Trans Am Bike Race (24)
Poniedziałek, 25 czerwca 2018 Kategoria do 200, Kocia czytelnia, Trans Am Bike Race 2018
Km: | 175.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 1939m | Sprzęt: Kolarzówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano budzę się w nieco lepszym stanie. Odczyn po użądleniu
zmalał, uczucie ogólnego rozbicia też uciekło. To bardzo dobrze, dzięki temu
mam w sobie energię do zmagań z pagórami Missouri. Poranek jest mglisty i
parny. Nie są to łatwe warunki do jazdy.
Coraz większym problemem stają się biegające luzem psy. Psy gonią, atakują. Generalnie prawie wszystkie są agresywne i trzeba się przed nimi bronić. Okazuje się, że najlepszą obroną jest psikanie w nie gazem lub zatrzymanie się. Wtedy odpuszczają. Psie sytuacje kosztują dużo nerwów, odbierają też radość z jazdy. Każdy przejazd przez miejscowość związany jest z ryzykiem spotkania wrednego psiura lub całej psiurskiej sfory. Po wczorajszej akcji, gdy zaatakowało mnie aż 6 psów podobnych do pitbulli, serdecznie znielubiłam psy. Pies to nie jest przyjaciel człowieka. Pies to PROBLEM!!! Poza tym cały czas jest stromo pod górę, albo stromo w dół. W tych warunkach szybkie zatrzymanie się, by pies odpuścił atak, nie zawsze jest wykonalne. W każdym razie ciągła czujność i stres przy każdym wjeździe do miejscowości są męczące.
Podczas krótkiego odpoczynku przy drodze, mija mnie dwóch chłopaków na rowerach. Siedzę akurat oparta o barierkę drogową i jem chipsy. Zatrzymują się i chwilę gadamy o wyścigu. Oni jadą jego trasą. Do granicy ze stanem Illinois jeszcze jakieś 100 km. Mówią, że jeśli idzie o stromizny, to Missouri jest najcięższym stanem. Uśmiechając się krzepiąco dodają, że wkrótce będę mieć to już za sobą. Czyli wkrótce będzie lepiej! Uśmiecham się również. W głowie mojej siedzi jednak myśl, wspomnienie spotkania z dziewczynami na wyjeździe z Kansas – one mówiły, że w Missouri jest ciężko, natomiast najciężej jest na końcu, w Virginii.
Nie dumam zbyt długo. Kolejny podjazd sprawia, że myśli uciekają i zastępuje je swojska pustka w głowie. Skupienie wyłącznie na jeździe i otaczającej rzeczywistości. Lubię ten stan.
Do granicy stanów dojeżdżam wieczorem. Końcówka to były w większości zjazdy, a przed samą granicą zrobiło się w zasadzie… płasko. A to niespodzianka! Wreszcie mogłam porządniej depnąć. Jeszcze tylko szybkie zakupy wieczorne na stacji i już pędzę na spotkanie z Illinois. Na plecach mam burzę. Grzmi i niebo wygląda złowrogo. Jednak nie pada. Na rzece Missisipi most jest w remoncie. Ruch wahadłowy. Jadę w sznurze samochodów. Widoki są super, jednak nie sposób się tu zatrzymać na zdjęcie – nie ma gdzie i jak. Wyciągam aparat i szybko pstrykam jedną jedyną fotkę podczas jazdy. Wychodzi nieco krzywo, ale nieważne. Mam pamiątkę!
W narastającym zmroku melduję się pod tablicą stanową z napisem Illinois.
Robię fotkę i zaczynam podjazd znad rzeki. Podjazd jest stromy i długawy. Jakoś tak dziwnie przypomina to co było w Missouri. Szybciej, szybciej – myślę – burza goni. W końcu dotaczam się do centrum miejscowości Chester. Jest tu piękna, stara poczta. Czas na sen.
Burza już nie martwi mnie.
Mapa
Ciąg dalszy
Coraz większym problemem stają się biegające luzem psy. Psy gonią, atakują. Generalnie prawie wszystkie są agresywne i trzeba się przed nimi bronić. Okazuje się, że najlepszą obroną jest psikanie w nie gazem lub zatrzymanie się. Wtedy odpuszczają. Psie sytuacje kosztują dużo nerwów, odbierają też radość z jazdy. Każdy przejazd przez miejscowość związany jest z ryzykiem spotkania wrednego psiura lub całej psiurskiej sfory. Po wczorajszej akcji, gdy zaatakowało mnie aż 6 psów podobnych do pitbulli, serdecznie znielubiłam psy. Pies to nie jest przyjaciel człowieka. Pies to PROBLEM!!! Poza tym cały czas jest stromo pod górę, albo stromo w dół. W tych warunkach szybkie zatrzymanie się, by pies odpuścił atak, nie zawsze jest wykonalne. W każdym razie ciągła czujność i stres przy każdym wjeździe do miejscowości są męczące.
Podczas krótkiego odpoczynku przy drodze, mija mnie dwóch chłopaków na rowerach. Siedzę akurat oparta o barierkę drogową i jem chipsy. Zatrzymują się i chwilę gadamy o wyścigu. Oni jadą jego trasą. Do granicy ze stanem Illinois jeszcze jakieś 100 km. Mówią, że jeśli idzie o stromizny, to Missouri jest najcięższym stanem. Uśmiechając się krzepiąco dodają, że wkrótce będę mieć to już za sobą. Czyli wkrótce będzie lepiej! Uśmiecham się również. W głowie mojej siedzi jednak myśl, wspomnienie spotkania z dziewczynami na wyjeździe z Kansas – one mówiły, że w Missouri jest ciężko, natomiast najciężej jest na końcu, w Virginii.
Nie dumam zbyt długo. Kolejny podjazd sprawia, że myśli uciekają i zastępuje je swojska pustka w głowie. Skupienie wyłącznie na jeździe i otaczającej rzeczywistości. Lubię ten stan.
Do granicy stanów dojeżdżam wieczorem. Końcówka to były w większości zjazdy, a przed samą granicą zrobiło się w zasadzie… płasko. A to niespodzianka! Wreszcie mogłam porządniej depnąć. Jeszcze tylko szybkie zakupy wieczorne na stacji i już pędzę na spotkanie z Illinois. Na plecach mam burzę. Grzmi i niebo wygląda złowrogo. Jednak nie pada. Na rzece Missisipi most jest w remoncie. Ruch wahadłowy. Jadę w sznurze samochodów. Widoki są super, jednak nie sposób się tu zatrzymać na zdjęcie – nie ma gdzie i jak. Wyciągam aparat i szybko pstrykam jedną jedyną fotkę podczas jazdy. Wychodzi nieco krzywo, ale nieważne. Mam pamiątkę!
W narastającym zmroku melduję się pod tablicą stanową z napisem Illinois.
Robię fotkę i zaczynam podjazd znad rzeki. Podjazd jest stromy i długawy. Jakoś tak dziwnie przypomina to co było w Missouri. Szybciej, szybciej – myślę – burza goni. W końcu dotaczam się do centrum miejscowości Chester. Jest tu piękna, stara poczta. Czas na sen.
Burza już nie martwi mnie.
Mapa
Ciąg dalszy
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!