Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2019
Dystans całkowity: | 2116.18 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 78:08 |
Średnia prędkość: | 19.76 km/h |
Suma podjazdów: | 7860 m |
Liczba aktywności: | 27 |
Średnio na aktywność: | 78.38 km i 9h 46m |
Więcej statystyk |
Niedzielny relaks
Niedziela, 30 czerwca 2019 Kategoria do 100
Km: | 66.85 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:19 | km/h: | 20.16 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 274m | Sprzęt: Hardtail | Aktywność: Jazda na rowerze |
Czwartek
Czwartek, 27 czerwca 2019 Kategoria do 50
Km: | 30.07 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 196m | Sprzęt: Hardtail | Aktywność: Jazda na rowerze |
Skwarna środa
Środa, 26 czerwca 2019 Kategoria do 50
Km: | 29.97 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 153m | Sprzęt: Hardtail | Aktywność: Jazda na rowerze |
Gorąco, w najcieplejszym momencie mój GPS pokazał +41*C.
Wtorek
Wtorek, 25 czerwca 2019 Kategoria do 50
Km: | 33.87 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 224m | Sprzęt: Hardtail | Aktywność: Jazda na rowerze |
Poniedziałek
Poniedziałek, 24 czerwca 2019 Kategoria do 50
Km: | 33.60 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 196m | Sprzęt: Hardtail | Aktywność: Jazda na rowerze |
Podwarszawskie gminobranie (5)
Niedziela, 23 czerwca 2019 Kategoria do 50, Kocia czytelnia
Km: | 19.31 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 121m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś nie zaliczam już żadnej gminy. Przemieszczam się do
pięknego centrum Warszawy. Zamek, Kolumna Zygmunta – lubię tu być. Jeszcze tylko
pyszne lody i już mogę powoli iść w stronę dworca kolejowego.
Zdjęcia
Podwarszawskie gminobranie (4)
Sobota, 22 czerwca 2019 Kategoria do 250, Kocia czytelnia
Km: | 243.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 12:38 | km/h: | 19.24 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 781m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano miejsce po użądleniu wygląda identycznie źle jak
wczoraj, nadal też nieprzyjemnie swędzi i pobolewa. Zjadam śniadanie, pakuję się i ruszam. Poranek jest bardzo ładny.
Lubię wcześnie wstawać. Wtedy dzień jest taki długi i można zrobić wiele
ciekawych rzeczy.
Cały czas w krajobrazie dominują sady owocowe oraz plantacje truskawek. Te drugie roztaczają niesamowity, słodki zapach. Jadąc tak, zauważam siedzącego na szosie wróbelka. Dziwi mnie, że nie ucieka. Wracam więc do niego, odstawiam rower, podchodzę. Wtedy on próbuje odlecieć, ale ma z tym wyraźny problem. Prawe skrzydełko nie działa jak należy. Chwytam go więc i zastanawiam się co dalej. Jest chwila po 6 rano. Dookoła same sady. Wróbelek w pierwszej chwili szarpie się, a potem chyba robi mu się błogo, bo przymyka oczka i siedzi w mojej dłoni zupełnie spokojnie. Jedynym pomysłem jaki mi przychodzi do głowy, jest zaniesienie go w głąb sadu czereśniowego. Wypuszczam go, mając nadzieję, że pośród drzewek owocowych i daleko od drogi jakoś sobie poradzi.
Monotonię sadów przełamuje rzeka Pilica. Nadrzeczne krajobrazy cieszą oko. Jest tu bardzo ładnie. Podobają mi się też drewniane chatki z zdobnymi okiennicami – jest ich tu całkiem sporo. Zdobywam najmniejsze miasto w Polsce – Wyśmierzyce. Ma ono zielone centrum oraz stoi w nim dużo drewnianych chatek. Bardzo przyjemne miasteczko.
Kawałek za Wyśmierzycami dogania mnie Janosik - szosowiec z Białobrzegów. Pyta dokąd jadę. Opowiadam mu o zaliczaniu gmin. Uznaje to za ciekawą sprawę i decyduje się kawałek ze mną jechać. Fajnie nam się jedzie i rozmawia, więc z tego kawałka robi się prawie… 50 km. Rozstajemy się dopiero w Warce. Warka - to miasto powoduje u mnie dreszcze. To przecież tu wydarzył się śmiertelny wypadek na tegorocznym Maratonie Podróżnika. Jedziemy z Janosikiem dokładnie tą drogą. Mijamy most. Po lewej jest zaśmiecony plac targowy, natomiast prosto droga prowadzi pod górę, do centrum.
W upalnym dziś centrum Warki zjadam lody. To wystarcza mi za jedzenie. Przez tą gorączkę nie bardzo czuję głód.
Po 184 km dojeżdżam do Ojrzanowa. Pewnie bym nie zapamiętała tej miejscowości, gdyby nie miód. Już od jakiegoś czasu rozglądałam się za ogłoszeniami o sprzedaży miodu, jakie czasem można spotkać na płatach. W końcu tu jest tyle sadów! No i w końcu jest – właśnie tu! Właścicielka zaprasza mnie do swojego garażu. Są w nim całe półki zastawione słoikami miodu. Wybieram akacjowo-spadziowy, a wtedy ona proponuje lipowy, który właśnie jest zlewany ze sporej kadzi. Nigdy w życiu nie miałam okazji kupić tak świeżego miodu! Oczywiście biorę. No i w ten sposób,, dociążona dwoma litrowymi słoikami, jadę dalej.
Na ostatnich kilometrach moja trasa znowu przytula się do S8. Potem jeszcze zaliczam Lesznowolę, Raszyn, Michałowice – i to tyle na dziś.
Zdjęcia
Zaliczone gminy: Regnów, Sadkowice, Błędów, Mogielnica, Wyśmierzyce, Radzanów, Stromiec, Grabów nad Pilicą, Warka, Jasieniec, Chynów, Nadarzyn, Lesznowola, Raszyn, Michałowice (15 gmin).
Ciąg dalszy
Cały czas w krajobrazie dominują sady owocowe oraz plantacje truskawek. Te drugie roztaczają niesamowity, słodki zapach. Jadąc tak, zauważam siedzącego na szosie wróbelka. Dziwi mnie, że nie ucieka. Wracam więc do niego, odstawiam rower, podchodzę. Wtedy on próbuje odlecieć, ale ma z tym wyraźny problem. Prawe skrzydełko nie działa jak należy. Chwytam go więc i zastanawiam się co dalej. Jest chwila po 6 rano. Dookoła same sady. Wróbelek w pierwszej chwili szarpie się, a potem chyba robi mu się błogo, bo przymyka oczka i siedzi w mojej dłoni zupełnie spokojnie. Jedynym pomysłem jaki mi przychodzi do głowy, jest zaniesienie go w głąb sadu czereśniowego. Wypuszczam go, mając nadzieję, że pośród drzewek owocowych i daleko od drogi jakoś sobie poradzi.
Monotonię sadów przełamuje rzeka Pilica. Nadrzeczne krajobrazy cieszą oko. Jest tu bardzo ładnie. Podobają mi się też drewniane chatki z zdobnymi okiennicami – jest ich tu całkiem sporo. Zdobywam najmniejsze miasto w Polsce – Wyśmierzyce. Ma ono zielone centrum oraz stoi w nim dużo drewnianych chatek. Bardzo przyjemne miasteczko.
Kawałek za Wyśmierzycami dogania mnie Janosik - szosowiec z Białobrzegów. Pyta dokąd jadę. Opowiadam mu o zaliczaniu gmin. Uznaje to za ciekawą sprawę i decyduje się kawałek ze mną jechać. Fajnie nam się jedzie i rozmawia, więc z tego kawałka robi się prawie… 50 km. Rozstajemy się dopiero w Warce. Warka - to miasto powoduje u mnie dreszcze. To przecież tu wydarzył się śmiertelny wypadek na tegorocznym Maratonie Podróżnika. Jedziemy z Janosikiem dokładnie tą drogą. Mijamy most. Po lewej jest zaśmiecony plac targowy, natomiast prosto droga prowadzi pod górę, do centrum.
W upalnym dziś centrum Warki zjadam lody. To wystarcza mi za jedzenie. Przez tą gorączkę nie bardzo czuję głód.
Po 184 km dojeżdżam do Ojrzanowa. Pewnie bym nie zapamiętała tej miejscowości, gdyby nie miód. Już od jakiegoś czasu rozglądałam się za ogłoszeniami o sprzedaży miodu, jakie czasem można spotkać na płatach. W końcu tu jest tyle sadów! No i w końcu jest – właśnie tu! Właścicielka zaprasza mnie do swojego garażu. Są w nim całe półki zastawione słoikami miodu. Wybieram akacjowo-spadziowy, a wtedy ona proponuje lipowy, który właśnie jest zlewany ze sporej kadzi. Nigdy w życiu nie miałam okazji kupić tak świeżego miodu! Oczywiście biorę. No i w ten sposób,, dociążona dwoma litrowymi słoikami, jadę dalej.
Na ostatnich kilometrach moja trasa znowu przytula się do S8. Potem jeszcze zaliczam Lesznowolę, Raszyn, Michałowice – i to tyle na dziś.
Zdjęcia
Zaliczone gminy: Regnów, Sadkowice, Błędów, Mogielnica, Wyśmierzyce, Radzanów, Stromiec, Grabów nad Pilicą, Warka, Jasieniec, Chynów, Nadarzyn, Lesznowola, Raszyn, Michałowice (15 gmin).
Ciąg dalszy
Podwarszawskie gminobranie (3)
Piątek, 21 czerwca 2019 Kategoria do 150, Kocia czytelnia
Km: | 116.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:56 | km/h: | 16.75 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 323m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rankiem odczyn zapalny po przedwczorajszym użądleniu ma się
świetnie, a nawet lepiej – sytuacja jest zdecydowanie rozwojowa. Miejsce
użądlenia czerwone i spuchnięte. Za to problemy trawienne szczęśliwie minęły.
Smaruję swędzące zaczerwienienie Cortyzonem i jadę podbijać gminy Legionowo i
Jabłonna. Nie wysilam się specjalnie – jadę w tę i z powrotem jedną i tą samą
drogą, tj. ścieżką rowerową wzdłuż bardzo ruchliwej drogi. Od rana gorąc, no i ten
ruch… pełno samochodów, hałas. Nie jest tu zbyt fajnie. W Legionowie wsiadam w
pociąg Kolei Mazowieckich, w których można rower przewieźć bezpłatnie i jadę do
Piastowa.
Wizytę w tej gminie zaczynam na słodko, w cukierni. Biorę
lekkie ciasto owocowe z galaretką (owoców jest bardzo dużo) oraz kawę.
Nastrojona zdecydowanie optymistycznie, ruszam przed siebie. Jazda niestety
szybko przestaje iść dobrze. Z każdym kolejnym kilometrem jest gorzej – gorąco i
ogromny ruch! Telepię się zatem ścieżkami rowerowymi. Beznadziejna, wybijająca
nadgarstki, kostka, wysokie krawężniki, piesi, pieski, dzieciaki, jazgot
silników samochodów, milion zatrzymań na światłach. Kiedy w końcu wyjeżdżam za
Grodzisk Mazowiecki, robi się znośniej. Uff,
to co najgorsze chyba już za mną.
Nieprzyjemnie robi się ponownie niecałe 30 km dalej, gdy wjeżdżam na drogę wojewódzką nr 719 łączącą Grodzisk i Skierniewice. Kiedy w Puszczy Mariańskiej wreszcie zjeżdżam z tej szosy, czuję dużą ulgę. Dalej jest już o wiele lepiej. I tylko coraz bardziej sine niebo każe przypuszczać, że nadciąga burza. Jadę tej burzy naprzeciw. Przed Białą Rawską zaczynają się sady owocowe. Natomiast gdy wjeżdżam do samej Białej, zaczyna grzmieć i padać. Jadę szybko, by znaleźć jakąś wiatę i przeczekać deszcz. W centrum znajduję dwie. Pod jedną stoi już mały tłumek ludzi, pod drugą siedzi facet w łachmanach, wyglądający na pijanego. Podjeżdżam, na chwilę przystaję i czuję nieprzyjemny zapach, robi mi się lekko niedobrze… jegomość patrzy zaciekawiony, jeszcze chwila i chyba przemówi… Stop! Wsiadam na rower i jadę w deszcz. Nie ubieram się nawet, tylko lecę ile sił w nogach desperacko wypatrując jakichś godnych krzaków na nocleg. Zamiast krzaków, znajduję ładny las. Zaraz na wyjeździe z miasteczka.
Namiot rozbijam w padającym deszczu, słuchając pomruków burzy. Nie lubię gotować w zamkniętym przedsionku namiotu i prawie tego nie robię. Dziś jednak jest jeden z tych dni, gdy robię wyjątek.
Zdjęcia
Zaliczone gminy: Legionowo, Jabłonna, Piastów, Pruszków, Brwinów, Podkowa Leśna, Milanówek, Grodzisk Mazowiecki, Baranów, Jaktorów, Kowiesy, Biała Rawska (12 gmin).
Ciąg dalszy
Nieprzyjemnie robi się ponownie niecałe 30 km dalej, gdy wjeżdżam na drogę wojewódzką nr 719 łączącą Grodzisk i Skierniewice. Kiedy w Puszczy Mariańskiej wreszcie zjeżdżam z tej szosy, czuję dużą ulgę. Dalej jest już o wiele lepiej. I tylko coraz bardziej sine niebo każe przypuszczać, że nadciąga burza. Jadę tej burzy naprzeciw. Przed Białą Rawską zaczynają się sady owocowe. Natomiast gdy wjeżdżam do samej Białej, zaczyna grzmieć i padać. Jadę szybko, by znaleźć jakąś wiatę i przeczekać deszcz. W centrum znajduję dwie. Pod jedną stoi już mały tłumek ludzi, pod drugą siedzi facet w łachmanach, wyglądający na pijanego. Podjeżdżam, na chwilę przystaję i czuję nieprzyjemny zapach, robi mi się lekko niedobrze… jegomość patrzy zaciekawiony, jeszcze chwila i chyba przemówi… Stop! Wsiadam na rower i jadę w deszcz. Nie ubieram się nawet, tylko lecę ile sił w nogach desperacko wypatrując jakichś godnych krzaków na nocleg. Zamiast krzaków, znajduję ładny las. Zaraz na wyjeździe z miasteczka.
Namiot rozbijam w padającym deszczu, słuchając pomruków burzy. Nie lubię gotować w zamkniętym przedsionku namiotu i prawie tego nie robię. Dziś jednak jest jeden z tych dni, gdy robię wyjątek.
Zdjęcia
Zaliczone gminy: Legionowo, Jabłonna, Piastów, Pruszków, Brwinów, Podkowa Leśna, Milanówek, Grodzisk Mazowiecki, Baranów, Jaktorów, Kowiesy, Biała Rawska (12 gmin).
Ciąg dalszy
Podwarszawskie gminobranie (2)
Czwartek, 20 czerwca 2019 Kategoria do 200, Kocia czytelnia
Km: | 190.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 09:42 | km/h: | 19.64 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 290m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano nie wstałam aż tak wcześnie, bo spać poszłam przecież
dopiero ok. 1 w nocy. Kiedyś w końcu trzeba odpocząć. Kiedy budzik zadzwonił,
było już zupełnie jasno. Śniadanie, kawa i w drogę. Chociaż… zanim ruszyłam i
wyszłam z lasu, coś nieprzyjemnie ugryzło mnie w nogę. Ból, pieczenie,
Cortyzon. Jakoś trzeba sobie radzić.
Od samego początku było mocno ciepło, a sama trasa była mało urozmaicona. Zaczęłam od przemieszczania się drogami technicznymi wzdłuż trasy S8. Trochę głośno od sunących nią samochodów, ale spokojnie, bo sama droga techniczna była praktycznie zupełnie pusta. Na wjeździe do Wyszkowa Orlen i postój. Zakupy nieco inne niż zwykle i w drogę! W Wyszkowie przekraczam mostem Bug i znowu wskakuję na szosę idącą wzdłuż S8. Kilometry uciekają szybko.
Obiad zjadam w Łochowie. Miła restauracja. Wybieram chłodnik pomidorowy i na główne rybę z ziemniakami. O ile drugie danie było pyszne, to chłodnik okazał się kompletną klapą. Zamiast pomidorów dominował w nim por i to surowy. Zjadłam trochę tego, bo głupio mi było oddać nietknięty talerz i to był poważny błąd. Bardzo szybko zaczęłam czuć się źle. Por i cebula to praktycznie to samo, a ja przecież nie mogę jeść cebuli! Za tę lekkomyślność płacę srodze marnym samopoczuciem aż do końca dnia. Dalsza droga to w zasadzie jest już tylko człapanie. Zaliczam wymęczona problemami trawiennymi kolejne gminy: Wołomin, Kobyłka, Marki – wszystko na jedno kopyto. Ruch znaczny. Jedynie Ząbki były ok. Jakoś nie pasowały do pozostałych gmin. Ząbki będę wspominać dobrze.
Nierówną walkę z niestrawnością kończę na stacji metra. Korzystam z komunikacji, by dostać się do gmin Legionowo i Jabłonna. Średnio mnie bawi jeżdżenie po wielkiej miejskiej aglomeracji, więc odpuszczam sobie całe te atrakcje związane z przejazdem na północ Warszawy rowerem. W końcu gminy, przez które trzeba by się przebijać mam już zaliczone od dłuższego czasu.
Zdjecia
Zaliczone gminy: Dąbrówka, Zabrodzie, Wyszków, Brańszczyk, Brok, Małkinia Górna, Sadowne, Stoczek, Łochów, Jadów, Strachówka, Wołomin, Kobyłka, Marki, Zielonka, Ząbki (16 gmin).
Ciąg dalszy
Od samego początku było mocno ciepło, a sama trasa była mało urozmaicona. Zaczęłam od przemieszczania się drogami technicznymi wzdłuż trasy S8. Trochę głośno od sunących nią samochodów, ale spokojnie, bo sama droga techniczna była praktycznie zupełnie pusta. Na wjeździe do Wyszkowa Orlen i postój. Zakupy nieco inne niż zwykle i w drogę! W Wyszkowie przekraczam mostem Bug i znowu wskakuję na szosę idącą wzdłuż S8. Kilometry uciekają szybko.
Obiad zjadam w Łochowie. Miła restauracja. Wybieram chłodnik pomidorowy i na główne rybę z ziemniakami. O ile drugie danie było pyszne, to chłodnik okazał się kompletną klapą. Zamiast pomidorów dominował w nim por i to surowy. Zjadłam trochę tego, bo głupio mi było oddać nietknięty talerz i to był poważny błąd. Bardzo szybko zaczęłam czuć się źle. Por i cebula to praktycznie to samo, a ja przecież nie mogę jeść cebuli! Za tę lekkomyślność płacę srodze marnym samopoczuciem aż do końca dnia. Dalsza droga to w zasadzie jest już tylko człapanie. Zaliczam wymęczona problemami trawiennymi kolejne gminy: Wołomin, Kobyłka, Marki – wszystko na jedno kopyto. Ruch znaczny. Jedynie Ząbki były ok. Jakoś nie pasowały do pozostałych gmin. Ząbki będę wspominać dobrze.
Nierówną walkę z niestrawnością kończę na stacji metra. Korzystam z komunikacji, by dostać się do gmin Legionowo i Jabłonna. Średnio mnie bawi jeżdżenie po wielkiej miejskiej aglomeracji, więc odpuszczam sobie całe te atrakcje związane z przejazdem na północ Warszawy rowerem. W końcu gminy, przez które trzeba by się przebijać mam już zaliczone od dłuższego czasu.
Zdjecia
Zaliczone gminy: Dąbrówka, Zabrodzie, Wyszków, Brańszczyk, Brok, Małkinia Górna, Sadowne, Stoczek, Łochów, Jadów, Strachówka, Wołomin, Kobyłka, Marki, Zielonka, Ząbki (16 gmin).
Ciąg dalszy
Podwarszawskie gminobranie (1)
Środa, 19 czerwca 2019 Kategoria do 50, Kocia czytelnia
Km: | 21.90 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 78m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziwna to była podróż koleją. Zabrakło miejscówek, więc
poszłam z rowerem do ostatniego wagonu. Wagon ten był 1 klasą. Kiedy przyszedł
konduktor, współpasażerowie zaczęli się skarżyć na duchotę, gorąco i brak
klimatyzacji. „Państwo nie płacicie za klimatyzację, Państwo płacicie za
przewóz” – odparł konduktor. Wszystkich nas kompletnie zamurowało. Nikt nie
spodziewał się takiego… wyjaśnienia.
Wobec alternatywy, czy dopłacić do 1 klasy, czy przejść wagon dalej, pozostawiłam rower pod okiem towarzyszy kolejowej niedoli i poszłam do sąsiedniego wagonu. Warunki były zupełnie podobne – też tkwiłam na korytarzu. Tkwienie w korytarzu 1 klasy nie różni się niczym od tkwienia na korytarzu 2 klasy. Więc po co przepłacać? Na Warszawie Centralnej pociąg stał chwilę dłużej, więc przemieściłam się wraz z rowerem do 2 klasy. A potem… na godzinę utknęliśmy na Warszawie Wschodniej, bo czekaliśmy na inny pociąg. W rezultacie w Tłuszczu wysiadłam w nocy. Jeszcze tylko małe zakupy na stacji, bo jutro przecież Boże Ciało i pognałam szukać miejscówki noclegowej. Tę znalazłam bardzo szybko.
Wobec alternatywy, czy dopłacić do 1 klasy, czy przejść wagon dalej, pozostawiłam rower pod okiem towarzyszy kolejowej niedoli i poszłam do sąsiedniego wagonu. Warunki były zupełnie podobne – też tkwiłam na korytarzu. Tkwienie w korytarzu 1 klasy nie różni się niczym od tkwienia na korytarzu 2 klasy. Więc po co przepłacać? Na Warszawie Centralnej pociąg stał chwilę dłużej, więc przemieściłam się wraz z rowerem do 2 klasy. A potem… na godzinę utknęliśmy na Warszawie Wschodniej, bo czekaliśmy na inny pociąg. W rezultacie w Tłuszczu wysiadłam w nocy. Jeszcze tylko małe zakupy na stacji, bo jutro przecież Boże Ciało i pognałam szukać miejscówki noclegowej. Tę znalazłam bardzo szybko.
Ciąg dalszy