Wpisy archiwalne w kategorii
Wakacje na Ścianie Wschodniej
Dystans całkowity: | 127.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Suma podjazdów: | 550 m |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 127.70 km |
Więcej statystyk |
Wakacje na Ścianie 1
Sobota, 10 czerwca 2017 Kategoria do 150, Kocia czytelnia, Wakacje na Ścianie Wschodniej
Uczestnicy
Km: | 127.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 550m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ściana Wschodnia to tereny, których zupełnie nie znałam. Namówiłam więc Michała, aby na krótkie wakacje pojechać na wschód i zahaczyć przy okazji o Ukrainę, bo tam też jeszcze mnie nie było.
Wyjazd zaczynamy w sobotni poranek od dotarcia na dworzec kolejowy Warszawa Centralna. Pociąg do Suwałk, na który czekamy, zupełnie nie jest przystosowany do przewozu rowerów. Niby dwa przedziały mają wywieszone na szybkach informacje, że to miejsca na rowery, jednak nijak to nie chce zagrać: w tych przedziałach są normalne siedzenia dla pasażerów. W każdym z nich gniotą się po dwie osoby i po dwa rowery. Więcej nie wejdzie. W całym wagonie pełno jednak jest rowerów, bo nie tylko my wpadliśmy na pomysł, by w pierwszej połowie czerwca wybrać się na wschód. Nasze rowery stoją zatem na wąskim korytarzyku. Co chwilę ktoś przechodzi i je trąca, przestawia. Na początku to denerwuje nieco, no ale ile w końcu można się stresować? Przecież właśnie zaczynają się wakacje.
Witaj przygodo!
Pełną niezwykłych przeżyć podróż koleją kończymy na polskim Biegunie Zimna - w Suwałkach. Robimy pamiątkowe foty przy pięknym budynku dworca i zaczynamy nasze leniwe przetaczanie się po Ścianie Wschodniej.
Każdy pretekst do postoju jest dobry, czyż nie? :) A jeśli jest się akurat nad pięknym jez. Wigry, to tym bardziej. Tu żaglówka, tam urokliwy pomostek wędkarski - nie można przejechać obojętnie. Trzeba przystanąć i zachwycić się tym pięknem oraz spokojem.
Wigry to nie tylko jezioro, ale też miejscowość z pokamedulskim klasztorem. Michał już tu kiedyś był i wie, że warto podjechać. Jedziemy zatem, a przed dojazdem do klasztoru, przysiadamy nad jeziorem i raczymy się lodami.
Za Wysokim Mostem wjeżdżam w teren. Trochę piachu, kamieni, ale na ogół da się jakoś ślamazarnie i nieporadnie jechać. Nie pali się, są wakacje. Jest czas i na spacer z rowerem po piachu i na robienie zdjęć drewnianym domkom. W międzyczasie buntuje się moja elektronika. Współpracy odmawiają pulsometr oraz rowerowy licznik.
Wyjazd zaczynamy w sobotni poranek od dotarcia na dworzec kolejowy Warszawa Centralna. Pociąg do Suwałk, na który czekamy, zupełnie nie jest przystosowany do przewozu rowerów. Niby dwa przedziały mają wywieszone na szybkach informacje, że to miejsca na rowery, jednak nijak to nie chce zagrać: w tych przedziałach są normalne siedzenia dla pasażerów. W każdym z nich gniotą się po dwie osoby i po dwa rowery. Więcej nie wejdzie. W całym wagonie pełno jednak jest rowerów, bo nie tylko my wpadliśmy na pomysł, by w pierwszej połowie czerwca wybrać się na wschód. Nasze rowery stoją zatem na wąskim korytarzyku. Co chwilę ktoś przechodzi i je trąca, przestawia. Na początku to denerwuje nieco, no ale ile w końcu można się stresować? Przecież właśnie zaczynają się wakacje.
Witaj przygodo!
Pełną niezwykłych przeżyć podróż koleją kończymy na polskim Biegunie Zimna - w Suwałkach. Robimy pamiątkowe foty przy pięknym budynku dworca i zaczynamy nasze leniwe przetaczanie się po Ścianie Wschodniej.
Każdy pretekst do postoju jest dobry, czyż nie? :) A jeśli jest się akurat nad pięknym jez. Wigry, to tym bardziej. Tu żaglówka, tam urokliwy pomostek wędkarski - nie można przejechać obojętnie. Trzeba przystanąć i zachwycić się tym pięknem oraz spokojem.
Wigry to nie tylko jezioro, ale też miejscowość z pokamedulskim klasztorem. Michał już tu kiedyś był i wie, że warto podjechać. Jedziemy zatem, a przed dojazdem do klasztoru, przysiadamy nad jeziorem i raczymy się lodami.
Za Wysokim Mostem wjeżdżam w teren. Trochę piachu, kamieni, ale na ogół da się jakoś ślamazarnie i nieporadnie jechać. Nie pali się, są wakacje. Jest czas i na spacer z rowerem po piachu i na robienie zdjęć drewnianym domkom. W międzyczasie buntuje się moja elektronika. Współpracy odmawiają pulsometr oraz rowerowy licznik.
Jedziemy przez przepastne lasy, a potem przez rozległe łąki. Pustawo tu i spokojnie. Samochodów mało, ludzi też. Pod koniec dnia pojawiają się małe góreczki. W Kuźnicy, pod białoruską granicą, robimy zakupy na wieczór. Pora kończyć jazdę na dziś.
Mapa:
Zdjęcia
Zaliczone gminy: Lipsk, Nowy Dwór, Sidra, Kuźnica (4 gminy).
Ciąg dalszy