Gatto.Rosablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Znajomi

wszyscy znajomi(99)
Kalendarz na stronę

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kot.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

do 200

Dystans całkowity:18929.24 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:155:33
Średnia prędkość:18.90 km/h
Maksymalna prędkość:46.30 km/h
Suma podjazdów:124713 m
Liczba aktywności:110
Średnio na aktywność:172.08 km i 9h 09m
Więcej statystyk

Wakacje 6

Środa, 16 czerwca 2021 Kategoria do 200, Kocia czytelnia
Km: 151.30 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 350m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Od rana odczyny zapalne wyglądają gorzej niż wczoraj. Podczas jazdy szukamy apteki. Kiedy w końcu udaje się znaleźć, kupuję zestaw leków dostępnych bez recepty do zastosowania w takich sytuacjach. Robię gruby opatrunek i jedziemy dalej.

Jazda idzie jakoś tak krzywo. Mimo to doceniam mijane krajobrazy. Rozległe pastwiska, małe wioski z drewnianą zabudową. Większym miastem są Chorzele. Nie wiem jeszcze, że tego roku tu wrócę - jadąc do Augustowa. W Chorzelach jest gorąco. Decydujemy się zostać tu obiad. Wybieramy fajne miejsce, gdzie można zjeść smaczną pizzę.



Z ręką jest coraz gorzej. Sprawdzamy drugie i ostatnie na dziś większe miasto. To Przasnysz i... mają tam szpital, który chwilowo staje się celem naszej podróży. Na dojeździe oblatuje mnie strach. Może wcale nie jest tak źle i nie potrzebuję szpitala? Hmmm.... kieruje mną głównie strach. Obawa, czy nie dostanę zakazu jazdy na rowerze. Bo wiem, że jest źle. To by położyło na łopatki drugą część wakacji...





Ostatecznie jednak trzeba ten szpital odwiedzić. Zostaję od razu zakwalifikowana jako przypadek pilny. Otrzymuję domięśniowo Dexaven i Clemastin i zostaję wypuszczona z zakazem eksponowania skóry na słońce oraz z zaleceniem powrotu do szpitala, jeśli mi się pogorszy. No nie brzmi to wszystko najweselej. Dziwny mam organizm. Potrafię setki kilometrów przejechać jednym ciągiem. Potrafię nieobliczalnie zareagować na ukąszenie owada. Masakra.

Wieczór spędzamy na mieście. Przasnysz, w przeciwieństwie do innych miast północnego Mazowsza, jest ładny.



Noc w lesie, ale miejscówka zupełnie nieciekawa.


Wakacje 5

Wtorek, 15 czerwca 2021 Kategoria do 200, Kocia czytelnia
Km: 166.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 317m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Po nocy w lesie i pierwszych 30 km w siodle docieramy do wyjątkowo nieudanej inwestycji. Utopili tu ponad miliard złotych, pieniędzy wziętych po części z kieszeni każdego z nas. Miała być ostatnia wielka elektrownia węglowa w historii, a wyszła wielka lipa. Trwa właśnie rozbiórka. Również za nasze pieniądze.
 
Jedziemy potem do Ostrołęki. Czujemy irytację, ale myślę, że i bez tego miasto by nam się nie spodobało. Niczego ciekawego tu nie znajdujemy. W dodatku miasto jest wybitnie nieprzyjazne rowerzystom. Wobec ogromnego ruchu i wyjątkowo badziewnych ścieżek rowerowych, rywalizację tego miasta o Puchar Rowerowej Stolicy Polski przyjmujemy jako wybitnie nietrafiony żart.






Wyjeżdżamy z miasta wąską ścieżką przez most na Narwi. Na tym moście zaczepia mnie miły chłopak na rowerze. Uśmiecha się i życzy fajnej jazdy. Od razu robi się weselej. Za mostem jest McD. Odkąd zostały zlikwidowane kanapki z filetem z ryby, w zasadzie McD mogłyby dla mnie przestać istnieć. Reszta dań serwowanych w środku dnia jest dla mnie niejadalna. No chyba, że jest jeszcze rano. Wtedy mają jadalne bułki z pieczarkami i jajkiem. Jest akurat dobra pora, więc wbijamy. Na nieszczęście jest tu też wycieczka. Wszystko by było ok, gdyby nie koszmarna wychowawczyni, która cały czas się awanturuje z obsługą.


Dalsza trasa to przede wszystkim rozległe przestrzenie. Trochę wiatru, mocno ciepło. Przy okazji obserwuję coraz bardziej rosnące odczyny po ugryzieniu mrówki i już wiem, że to nie skończy się gładko. Jest późne popołudnie, tu gdzie jesteśmy apteki są nieczynne lub ich nie ma wcale. Jeszcze czuję się dobrze. Jeszcze mam czas.



Obiad jemy w Młynarzach, w restauracji przy DK 61.

Pod koniec dnia docieramy do Czerwonki i jest to najbardziej depresyjna gminna miejscowość, w jakiejkolwiek byliśmy. Nic tu nie ma. W miejscowym sklepiku, w upalny dzień - nie ma nawet produktu pierwszej potrzeby, tj. lodów.

Noc w lesie. Jest ładnie.



Mapa

Wakacje 3

Niedziela, 13 czerwca 2021 Kategoria do 200, Kocia czytelnia
Km: 153.50 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 750m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Kiedy się rano budzimy, nie pada. Ten stan nie trwa jednak długo. Niebo jest coraz bardziej zasłane grubymi chmurami, deszcz wydaje się być nieodległą perspektywą. No i faktycznie - udaje nam się przejechać 10 km do Makowa Mazowieckiego, gdy zaczyna padać. Chowamy się na stacji, bierzemy po kawie i przeczekujemy. Na szczęście to krótki opad.



Maków Mazowiceki jest prawie zupełnie opustoszały. Może to za sprawą wczesnej godziny i brzydkiej pogody.



Pośród silnie wiejącego wiatru jedziemy do Różanu. Pogoda jest wprost okropna. Zimno jak w październiku i jeszcze ten paskudny wiatr. Odwiedzamy rynek, kościół, w którym zostajemy na mszy, a potem idziemy jeszcze do cukierni. W takie dni, jak dziś, jazda rowerem jest umiarkowanie przyjemna.



Około godziny 16.00 ten pogodowo paskudny dzień nabiera cieplejszych barw, a to za sprawą napotkanych ludzi. W pewnym momencie mijamy wyjątkowo ciekawy ogród. W ogrodzie tym są drewniane rzeźby. Jest ich dużo, są różnej wielkości i zwracają uwagę. Próbuję zrobić przez płot zdjęcie i wtedy pojawia się właścicielka. Jesteśmy nieco zakłopotani, zwłaszcza ja - z aparatem. Nie wiemy jak ta pani zareaguje, czy nie będzie zła. Tymczasem jej reakcja jest niezwykle miła i serdeczna! Zaprasza nas na ogród, przedstawia swojego męża, który jest autorem tych wszystkich rzeźb. A potem siedzimy sobie we czworo przy stole i pijemy wspólnie herbatę, rozmawiając o wszystkim. Jest to bardzo przyjemne i ciekawe popołudnie.



Dalsza droga, aż do Łomży, nadal w silnym wietrze. Sama Łomża trudna do oceny. Sama nie wiem, czy mi się tu podoba, czy też nie. Rynek jest rozkopany, w remoncie. Mało jest miejsc, w których można cokolwiek zjeść. W końcu udaje nam się znaleźć czynny lokal.







Po obiedzie przychodzi wieczór. Opuszczamy Łomżę i kierujemy się do Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego Doliny Narwi. Jest ładnie. I tego odbioru nie zakłóca nawet coraz bardziej ciemniejące niebo.



Nocujemy w lesie, na starej, zarośniętej drodze.



Zaliczone gminy: Maków Mazowiecki, Szelków, Rzewnie, Różan, Goworowo, Czerwin, Troszyn, Śniadowo, Łomża obszar wiejski, Łomża miasto, Piątnica.

Wakacje 2

Sobota, 12 czerwca 2021 Kategoria do 200, Kocia czytelnia
Km: 157.62 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 464m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Drugi dzień jazdy rozpoczynamy pod znakiem pięknie kwitnących maków. Lubię maki i ich intensywną czerwień. Lubię też ich delikatność. Nie da się długo nacieszyć z makowego bukietu, bo marnieje on niezwykle szybko.



Początek dnia jest ciepły. Jedzie nam się bardzo dobrze. Jedziemy całkiem szybko i trasa ucieka w oka mgnieniu.



Wszystko do czasu. W końcu łapie nas zapowiadane na dziś załamanie pogody. W samą porę wpadamy pod wiatę przystankową. Zanosi się na dłuższą przerwę. Na takie okoliczności najlepszym rozwiązaniem jest kubek gorącej kawy. Wyjmujemy więc kuchenkę, gotujemy wodę i już po chwili możemy delektować się gorącym napojem.



W przerwie pomiędzy ulewami przemieszczamy się do ostatniej na dziś zaplanowanej miejscowości, jest to Karniewo. Idziemy tu na obiad i przeczekujemy kolejną pompę z nieba. Tuż przy miejscowości jest nieduży las, jedyny w okolicy. Miejscówkę tę, jako noclegową zaplanowałam jeszcze w domu. Wybór był udany :)


Zaliczone Gminy: Bielsk, Staroźreby, Raciąż obszar wiejski, Baboszewo, Glinojeck, Ojrzeń, Gzy, Karniewo.

Throwback

Piątek, 4 czerwca 2021 Kategoria do 200, Kocia czytelnia
Km: 177.58 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 578m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Od samego rana towarzyszy mi bardzo dobra pogoda. Jest słonecznie, niebo błękitne, ciepło – ale na szczęście nie upalnie.
Pierwsze kilkadziesiąt kilometrów, to jazda przez same wioski. Łagodne, sielskie krajobrazy.





Od czasu do czasu klimatyczne, stare kościółki.



Trafia się jeden dłuższy odcinek gruntowy, który przemierzam częściowo pieszo, a częściowo rowerem. Kilka kilometrów takiej drogi. W jednym z wiejskich sklepików kupuję czereśnie. Moje ulubione owoce.



Pierwszym i w zasadzie jedynym dziś miastem jest Ostrów Mazowiecka. Wyjątkowo dziwne miejsce. Koncentruje się tu cały ruch. Tak jakby wszystkie samochody miały się zjechać właśnie w Ostrowii. Można tu zrobić całkiem miłe dla oka zdjęcie, które zasugeruje, że to przyjemne miasto. Jednak aby taki kadr uchwycić, trzeba trafić na przerwę w nieomal nieprzerwanie płynącym strumieniu samochodów.



Hałas i ciepło. Jest jakoś tak…. drażniąco.



W końcówce dnia na niebie zaczynają się pojawiać dziwne chmury. Tak, jakby zbierało się na burzę. Jednak mimo to, nic się nie dzieje. Jest spokojnie.



Czas upływa i wieczór jest o krok. Tymczasem ogarnia mnie zupełnie beztroski nastrój. Siadam na przystanku autobusowym, blisko starego młyna wodnego. Macham w powietrzu nogami i zjadam resztkę czereśni. W gospodarstwie po drugiej stronie drogi bawią się dzieci. Przez chwilę sama czuję się, jakbym wróciła do dzieciństwa. W powietrzu unosi się zapach lata.






Z wizytą u toruńskiego kota

Sobota, 15 maja 2021 Kategoria do 200, Kocia czytelnia
Km: 187.48 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
W Toruniu na dachu siedzi kot. Pojechałam go odwiedzić.





Przy okazji kupiłam też toruńskie pierniki. Pół sakwy :).





Pogoda dopisała, dyspozycja nieco mniej. Brakowało lekkości w nogach.







No i przyszedł maj

Sobota, 1 maja 2021 Kategoria do 200, Kocia czytelnia, Majówka
Km: 187.90 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
No i przyszedł maj, lecz wcale nie zrobiło się gorąco. Poranek był wybitnie zimny. Nad łąkami ścieliły się mgły, a termometr pokazywał 1 stopień powyżej zera.








Byliśmy akurat w Łapach, gdy zaczął padać deszcz.


Mimo coraz gorszej pogody, spotkaliśmy w tym deszczu inne rowerowe majówki. Włączył nam się wtedy tryb sportowy. Cisnęliśmy tak zawzięcie, aż dogoniliśmy każdego, kto pojawiał się w zasięgu wzroku. Dzięki temu wydawało mi się, że jest całkiem ciepło. Kiedyś już wspominałam, że deszcz niespecjalnie mnie wzrusza. Znacznie bardziej wiatr. Nic się nie zmieniło.

My


Deszczowa ja i czołg






Na zakończenie dnia łapiemy jeszcze gminę Czarna Białostocka.

Czaisz bagno?

Piątek, 30 kwietnia 2021 Kategoria do 200, Kocia czytelnia, Majówka
Km: 172.96 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Gdyby ktoś mnie zapytał jaki las lubię najbardziej, to powiedziałabym, że bukowy. Natomiast zaraz na drugim miejscu jest las iglasty. Lubię spać w lesie. Noc pachnąca lasem.


Czaisz bagno?




Wiosna mimo, że zimna - jest.


Czasem było nierówno.






Dukt


Czeremcha




Dubicze Cerkiewne

Gone with the wind

Czwartek, 29 kwietnia 2021 Kategoria do 200, Kocia czytelnia, Majówka
Km: 197.55 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Zapowiadane na ostatnie dni majówki deszcze sprawiły, że większy ciężar trasy przeniosłam na początek. Z samego ranka widzieliśmy autobus na paletach w świetle wschodzącego słońca.


Dość zaskakujący widok, choć wczoraj wieczorem było w sumie jeszcze dziwniej. Na jednym podwórku widzieliśmy zdemontowaną... wieżę kościelną, a na drugim zegar zdjęty z dworca kolejowego. Osobliwości.

Stare, drewniane domy mają niepowtarzalny klimat. W niektórych miejscach czas się zatrzymał...







Po drugiej stronie Wisły

Sobota, 24 października 2020 Kategoria do 200, Kocia muzyka
Km: 173.70 Km teren: 0.00 Czas: 09:36 km/h: 18.09
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 691m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Zdarzyło mi się spać pod namiotem podczas rykowiska jeleni. Tym razem, po raz pierwszy w życiu, trafiłam na bekowisko danieli. To była dziwna noc. Z jednej strony szum samochodów z krajówki, z drugiej bekowisko. No i padał deszcz.

Rano nie pada. Nieco odwlekam wstanie i czekam z wyjściem z namiotu, aż się rozwidni. Daniel cały czas się odzywa. Może będę miała trochę szczęścia i go zobaczę? Cierpliwość zostaje nagrodzona – udaje mi się nawet nakręcić krótki filmik przyrodniczy.
 
Kiedy ruszam, drogi są jeszcze mokre po nocnym deszczu. Początek dnia jest słoneczny, jednak szybko pojawiają się dziwne chmury i świat spowija szarość. Nie pada, ale mogłoby być ładniej. Pierwsza część trasy wiedzie wzdłuż Wisły. Raz po raz wchodzę na wały przeciwpowodziowe, żeby pooglądać widoki. W Białej Górze zatrzymuję się przy zabytkowej śluzie, a potem zagłębiam się w Las Mątawski. Droga jest coraz bardziej dziurawa i wyboista. W dodatku mocno dokucza wiatr.






Pierwszym miejscem, w którym robię dłuższą przerwę jest Sztum. Piję kawę na Orlenie, a potem jadę zobaczyć słynny Zakład Karny oraz zamek. Odkąd odbiłam na wschód od Wisły, okolica zrobiła się pagórkowata. A to zapewnia miłe dla oka widoki. Od Żuławki Sztumskiej wracają płaskości – nazwa najwidoczniej zobowiązuje. Od razu jedzie się lżej.



Górki wracają przed Pasłękiem. Dziwne miasto. Centrum objechałam dwa razy i nie znalazłam w nim ani jednego czynnego sklepu. Sobota, przed godziną 18 i wszystko pozamykane. Powoli robi się ciemno. Opuszczam Pasłęk bez zapasu wody na noc.



I kiedy tak jadę, jest coraz mniej wesoło. Ciemno. Droga sukcesywnie pnie się w górę, jestem głównie w lesie. Brak miejscowości, a jeśli już jakąś mijam, to bez sklepów. Myślę sobie nawet, że jeśli nic nie znajdę, to będę musiała wziąć wodę od ludzi. Na szczęście w Bielicy znajduję czynny sklep. Po raz pierwszy w życiu cieszę się na widok grupki facetów pod sklepem. Gdyby nie oni, to bym nie zauważyła, że ten sklep tu jest.

Jadę jeszcze kawałek, przejeżdżam przez Godkowo i kawałek dalej, blisko końca całkiem sporego podjazdu, w lesie rozbijam namiot.

Zaliczone gminy: Ryjewo, Miłoradz, Stary Targ, Stare Pole, Gronowo Elbląskie, Pasłęk, Godkowo.

Mapa:


kategorie bloga

Moje rowery

Hardtail 78409 km
Przełajówka 51579 km
Terenówka 26133 km
Kolarzówka 51959 km

szukaj

archiwum