Wisła 1200 (5)
Środa, 10 lipca 2019 Kategoria Kocia czytelnia, do 200
Km: | 168.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 868m | Sprzęt: Terenówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano znowu ciężko jest wstać. Jednak trzeba się przełamać.
Schodzimy po rowery i niespodzianka. Kiedyśmy wczoraj wieczorem tu przyjechali,
nasze rowery były jedynymi. Teraz jest tu tych rowerów całkiem sporo. Inni też
tu śpią!
Wychodzimy na zewnątrz. Szybko robi się trudno. Teren, górki, na które trzeba wpychać rower. No i atrakcja – przeprawa przez rzeczkę, na której zamiast mostku jest łódka. Łódka ustawiona w poprzek. Można na nią wejść i przejść przez nią na drugi brzeg. Prawdziwy smaczek!
Dalej jest trochę łatwiejszego terenu, który przechodzi w zaskakująco trudne podejścia i zejścia. Wiatr tego dnia mamy przeciwny i jest to wiatr zimny. To już kolejny dzień jazdy pod wiatr. Raz po raz są przelotne deszczyki.
W Płocku, gdy w końcu tu docieramy, idziemy na obiad. Odpoczywamy od wiatru. Do dania głównego biorę wielką szklanicę herbaty z sokiem malinowym, cytryną i goździkami. Coś niedobrego dzieje się z moją łydką. Chyba za dużo pchania roweru po stromiznach i coś sobie naciągnęłam. Boli dość mocno. Próbuję to rozmasować, ale mało pomaga. Po obiedzie, przez ten ból, trudno jest ruszyć. Zatrzymujemy się pod jedną z wiat przystankowych. Z takim bólem ciężko jest jechać. Próbuję znowu to rozmasować. Daję do tego jeszcze grubą warstwę leku przeciwzapalnego i przeciwbólowego. Zalepiam to opatrunkiem i jedziemy. Jest tak jakby lepiej. Dziś odwiedzamy jeszcze Włocławek, choć jadąc wschodnim brzegiem Wisły, w zasadzie mijamy to miasto bokiem. Fajnie, że obiad zjedliśmy w Płocku.
Tego dnia jest jeszcze jeden trudniejszy odcinek nad rzeką.
Potem już łatwiejsze ścieżki, a nawet trochę szosy. W miejscowości o ciekawej nazwie Stary Bógpomóż jesteśmy pod wieczór. Jedziemy jeszcze trochę i gdy szosa przechodzi w teren, kawałek za tabliczką informującą, że wjeżdżamy na teren obszaru Natura 2000 Włocławska Dolina Wisły, rozbijamy w lesie namioty.
Ciąg dalszy
Wychodzimy na zewnątrz. Szybko robi się trudno. Teren, górki, na które trzeba wpychać rower. No i atrakcja – przeprawa przez rzeczkę, na której zamiast mostku jest łódka. Łódka ustawiona w poprzek. Można na nią wejść i przejść przez nią na drugi brzeg. Prawdziwy smaczek!
Dalej jest trochę łatwiejszego terenu, który przechodzi w zaskakująco trudne podejścia i zejścia. Wiatr tego dnia mamy przeciwny i jest to wiatr zimny. To już kolejny dzień jazdy pod wiatr. Raz po raz są przelotne deszczyki.
W Płocku, gdy w końcu tu docieramy, idziemy na obiad. Odpoczywamy od wiatru. Do dania głównego biorę wielką szklanicę herbaty z sokiem malinowym, cytryną i goździkami. Coś niedobrego dzieje się z moją łydką. Chyba za dużo pchania roweru po stromiznach i coś sobie naciągnęłam. Boli dość mocno. Próbuję to rozmasować, ale mało pomaga. Po obiedzie, przez ten ból, trudno jest ruszyć. Zatrzymujemy się pod jedną z wiat przystankowych. Z takim bólem ciężko jest jechać. Próbuję znowu to rozmasować. Daję do tego jeszcze grubą warstwę leku przeciwzapalnego i przeciwbólowego. Zalepiam to opatrunkiem i jedziemy. Jest tak jakby lepiej. Dziś odwiedzamy jeszcze Włocławek, choć jadąc wschodnim brzegiem Wisły, w zasadzie mijamy to miasto bokiem. Fajnie, że obiad zjedliśmy w Płocku.
Tego dnia jest jeszcze jeden trudniejszy odcinek nad rzeką.
Potem już łatwiejsze ścieżki, a nawet trochę szosy. W miejscowości o ciekawej nazwie Stary Bógpomóż jesteśmy pod wieczór. Jedziemy jeszcze trochę i gdy szosa przechodzi w teren, kawałek za tabliczką informującą, że wjeżdżamy na teren obszaru Natura 2000 Włocławska Dolina Wisły, rozbijamy w lesie namioty.
Ciąg dalszy
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!