Dolnośląska Jesień (2)
Sobota, 30 września 2017 Kategoria do 200, Kocia czytelnia
Km: | 173.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 1217m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Poranek jest chłodny. 5 stopni
powyżej zera. Piję kawę 3w1, jem śniadanie i przedzieram się przez
chwastowisko do drogi. Idąc zdejmuję spacerującego po rękawiczce kleszcza.
Prawie każda miejscowość, przez którą jadę ma zachowaną starą, zabytkową drogę - jest to kamienny bruk. Okropne do jazdy są te bruki, nic
przyjemnego wytrząsać się na nich. Na szczęście to nigdy nie trwa długo. Wraz z
końcem zabudowań, wraca każdorazowo asfalt. W końcu to nie lubuskie lecz
dolnośląskie!
W Legnickim Polu uwagę zwraca bazylika pw. św. Jadwigi. Jest ogromna i ten ogrom w tak niedużej wiosce może zaskakiwać. Okazuje się, że jest ona częścią byłego zespołu klasztornego Benedyktynów. Jedną z ostatnich wiosek, gdzie trzęsę się na kamiennym bruku jest Winnica. Brukowany zjazd jest na aluminiowym rowerze bez jakiejkolwiek amortyzacji wyjątkowo nieprzyjemny i wstrząsający. Świat skacze mi przed oczami i czuję, że nie do końca panuję nad sytuacją. Oddycham z ulgą, gdy wreszcie to wytrząsanie się kończy.
Kiedy osiągam Chojnów, jest około południa. Jestem już mocno głodna, więc zachęcona smakowitymi zapachami wchodzę do pizzerii w centrum. Zamiast pizzy wolę jednak makaron, który nie jest tak ciężki i po którym jest łatwiej z powrotem wsiąść na rower. Kiedy ruszam, trasa odbija na południe i muszę walczyć z mocnym, zimnym wiatrem. Docieram do Olszanicy. Wieś jest długa, a droga przez nią idąca w całości wiedzie pod górę.
Bolesławiec jest jedynym na trasie miasteczkiem, którego nie zwiedzam. W drodze do centrum spotykam dużą grupę podpitych młodych facetów. Krzyczą do mnie "oddawaj rower!" i wytaczają się całą gromadą z chodnika na ulicę. Uciekam więc czym prędzej i kompletnie mija mi ochota na odwiedzenie rynku. Wyjazd z miasta jest beznadziejny. Drogi w remoncie, pozrywane asfalty. Kiedy w końcu mam odbić w bok, okazuje się, że moja droga jest kompletnie nieprzejezdna po horyzont! Zakaz wjazdu, remont, góry piachu, ciężki sprzęt drogowy. No nie da się! Chwila nad GPSem i widzę alternatywny wyjazd. Zawracam z kilometr. Próbuję tego wyjazdu i nie udaje się! Droga niespodziewanie kończy się bramą i terenem wojskowym. Muszę wrócić do tamtego remontowanego odcinka i zrobić duży objazd. Mam już naprawdę dość Bolesławca! Sprawdzam, czy przez te objazdy nie uciekła mi żadna z gmin do zaliczenia. Wygląda na to, że na szczęście nie. Mogę spokojnie toczyć się dalej.
PrzedNowymi Jaroszewicami teren robi się pagórkowaty. Ciągle coś podjeżdżam, albo zjeżdżam. Drogi są wąskie, z dobrą nawierzchnią i z praktycznie zerowym ruchem. Widoczki świetne. Jadąc obserwuję jesienne prace polowe, praca wre! Jesień na dobre gości już na polach i w lasach. Kolorowe liście lecą z drzew. Wczesnym wieczorem docieram do Nowogrodźca, a potem, już z włączonymi lampkami, do Gościszowa, w którym na chwilę zatrzymuję się przy ruinach zamku.
Na sam koniec dnia robię podjazd przed Wolbromowem, a kiedy wzniesienie kończy się w lesie, szukam miejscówki. Jest już mocno szaro. Las wydaje się dobrym miejscem na nocleg. Jednak po krótkim spacerze wśród drzew widzę, że nic z tego nie będzie. Znowu jakieś jeżyny! Wychodzę więc z lasu i jadę kawałek dalej. Po drugiej stronie drogi las przechodzi w pole. Od drogi oddziela je gęstwina krzewów. Idealnie! Pole jest już zaorane, więc bez trudu idę kawałek jego skrajem.
Namiot stawiam, w linii prostej, może 10 m od drogi. Kiedy jem obiad, słyszę jak ktoś z przejeżdżającego drogą samochodu wyrzuca na ulicę szklaną butelkę. Brzęk tłuczonego szkła niesie się w wieczornej ciszy, a wraz z nim dzikie, imprezowe wrzaski z oddalającego się już samochodu.
Mapa:
Zdjęcia
Zaliczone gminy: Malczyce, Ruja, Legnickie Pole, Krotoszyce, Chojnów - teren wiejski, Chojnów - miasto, Zagrodno, Warta Bolesławiecka, Bolesławiec - miasto, Nowogrodziec (10 gmin).
Ciąg dalszy
W Legnickim Polu uwagę zwraca bazylika pw. św. Jadwigi. Jest ogromna i ten ogrom w tak niedużej wiosce może zaskakiwać. Okazuje się, że jest ona częścią byłego zespołu klasztornego Benedyktynów. Jedną z ostatnich wiosek, gdzie trzęsę się na kamiennym bruku jest Winnica. Brukowany zjazd jest na aluminiowym rowerze bez jakiejkolwiek amortyzacji wyjątkowo nieprzyjemny i wstrząsający. Świat skacze mi przed oczami i czuję, że nie do końca panuję nad sytuacją. Oddycham z ulgą, gdy wreszcie to wytrząsanie się kończy.
Kiedy osiągam Chojnów, jest około południa. Jestem już mocno głodna, więc zachęcona smakowitymi zapachami wchodzę do pizzerii w centrum. Zamiast pizzy wolę jednak makaron, który nie jest tak ciężki i po którym jest łatwiej z powrotem wsiąść na rower. Kiedy ruszam, trasa odbija na południe i muszę walczyć z mocnym, zimnym wiatrem. Docieram do Olszanicy. Wieś jest długa, a droga przez nią idąca w całości wiedzie pod górę.
Bolesławiec jest jedynym na trasie miasteczkiem, którego nie zwiedzam. W drodze do centrum spotykam dużą grupę podpitych młodych facetów. Krzyczą do mnie "oddawaj rower!" i wytaczają się całą gromadą z chodnika na ulicę. Uciekam więc czym prędzej i kompletnie mija mi ochota na odwiedzenie rynku. Wyjazd z miasta jest beznadziejny. Drogi w remoncie, pozrywane asfalty. Kiedy w końcu mam odbić w bok, okazuje się, że moja droga jest kompletnie nieprzejezdna po horyzont! Zakaz wjazdu, remont, góry piachu, ciężki sprzęt drogowy. No nie da się! Chwila nad GPSem i widzę alternatywny wyjazd. Zawracam z kilometr. Próbuję tego wyjazdu i nie udaje się! Droga niespodziewanie kończy się bramą i terenem wojskowym. Muszę wrócić do tamtego remontowanego odcinka i zrobić duży objazd. Mam już naprawdę dość Bolesławca! Sprawdzam, czy przez te objazdy nie uciekła mi żadna z gmin do zaliczenia. Wygląda na to, że na szczęście nie. Mogę spokojnie toczyć się dalej.
PrzedNowymi Jaroszewicami teren robi się pagórkowaty. Ciągle coś podjeżdżam, albo zjeżdżam. Drogi są wąskie, z dobrą nawierzchnią i z praktycznie zerowym ruchem. Widoczki świetne. Jadąc obserwuję jesienne prace polowe, praca wre! Jesień na dobre gości już na polach i w lasach. Kolorowe liście lecą z drzew. Wczesnym wieczorem docieram do Nowogrodźca, a potem, już z włączonymi lampkami, do Gościszowa, w którym na chwilę zatrzymuję się przy ruinach zamku.
Na sam koniec dnia robię podjazd przed Wolbromowem, a kiedy wzniesienie kończy się w lesie, szukam miejscówki. Jest już mocno szaro. Las wydaje się dobrym miejscem na nocleg. Jednak po krótkim spacerze wśród drzew widzę, że nic z tego nie będzie. Znowu jakieś jeżyny! Wychodzę więc z lasu i jadę kawałek dalej. Po drugiej stronie drogi las przechodzi w pole. Od drogi oddziela je gęstwina krzewów. Idealnie! Pole jest już zaorane, więc bez trudu idę kawałek jego skrajem.
Namiot stawiam, w linii prostej, może 10 m od drogi. Kiedy jem obiad, słyszę jak ktoś z przejeżdżającego drogą samochodu wyrzuca na ulicę szklaną butelkę. Brzęk tłuczonego szkła niesie się w wieczornej ciszy, a wraz z nim dzikie, imprezowe wrzaski z oddalającego się już samochodu.
Mapa:
Zdjęcia
Zaliczone gminy: Malczyce, Ruja, Legnickie Pole, Krotoszyce, Chojnów - teren wiejski, Chojnów - miasto, Zagrodno, Warta Bolesławiecka, Bolesławiec - miasto, Nowogrodziec (10 gmin).
Ciąg dalszy
komentarze
Może to taka czarna dziura jak Wałbrzych?:)
giovanni - 08:46 niedziela, 8 października 2017 | linkuj
Mozliwe, ze mijalismy sie kolo Nowogrodzca. :>
Z tym Boleslawcem to jest cos nie tak, bo juz kilka ludzi podobnie pisalo... mors - 21:13 piątek, 6 października 2017 | linkuj
Z tym Boleslawcem to jest cos nie tak, bo juz kilka ludzi podobnie pisalo... mors - 21:13 piątek, 6 października 2017 | linkuj
No niestety - ale Polacy w swojej masie to straszna hołota, fakt smutny, ale prawdziwy...
wilk - 20:50 środa, 4 października 2017 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!