MRDP (6)
Piątek, 25 sierpnia 2017 Kategoria do 250, Kocia czytelnia, MRDP 2017
Km: | 204.90 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 12:34 | km/h: | 16.31 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 2283m | Sprzęt: Kolarzówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nad Popradem trafiają się małe bajorka. Koło mojego namiotu
jest jedno z nich. Nocne kąpielisko urządzają sobie w nim kaczki. Ze dwa razy
budzi mnie niesamowity hałas i mało zawału nie dostaję – to tuż obok przejeżdża
pociąg.
Jestem wyspana. O ile po 4 godzinach snu można tak powiedzieć. Kiedy praktycznie od razu po ruszeniu trafia się Orlen, korzystam - by wzmocnić efekt obudzenia. Może tym razem Morfeusz nie będzie mnie ciągał po wiatach. O 3:17 w nocy zdobywam PK 16 (Stary Sącz).
A potem aż do Krościenka jest praktycznie płasko. Jednak zamiast trochę nadrobić – tracę. Kotłuje się nade mną burza. W deszczu mogę jechać. Podczas burzy – nie jadę. Koczuję na przystanku. A czas sobie ucieka. Na szczęście tylko poranek jest burzowy. Potem robi się ciepło i słonecznie. Widzialność jest bardzo dobra i z oddali mogę obserwować Tatry. Poranek z takim widokiem jest niewyobrażalnie piękny. Jest to jeden z tych nielicznych momentów, gdy żałuję, że jadę solo i obok nie ma nikogo, komu bym mogła powiedzieć: „zobacz, to niewiarygodne!”
Podjazdy przed Głodówką są bardzo wymagające, ale wszystkie robię w siodle. Na końcu jednego z nich czekają kibice. Są to Vooy Maciej z rodziną. Chwilę gadamy, Maciej robi fotki i już jadę na Głodówkę. Na punkcie wymiana nadajnika GPS oraz obiad. Jest to bardzo obfite jedzenie. Biorę zupę pomidorową, opiekane ziemniaki, grillowaną pierś z kurczaka w przyprawach, surówki oraz na deser oscypki z żurawiną. Stół zastawiony jak dla rosłego faceta, a nad tym stołem pochylam się… ja.
I wciągam wszystko!
Widok podczas obiadu mam boski. Przez wielkie okna widać jak na dłoni Tarty. Czy może być piękniej?
Nie może być. Kiedy piękno się maksymalizuje, dalej może być już tylko gorzej. I jest. Zakopane to prawdziwy horror. Niby wszystko naturalne, swojskie, tradycyjne, wiejskie, a… kiczowate i wstrętne do bólu. W dodatku ruch samochodowy jest ogromny, hałas, smród, powozy konne między warczącymi wściekle samochodami. Pełno ludzi. Obłęd.Jazgot trudny do wytrzymania. Jak można tu wypoczywać i jeszcze za to płacić? Zupełnie nie potrafię tego zrozumieć. Próbuję uruchomić wyobraźnię. Nie działa. Zakopane ją pokonało. W oddali, nad tym całym śmietnikiem, góruje Giewont. Nawet nie mam ochoty na niego patrzeć. Uciec stąd. Tylko tyle chcę. Byle szybciej, byle dalej.
16:21 nadaję na relację sms: Orlen. Nic nie potrzebuje poza odpoczynkiem od potwornego ruchu i halasu, ktore trwaja od Zakopanego. Gdybym miala mieszkac w tych rejonach, to chyba bym sie pochlastala.
I dalej: Mam karte orlenu. ciagle na jakas ich stacje wpadam w ostatnich dniach. jak sprawdza gdzie i co kupuje, to pomysla, ze oszalalam i robie jakis Tour de Orlen :-):-)
Jadąc z Zubrzycy Dolnej do Zubrzycy Górnej widzę ciemno-siną chmurę idącą znad Babiej Góry. Pamiętam takie chmury z Norwegii. One niczego dobrego nie niosą. Chmura w końcu dopada mnie. Zaczyna kapać, coraz mocniej. Co sił w nogach jadę patrząc za jakimś daszkiem, pod którym by można się schować. Aż jestem zaskoczona, że mając już za sobą tyle dni jazdy i kilometrów w nogach, umiem zrobić sprint. Jak na złość nie ma żadnego przystanku z wiatą. Trafia się za to szopa na drewno. Biegnę z rowerem przez skoszoną łąkę. Wbijam się do niej. Deszcz przechodzi w ulewę, a ta w grad. Szopa ma blaszany dach. Siedząc i przeczekując prawie głuchnę.
Kiedy tylko nawałnica mija, wychodzę z kryjówki. Z relacji sms wynika, że niedaleko za mną jest Olaf. Kończąc podjazd na Przełęcz Krowiarki spotykam Waldiego. Przedstawiając mi się przypomina, że spotkaliśmy się w zeszłym roku na MPP. To on w nocy na deszczowym zjeździe z Góry Makowskiej chciał mi świecić światłami samochodu, a na pytanie „Ktoś Ty?” Odpowiedział: „Swój!” Moja radość nie zna więc granic. Zawsze to dobrze spotkać Swojego na trasie. Na przełęczy ubieram się. Potem zjazd. A po zjeździe obiadek w Zawoi. Biorę pomidorową z ponadnormatywną ilością makaronu. Mój rower razem ze mną w restauracji.
Dobrze, że obiad był lekki. Gdy ruszam, zaczyna się dość szybko podjazd. Jest co deptać! A potem zjazd do Stryszawy (PK 18). Na zjeździe zerwany asfalt. Waldi coś o tym wspominał. Faktycznie jest nędznie. Piach, kamienie, żwir, dziury, a nawet trochę błota. Do Stryszawy docieram po zachodzie słońca. Jest już prawie ciemno. Patrzę za miejscówką i wtedy z jakiegoś samochodu wyskakuje czteroosobowa rodzinka. To kibice. Napięcie opada, bo właśnie wypatrzyłam miejscówkę. Kawałek od drogi, w środku miejscowości, gdzie nie sięga już światło ulicznych lamp. Odprężona mówię więc, że mam chwilkę na rozmowę, bo właśnie znalazłam miejscówkę. Zaskoczeni pytają: gdzie? Odpowiadam, że właśnie tu, parę metrów dalej. Są zszokowani, że tak blisko drogi, domów.
Rozmawiamy może z 10 minut i jest bardzo sympatycznie. Dziewczyna jest mniej więcej w moim wieku i pracuje w szkole jako nauczycielka WF, chłopak coraz bardziej fascynuje się ultra trasami na rowerze. Wraz z nimi jest dwójka dzieci. Senność dopada mnie szybko. Ziewam. Jest mi głupio, ale nic nie mogę na to poradzić. Pora wejść w krzaki. W dole szemrze strumyk.
Aaaa, kotki dwa……
Mapa:
ZDJĘCIA
Ciąg dalszy
Jestem wyspana. O ile po 4 godzinach snu można tak powiedzieć. Kiedy praktycznie od razu po ruszeniu trafia się Orlen, korzystam - by wzmocnić efekt obudzenia. Może tym razem Morfeusz nie będzie mnie ciągał po wiatach. O 3:17 w nocy zdobywam PK 16 (Stary Sącz).
A potem aż do Krościenka jest praktycznie płasko. Jednak zamiast trochę nadrobić – tracę. Kotłuje się nade mną burza. W deszczu mogę jechać. Podczas burzy – nie jadę. Koczuję na przystanku. A czas sobie ucieka. Na szczęście tylko poranek jest burzowy. Potem robi się ciepło i słonecznie. Widzialność jest bardzo dobra i z oddali mogę obserwować Tatry. Poranek z takim widokiem jest niewyobrażalnie piękny. Jest to jeden z tych nielicznych momentów, gdy żałuję, że jadę solo i obok nie ma nikogo, komu bym mogła powiedzieć: „zobacz, to niewiarygodne!”
Podjazdy przed Głodówką są bardzo wymagające, ale wszystkie robię w siodle. Na końcu jednego z nich czekają kibice. Są to Vooy Maciej z rodziną. Chwilę gadamy, Maciej robi fotki i już jadę na Głodówkę. Na punkcie wymiana nadajnika GPS oraz obiad. Jest to bardzo obfite jedzenie. Biorę zupę pomidorową, opiekane ziemniaki, grillowaną pierś z kurczaka w przyprawach, surówki oraz na deser oscypki z żurawiną. Stół zastawiony jak dla rosłego faceta, a nad tym stołem pochylam się… ja.
I wciągam wszystko!
Widok podczas obiadu mam boski. Przez wielkie okna widać jak na dłoni Tarty. Czy może być piękniej?
Nie może być. Kiedy piękno się maksymalizuje, dalej może być już tylko gorzej. I jest. Zakopane to prawdziwy horror. Niby wszystko naturalne, swojskie, tradycyjne, wiejskie, a… kiczowate i wstrętne do bólu. W dodatku ruch samochodowy jest ogromny, hałas, smród, powozy konne między warczącymi wściekle samochodami. Pełno ludzi. Obłęd.Jazgot trudny do wytrzymania. Jak można tu wypoczywać i jeszcze za to płacić? Zupełnie nie potrafię tego zrozumieć. Próbuję uruchomić wyobraźnię. Nie działa. Zakopane ją pokonało. W oddali, nad tym całym śmietnikiem, góruje Giewont. Nawet nie mam ochoty na niego patrzeć. Uciec stąd. Tylko tyle chcę. Byle szybciej, byle dalej.
16:21 nadaję na relację sms: Orlen. Nic nie potrzebuje poza odpoczynkiem od potwornego ruchu i halasu, ktore trwaja od Zakopanego. Gdybym miala mieszkac w tych rejonach, to chyba bym sie pochlastala.
I dalej: Mam karte orlenu. ciagle na jakas ich stacje wpadam w ostatnich dniach. jak sprawdza gdzie i co kupuje, to pomysla, ze oszalalam i robie jakis Tour de Orlen :-):-)
Jadąc z Zubrzycy Dolnej do Zubrzycy Górnej widzę ciemno-siną chmurę idącą znad Babiej Góry. Pamiętam takie chmury z Norwegii. One niczego dobrego nie niosą. Chmura w końcu dopada mnie. Zaczyna kapać, coraz mocniej. Co sił w nogach jadę patrząc za jakimś daszkiem, pod którym by można się schować. Aż jestem zaskoczona, że mając już za sobą tyle dni jazdy i kilometrów w nogach, umiem zrobić sprint. Jak na złość nie ma żadnego przystanku z wiatą. Trafia się za to szopa na drewno. Biegnę z rowerem przez skoszoną łąkę. Wbijam się do niej. Deszcz przechodzi w ulewę, a ta w grad. Szopa ma blaszany dach. Siedząc i przeczekując prawie głuchnę.
Kiedy tylko nawałnica mija, wychodzę z kryjówki. Z relacji sms wynika, że niedaleko za mną jest Olaf. Kończąc podjazd na Przełęcz Krowiarki spotykam Waldiego. Przedstawiając mi się przypomina, że spotkaliśmy się w zeszłym roku na MPP. To on w nocy na deszczowym zjeździe z Góry Makowskiej chciał mi świecić światłami samochodu, a na pytanie „Ktoś Ty?” Odpowiedział: „Swój!” Moja radość nie zna więc granic. Zawsze to dobrze spotkać Swojego na trasie. Na przełęczy ubieram się. Potem zjazd. A po zjeździe obiadek w Zawoi. Biorę pomidorową z ponadnormatywną ilością makaronu. Mój rower razem ze mną w restauracji.
Dobrze, że obiad był lekki. Gdy ruszam, zaczyna się dość szybko podjazd. Jest co deptać! A potem zjazd do Stryszawy (PK 18). Na zjeździe zerwany asfalt. Waldi coś o tym wspominał. Faktycznie jest nędznie. Piach, kamienie, żwir, dziury, a nawet trochę błota. Do Stryszawy docieram po zachodzie słońca. Jest już prawie ciemno. Patrzę za miejscówką i wtedy z jakiegoś samochodu wyskakuje czteroosobowa rodzinka. To kibice. Napięcie opada, bo właśnie wypatrzyłam miejscówkę. Kawałek od drogi, w środku miejscowości, gdzie nie sięga już światło ulicznych lamp. Odprężona mówię więc, że mam chwilkę na rozmowę, bo właśnie znalazłam miejscówkę. Zaskoczeni pytają: gdzie? Odpowiadam, że właśnie tu, parę metrów dalej. Są zszokowani, że tak blisko drogi, domów.
Rozmawiamy może z 10 minut i jest bardzo sympatycznie. Dziewczyna jest mniej więcej w moim wieku i pracuje w szkole jako nauczycielka WF, chłopak coraz bardziej fascynuje się ultra trasami na rowerze. Wraz z nimi jest dwójka dzieci. Senność dopada mnie szybko. Ziewam. Jest mi głupio, ale nic nie mogę na to poradzić. Pora wejść w krzaki. W dole szemrze strumyk.
Aaaa, kotki dwa……
Mapa:
ZDJĘCIA
Ciąg dalszy
komentarze
Ja w tym roku wyrobiłam sobie kartę orlenu :))) i zainstalowałam aplikację dzięki której są jakieś kupony na tańsze jedzenie na orlenie :)))
Orlen i McDonald to chyba takie podstawowe jadło dla rowerzystów :) Katana1978 - 19:47 niedziela, 10 września 2017 | linkuj
Orlen i McDonald to chyba takie podstawowe jadło dla rowerzystów :) Katana1978 - 19:47 niedziela, 10 września 2017 | linkuj
Tylko Ci, którzy kręcą trochę więcej niż inni, wiedzą jakim Dobrodziejstwem jest stacja benzynowa (najlepiej otwarta)... ;)
A najlepiej jak ma jakieś normalne miejsce by wygodnie złożyć umęczone zwłoki :) sierra - 19:19 niedziela, 10 września 2017 | linkuj
A najlepiej jak ma jakieś normalne miejsce by wygodnie złożyć umęczone zwłoki :) sierra - 19:19 niedziela, 10 września 2017 | linkuj
A tu tymczasem zamiast patrzeć do wieczora trzeba jechać, ale i tak te widoki zapisały się w pamięci.
anka88 - 18:58 niedziela, 10 września 2017 | linkuj
Sobotni poranek, dobra kawa i Twoja relacja z MRDP - wyjątkowo przyjemny początek weekendu :) Ciesze się, że opisujesz dzień po dniu maraton, mnóstwo osób (w tym ja także :)) przez klika sierpniowych dni głównie dla MRDP włączało komputery, Twoje wpisy przywołują tamte emocje, to przyjemność z kategorii "przeżyjmy to jeszcze raz" :)
czarnykotek - 09:24 sobota, 9 września 2017 | linkuj
Racjonujesz nam przyjemność czytania, dziękuję. Czytam jak powieść w odcinkach. (Kiedyś w gazecie np. w "Expressie Wieczornym" w sobotnim wydaniu był drukowany odcinek jakiegoś kryminału - czekało się i czytało się)
yurek55 - 21:03 piątek, 8 września 2017 | linkuj
Serdecznie pozdrawiam kotku. Jest mi niezmiernie miło że mogłem cię poznać i pokręcić kilka kilometrów z tobą. Gratulacje za ukończony maraton. Jesteś dla mnie wielką inspiracją w tym co robisz. Wszystkiego najlepszego ci życze i wielu jeszcze takich maratonów i przygód życia.
valdio - 19:50 piątek, 8 września 2017 | linkuj
Kiedyś pojadę moim Cube w góry....muszę zobaczyć te piękne widoki na żywo
Katana1978 - 19:02 piątek, 8 września 2017 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!