewielkich rzek, niż do dróg.
Na prowadzenie roweru schodzi dużo czasu. Idąc staram się trzymać prędkość 5 km/h.



W okolicach Brenna zaczynam spotykać coraz więcej naszych. To cieszy, bo oznacza, że w końcu powoli zaczynam doganiać ludzi, którzy startowali przede mną. Nad jeziorem jest tłoczno i panuje miła, wakacyjna atmosfera. W jednym z punktów gastronomicznych kupuję izotonik i jadę dalej. Wczesnym wieczorem zaczynam tasować się z dwójką naszych. Ogólnie jadę nieco szybciej niż oni, ale tylko wtedy, gdy droga jest normalnie przejezdna (bez kopnego piachu) oraz jeśli nic mi się nie przytrafia. I tak na przykład wyprzedzili mnie na chwilę, gdy ja kawałek pojechałam źle i musiałam się wracać. Albo, gdy zatrzymałam się, by ubrać się na nadchodzącą noc. Raz też miałam już ich na widelcu, gdy do nosa wpadła mi muszka i musiałam się zatrzymać. Potem, w nocy, ta dwójka zamieniła się w czwórkę. I znowu było tasowanie. Raz oni z przodu, raz ja.



Na BP w Śremie jestem chwilę przed nimi. Jest już ciemno. Lecę do toalety, robię małe zakupy, wkrótce czwórka kolegów dojeżdża. Chwilę siedzimy tu wszyscy. Wiemy, że przed nami trudny odcinek około 20 km zaraz za Śremem. Ja zbieram się jako pierwsza i wychodząc mówię, że na pewno się niedługo spotkamy. Oni nie bardzo w to wierzą, ale ja wiem swoje. Mało jest osób, które jeżdżą w terenie podobnie słabo jak ja.

Za Śremem faktycznie robi się mało wesoło. Odcinek nad Wartą to piachy, wyboje, trawy. Do tego jeszcze mgła i chłód. Oczywiście ciemno. W takich warunkach przejeżdżam może ze 3 km. Resztę tego kawałka robię pieszo. Mniej więcej 17 km. Czwórka oczywiście w końcu mnie dopada i wyprzedza. Oni jakoś sprawniej sobie radzą. Kiedy wreszcie docieram do szosy, zjeżdża się ze mną miły kolega Krzysztof, który w sobotę rano na stacji uratował mój żołądek. Chwilę jedziemy obok siebie i gadamy. Potem każdy już jedzie po swojemu. Drogi stają się normalne i przejezdne. Na szosie łapię czterech kolegów i zostawiam ich za sobą. Spotkamy się dopiero na mecie. Na szczęście noc czerwcowa jest bardzo krótka. Ledwie zdąży się ściemnić, a już zaczyna robić się jasno.

Przed metą jeszcze kilka odcinków, gdzie rower muszę pchać przez piachy. Czuję się przyjemnie zmęczona. Nic mi nie przeszkadza, ani nic nie drażni.
Rower, który częściowo nie działa? Cóż, bywa.
Zimno i mgła? Trzeba przyjąć.
Piachy? No przecież się przepchnie.

Wtem, jadąc lasem widzę, że ktoś usiłuje przejść na drugą stronę ścieżki. Od razu włącza się trzeźwe myślenie: to chyba przejście dla pieszych, trzeba ustąpić tej osobie pierwszeństwa!
To nie osoba.
To brzoza.
Nie ma tu żadnej ulicy, żadnego przejścia, nikt nie idzie. Moje myśli nie są trzeźwe, jest 4:30 nad ranem. Pora się obudzić. Na szczęście pomaga w tym trasa. Znowu głęboki piach. Trzeba zejść z roweru i iść. Przy okazji senność ulatuje.

Końcówka maratonu to przejazd Ścieżką Zdrowia nad jeziorem. Warunki oświetleniowe są wybitne. Słońce wzeszło kilka chwil temu. Barwy czerwone i różowe grają pomiędzy liśćmi drzew. Dopiero 4 km przed metą pojawia się szosa. Można grzać i wykrzesać z siebie siły na ładny finisz.



A na mecie miły komitet powitalny, zdjęcia, medal. No i jedzonko. Pyra z gzikiem też jest! Myślę sobie, no tak, Pyra Trail. Nic dziwnego, że pewna część trasy, była niczym kartoflisko. 309 km maratonu, w tym około 30 km pieszo przez piachy. Było soczyście. Na mecie dowiaduję się też, że cały maraton wygrał Wojtek. Zrobił te 300 km w niewiarygodne, niecałe 11 godzin! Wspaniały wynik mojego kolegi.



Wakacje 9

Sobota, 19 czerwca 2021 Kategoria do 50, Kocia czytelnia
Km: 33.06 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 146m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
To ostatni dzień wakacji. Pozostaje nam do przejechania około 30 km na dworzec kolejowy w Mławie. Wstajemy wcześnie, żeby uniknąć jazdy w skwarze.


Wakacje 8

Piątek, 18 czerwca 2021 Kategoria do 150, Kocia czytelnia
Km: 146.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 318m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Rano pakujemy się i schodzimy do hotelowej restauracji na śniadanie. Przed nami kolejny gorący dzień. Dziś już jednak nie pojadę ubrana w długie rękawy. Od podania zastrzyków minęło już trochę czasu. Stawiam zatem na mocne smarowanie skóry kremem z wysokim filtrem.

Po drodze mijamy dziś pięknie kwitnące pola facelii.



Kiedy tylko jest możliwość, szukamy ochłody. Byle do cienia, byle do następnego sklepu z lodami. Inne potrawy niż lody mogłyby chwilowo nie istnieć. Chociaż... w Raciążu myślimy o przerwie na bardziej treściwe jedzenie. Jest tu gorąco, a jedyna knajpka ma obłożone wszystkie stoliki na zewnątrz, a w środku piecze się kebab i nie ma klimatyzacji. Bez opcji, by tam choćby spróbować wejść. Schładzamy się pod kurtyną wodną i lecimy na Orlen. Klima działa, kawa jest, więc do szczęścia więcej nie potrzeba.





Obiad udaje nam się zjeść pod koniec dnia, w Zawidzu Kościelnym. Trafiamy do małej pizzerii. Co dziwne, wyglądała ona jak nieczynna, toteż byliśmy mile zaskoczeni, kiedy nacisnęliśmy klamkę, a ta ustąpiła.



Końcówka dnia z pięknym miękkim światłem, jakie trafia się zawsze w pogodny, letni wieczór. Miejscówka noclegowa w lesie, kawałek za Szreńskiem.



mapa


Wakacje 7

Czwartek, 17 czerwca 2021 Kategoria do 150, Kocia czytelnia
Km: 146.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 590m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Dzień wstaje słoneczny i wszystko wskazuje na to, że będzie bardzo ciepło. Trudno mi się z tego cieszyć, bo mam zakaz eksponowania skóry na słońce.
Szczęśliwie znajduję na to sposób. Nogawki zakładam na lewą stronę. Co prawda są ocieplane, ale ta ocieplina ma biały kolor. Białe odbija światło. Wiatrówka moja ma za to opcję modyfikacji, którą stosuję po raz pierwszy - można jechać w samych rękawach. Jest lekko i przewiewnie. Tego akurat potrzebuję. Da się tak jechać, ale gdy termometr w słońcu pokazuje ponad 30 stopni, jest ciężko. Trzeba wytrzymać. Twarz i dłonie - smaruję grubo kremem przeciwsłonecznym.



Opinogóra Górna to zdecydowanie najładniejsza miejscowość, jaką odwiedziliśmy podczas tych wakacji. Piękny park i wspaniale zadbane zabytki. Ucieka nam tu trochę czasu. Ale to dobrze. Przyjemnie jest spędzać czas w ładnych i miłych miejscach.







Przed Mławą czeka nas jeszcze przebijanie się przez S7 w budowie. Potem jest już Mława. Bierzemy tu hotel.



Wakacje 6

Środa, 16 czerwca 2021 Kategoria do 200, Kocia czytelnia
Km: 151.30 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 350m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Od rana odczyny zapalne wyglądają gorzej niż wczoraj. Podczas jazdy szukamy apteki. Kiedy w końcu udaje się znaleźć, kupuję zestaw leków dostępnych bez recepty do zastosowania w takich sytuacjach. Robię gruby opatrunek i jedziemy dalej.

Jazda idzie jakoś tak krzywo. Mimo to doceniam mijane krajobrazy. Rozległe pastwiska, małe wioski z drewnianą zabudową. Większym miastem są Chorzele. Nie wiem jeszcze, że tego roku tu wrócę - jadąc do Augustowa. W Chorzelach jest gorąco. Decydujemy się zostać tu obiad. Wybieramy fajne miejsce, gdzie można zjeść smaczną pizzę.



Z ręką jest coraz gorzej. Sprawdzamy drugie i ostatnie na dziś większe miasto. To Przasnysz i... mają tam szpital, który chwilowo staje się celem naszej podróży. Na dojeździe oblatuje mnie strach. Może wcale nie jest tak źle i nie potrzebuję szpitala? Hmmm.... kieruje mną głównie strach. Obawa, czy nie dostanę zakazu jazdy na rowerze. Bo wiem, że jest źle. To by położyło na łopatki drugą część wakacji...





Ostatecznie jednak trzeba ten szpital odwiedzić. Zostaję od razu zakwalifikowana jako przypadek pilny. Otrzymuję domięśniowo Dexaven i Clemastin i zostaję wypuszczona z zakazem eksponowania skóry na słońce oraz z zaleceniem powrotu do szpitala, jeśli mi się pogorszy. No nie brzmi to wszystko najweselej. Dziwny mam organizm. Potrafię setki kilometrów przejechać jednym ciągiem. Potrafię nieobliczalnie zareagować na ukąszenie owada. Masakra.

Wieczór spędzamy na mieście. Przasnysz, w przeciwieństwie do innych miast północnego Mazowsza, jest ładny.



Noc w lesie, ale miejscówka zupełnie nieciekawa.


Wakacje 5

Wtorek, 15 czerwca 2021 Kategoria do 200, Kocia czytelnia
Km: 166.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 317m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Po nocy w lesie i pierwszych 30 km w siodle docieramy do wyjątkowo nieudanej inwestycji. Utopili tu ponad miliard złotych, pieniędzy wziętych po części z kieszeni każdego z nas. Miała być ostatnia wielka elektrownia węglowa w historii, a wyszła wielka lipa. Trwa właśnie rozbiórka. Również za nasze pieniądze.
 
Jedziemy potem do Ostrołęki. Czujemy irytację, ale myślę, że i bez tego miasto by nam się nie spodobało. Niczego ciekawego tu nie znajdujemy. W dodatku miasto jest wybitnie nieprzyjazne rowerzystom. Wobec ogromnego ruchu i wyjątkowo badziewnych ścieżek rowerowych, rywalizację tego miasta o Puchar Rowerowej Stolicy Polski przyjmujemy jako wybitnie nietrafiony żart.






Wyjeżdżamy z miasta wąską ścieżką przez most na Narwi. Na tym moście zaczepia mnie miły chłopak na rowerze. Uśmiecha się i życzy fajnej jazdy. Od razu robi się weselej. Za mostem jest McD. Odkąd zostały zlikwidowane kanapki z filetem z ryby, w zasadzie McD mogłyby dla mnie przestać istnieć. Reszta dań serwowanych w środku dnia jest dla mnie niejadalna. No chyba, że jest jeszcze rano. Wtedy mają jadalne bułki z pieczarkami i jajkiem. Jest akurat dobra pora, więc wbijamy. Na nieszczęście jest tu też wycieczka. Wszystko by było ok, gdyby nie koszmarna wychowawczyni, która cały czas się awanturuje z obsługą.


Dalsza trasa to przede wszystkim rozległe przestrzenie. Trochę wiatru, mocno ciepło. Przy okazji obserwuję coraz bardziej rosnące odczyny po ugryzieniu mrówki i już wiem, że to nie skończy się gładko. Jest późne popołudnie, tu gdzie jesteśmy apteki są nieczynne lub ich nie ma wcale. Jeszcze czuję się dobrze. Jeszcze mam czas.



Obiad jemy w Młynarzach, w restauracji przy DK 61.

Pod koniec dnia docieramy do Czerwonki i jest to najbardziej depresyjna gminna miejscowość, w jakiejkolwiek byliśmy. Nic tu nie ma. W miejscowym sklepiku, w upalny dzień - nie ma nawet produktu pierwszej potrzeby, tj. lodów.

Noc w lesie. Jest ładnie.



Mapa

Wakacje 4

Poniedziałek, 14 czerwca 2021 Kategoria do 150, Kocia czytelnia
Km: 135.40 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 696m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Rano coś gryzie mnie w przedramię. Chyba mrówka. Zostają 4 małe punkciki. Zastanawiam się, czy mój organizm wytworzy silną reakcję alergiczną. Początkowo jednak nie dzieje się nic złego. Zwijamy się z biwaku i ruszamy na trasę.
Odwiedzamy budzący kontrowersje pomnik w Jedwabnem, potem tłuczemy się po drogach z kamiennego bruku.



Prowadzę rower przez kilka kilometrów, bo jest to nawierzchnia pod opony MTB, a nie szosowe. Jest ciepło. Po 65 km osiągamy Wąsosz. Gorąco! Miejscowość ma ładnie malowany przystanek autobusowy i dwa wyjątkowo ciekawe kościoły.





Cały czas jedzie mi się średnio dobrze. Kiedy w Stawiskach trafia się Orlen, od razu wbijam na kawę. Po niej od razu jedzie się lepiej i szybciej. W drugiej części dnia mijamy radar pogodowy, a potem po raz drugi ładujemy się w teren. To znacznie spowalnia.





Końcówka jazdy to obiad w restauracyjce nad Narwią. Akurat kończy się jeden z meczy Euro 2020. Nasi z kimś tam przegrali. Nagle stoliki wystawione na zewnątrz pustoszeją i robi się cicho oraz spokojnie. Przyjemnie.



Zamawiamy obiad, a potem jedziemy zwiedzać Nowogród. Nic specjalnego tu nie ma. Pora uciekać do lasu, na nocleg.



Zaliczone gminy: Wizna, Jedwabne, Przytuły, Radziłów, Wąsosz, Stawiski, Mały Płock, Zbójna, Nowogród.

Wakacje 3

Niedziela, 13 czerwca 2021 Kategoria do 200, Kocia czytelnia
Km: 153.50 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 750m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Kiedy się rano budzimy, nie pada. Ten stan nie trwa jednak długo. Niebo jest coraz bardziej zasłane grubymi chmurami, deszcz wydaje się być nieodległą perspektywą. No i faktycznie - udaje nam się przejechać 10 km do Makowa Mazowieckiego, gdy zaczyna padać. Chowamy się na stacji, bierzemy po kawie i przeczekujemy. Na szczęście to krótki opad.



Maków Mazowiceki jest prawie zupełnie opustoszały. Może to za sprawą wczesnej godziny i brzydkiej pogody.



Pośród silnie wiejącego wiatru jedziemy do Różanu. Pogoda jest wprost okropna. Zimno jak w październiku i jeszcze ten paskudny wiatr. Odwiedzamy rynek, kościół, w którym zostajemy na mszy, a potem idziemy jeszcze do cukierni. W takie dni, jak dziś, jazda rowerem jest umiarkowanie przyjemna.



Około godziny 16.00 ten pogodowo paskudny dzień nabiera cieplejszych barw, a to za sprawą napotkanych ludzi. W pewnym momencie mijamy wyjątkowo ciekawy ogród. W ogrodzie tym są drewniane rzeźby. Jest ich dużo, są różnej wielkości i zwracają uwagę. Próbuję zrobić przez płot zdjęcie i wtedy pojawia się właścicielka. Jesteśmy nieco zakłopotani, zwłaszcza ja - z aparatem. Nie wiemy jak ta pani zareaguje, czy nie będzie zła. Tymczasem jej reakcja jest niezwykle miła i serdeczna! Zaprasza nas na ogród, przedstawia swojego męża, który jest autorem tych wszystkich rzeźb. A potem siedzimy sobie we czworo przy stole i pijemy wspólnie herbatę, rozmawiając o wszystkim. Jest to bardzo przyjemne i ciekawe popołudnie.



Dalsza droga, aż do Łomży, nadal w silnym wietrze. Sama Łomża trudna do oceny. Sama nie wiem, czy mi się tu podoba, czy też nie. Rynek jest rozkopany, w remoncie. Mało jest miejsc, w których można cokolwiek zjeść. W końcu udaje nam się znaleźć czynny lokal.







Po obiedzie przychodzi wieczór. Opuszczamy Łomżę i kierujemy się do Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego Doliny Narwi. Jest ładnie. I tego odbioru nie zakłóca nawet coraz bardziej ciemniejące niebo.



Nocujemy w lesie, na starej, zarośniętej drodze.



Zaliczone gminy: Maków Mazowiecki, Szelków, Rzewnie, Różan, Goworowo, Czerwin, Troszyn, Śniadowo, Łomża obszar wiejski, Łomża miasto, Piątnica.

Wakacje 2

Sobota, 12 czerwca 2021 Kategoria do 200, Kocia czytelnia
Km: 157.62 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 464m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Drugi dzień jazdy rozpoczynamy pod znakiem pięknie kwitnących maków. Lubię maki i ich intensywną czerwień. Lubię też ich delikatność. Nie da się długo nacieszyć z makowego bukietu, bo marnieje on niezwykle szybko.



Początek dnia jest ciepły. Jedzie nam się bardzo dobrze. Jedziemy całkiem szybko i trasa ucieka w oka mgnieniu.



Wszystko do czasu. W końcu łapie nas zapowiadane na dziś załamanie pogody. W samą porę wpadamy pod wiatę przystankową. Zanosi się na dłuższą przerwę. Na takie okoliczności najlepszym rozwiązaniem jest kubek gorącej kawy. Wyjmujemy więc kuchenkę, gotujemy wodę i już po chwili możemy delektować się gorącym napojem.



W przerwie pomiędzy ulewami przemieszczamy się do ostatniej na dziś zaplanowanej miejscowości, jest to Karniewo. Idziemy tu na obiad i przeczekujemy kolejną pompę z nieba. Tuż przy miejscowości jest nieduży las, jedyny w okolicy. Miejscówkę tę, jako noclegową zaplanowałam jeszcze w domu. Wybór był udany :)


Zaliczone Gminy: Bielsk, Staroźreby, Raciąż obszar wiejski, Baboszewo, Glinojeck, Ojrzeń, Gzy, Karniewo.

Wakacje 1

Piątek, 11 czerwca 2021 Kategoria do 50, Kocia czytelnia
Km: 14.06 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 40m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Podróż koleją, z przesiadką w Kutnie, kończymy w Płocku. Wiem już, że możemy spać w wysokich trawach na węźle drogowym (całkiem niedawno sama tam spałam). Myślę sobie jednak, że skoro jesteśmy tu razem, to mogę postarać się o ładniejszą miejscówkę. Jedziemy zatem pooglądać wieczorne światła Rafinerii. Wyglądają one ładnie, przeszkadza jednak dziwny zapach. Nocleg robimy na przyjemnej łące obok, zdawałoby się nieczynnego, zakładu. Jakie jest nasze zdziwienie, gdy całkiem niedługo w to dziwne i tak jakby opuszczone miejsce przyjeżdża miejski autobus! Rano trzeba będzie szybko stąd pryskać.


kategorie bloga

Moje rowery

Hardtail 78409 km
Przełajówka 51579 km
Terenówka 26133 km
Kolarzówka 51959 km

szukaj

archiwum