Most, którego nie było
Sobota, 23 marca 2019 Kategoria do 150, Kocia czytelnia
Km: | 122.90 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 455m | Sprzęt: Terenówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Budzę się wcześnie, ale nie wstajemy jeszcze. Mamy czas. Idę zatem na spacer, zobaczyć jezioro Afryka w świetle budzącego się dnia. Wczoraj, późnym wieczorem, było widać całkiem sporo, bo noc trafiła się ładna, księżycowa. Jednak poranki mają w sobie coś magicznego. Zwiewność, delikatność.
Po śniadaniu podjeżdżamy do wieży widokowej. Wdrapujemy się na górę i podziwiamy krajobraz. Są to lasy oraz jezioro, nad którym spaliśmy. Bardzo ładne tereny. Początek dzisiejszej trasy, to trochę błądzenia - chwilowo jedziemy tylko na moim GPSie, no i nawigując w terenie trochę nas gubię. Nawigowanie w terenie to jest zupełnie inna zabawa, niż na szosie. Łatwo o pomyłkę, trzeba być bardzo uważnym, by potem nie musieć się wracać. Po kilku próbach wbicia się we właściwą ścieżkę, jesteśmy w końcu nad rzeczką. Niestety okazuje się, że nie ma mostku, który powinien tu być. Tracimy nieco czasu na objazd inną drogą. Nic to jednak nie szkodzi - pogoda jest wprost piękna, a godzina jeszcze młoda. Czuć zapach wiosny w powietrzu, słychać śpiew ptaków i widać jak przyroda powoli budzi się do życia po zimowym śnie.
Lubuskie częstuje nas brukami. Tutaj nawet drogi wojewódzkie mają - przynajmniej w części - brukowane, stare nawierzchnie. Na rowerach MTB nie są one jednak dokuczliwe.
Nadleśnictwo Świętoszów, jezioro Święte - nasze pierwsze dzisiejsze bagna. Wchodzimy na wieżę widokową. Jest wspaniale. Cicho, spokojnie, widokowo. Jaka szkoda, że jesteśmy tu w środku dnia! Aż chciałoby się zostać do wieczora. Siedzimy tu dłuższą chwilę, a potem wsiadamy na rowery i jedziemy dalej. Czekają na nas kolejne piękne miejsca.
Późnym popołudniem docieramy do Przemkowa. Robimy zakupy na noc i na jutrzejszy poranek. Jutro niedziela bez handlu i poza stacjami paliw, trudno będzie cokolwiek kupić. Nieco obładowani jedziemy na Przemkowskie Bagno. Bardzo długa, drewniana kładka przerzucona przez mokradła prowadzi do wieży widokowej. Niektóre deseczki są już mocno podniszczone, dwie zarwane, niektóre... chybotliwe. Miejscami czuję się niepewnie - idę więc kładką ostrożnie. Kiedy docieram pod wieżę, Michał już tam jest. Poza nami są tu też inni ludzie, choć tłoku zdecydowanie nie ma. Jesteśmy w idealnym momencie - słońce powoli zachodzi i rozpoczyna się wieczorny spektakl barw.
Dzień dobiega końca, pora zejść na niepewny, podmokły ląd. Pora pojechać na nocleg.
ZdjęciaPo śniadaniu podjeżdżamy do wieży widokowej. Wdrapujemy się na górę i podziwiamy krajobraz. Są to lasy oraz jezioro, nad którym spaliśmy. Bardzo ładne tereny. Początek dzisiejszej trasy, to trochę błądzenia - chwilowo jedziemy tylko na moim GPSie, no i nawigując w terenie trochę nas gubię. Nawigowanie w terenie to jest zupełnie inna zabawa, niż na szosie. Łatwo o pomyłkę, trzeba być bardzo uważnym, by potem nie musieć się wracać. Po kilku próbach wbicia się we właściwą ścieżkę, jesteśmy w końcu nad rzeczką. Niestety okazuje się, że nie ma mostku, który powinien tu być. Tracimy nieco czasu na objazd inną drogą. Nic to jednak nie szkodzi - pogoda jest wprost piękna, a godzina jeszcze młoda. Czuć zapach wiosny w powietrzu, słychać śpiew ptaków i widać jak przyroda powoli budzi się do życia po zimowym śnie.
Lubuskie częstuje nas brukami. Tutaj nawet drogi wojewódzkie mają - przynajmniej w części - brukowane, stare nawierzchnie. Na rowerach MTB nie są one jednak dokuczliwe.
Nadleśnictwo Świętoszów, jezioro Święte - nasze pierwsze dzisiejsze bagna. Wchodzimy na wieżę widokową. Jest wspaniale. Cicho, spokojnie, widokowo. Jaka szkoda, że jesteśmy tu w środku dnia! Aż chciałoby się zostać do wieczora. Siedzimy tu dłuższą chwilę, a potem wsiadamy na rowery i jedziemy dalej. Czekają na nas kolejne piękne miejsca.
Późnym popołudniem docieramy do Przemkowa. Robimy zakupy na noc i na jutrzejszy poranek. Jutro niedziela bez handlu i poza stacjami paliw, trudno będzie cokolwiek kupić. Nieco obładowani jedziemy na Przemkowskie Bagno. Bardzo długa, drewniana kładka przerzucona przez mokradła prowadzi do wieży widokowej. Niektóre deseczki są już mocno podniszczone, dwie zarwane, niektóre... chybotliwe. Miejscami czuję się niepewnie - idę więc kładką ostrożnie. Kiedy docieram pod wieżę, Michał już tam jest. Poza nami są tu też inni ludzie, choć tłoku zdecydowanie nie ma. Jesteśmy w idealnym momencie - słońce powoli zachodzi i rozpoczyna się wieczorny spektakl barw.
Dzień dobiega końca, pora zejść na niepewny, podmokły ląd. Pora pojechać na nocleg.
Ciąg dalszy
komentarze
Dużo spokoju i jezioro dobrej energii. Tylko czytać i czerpać. :)
lutra - 19:04 niedziela, 31 marca 2019 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!