Gatto.Rosablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Znajomi

wszyscy znajomi(99)
Kalendarz na stronę

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kot.bikestats.pl

linki

MRDP (3)

Wtorek, 22 sierpnia 2017 Kategoria do 300, Kocia czytelnia, MRDP 2017
Km: 264.20 Km teren: 0.00 Czas: 13:50 km/h: 19.10
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 953m Sprzęt: Kolarzówka Aktywność: Jazda na rowerze
Pobudka znowu w środku nocy. Nie jest łatwo wyjść z ciepłego śpiwora i zmusić się do jazdy. Jednak robię to. Maraton się sam nie przejedzie. Gdy się jedzie solo, w kat. Total Extreme, gdy jest się gdzieś pod koniec stawki i od dawna nie widziało się żadnego zawodnika, trzeba uruchomić wyobraźnię. Wyobrażam więc sobie, że inni też jadą i... od razu dopada mnie ochota na rower! Zarówno noc, jak i poranek są zimne. Ubieram na siebie wszystko co mam, a i tak nie czuję komfortu termicznego. Byle jakie to lato. Zimno jak w jakimś październiku.



W drodze do Zosina trzeba przetrwać fatalnej jakości drogi. Wyboje, dziury, łaty i tak przez kilkadziesiąt km. Nic przyjemnego. Zaciskam zęby. Przez te straszne asfalty mocno bolą mnie dłonie. Od spodu całe są czerwone. Jak pomidory.

Od Zosina, który jest 10 punktem kontrolnym, drogi są już dużo lepsze. Jednak idealnie być nie może – zaczyna się jazda pod masakrycznie silny wiatr. Mam wrażenie, że nie jadę lecz pełznę. Tym bardziej jestem zaskoczona, gdy dowiaduję, że Zuza z Olafem są za mną. Łatwo można stracić orientację w tym kto gdzie jest. Wystarczy chwila w sklepie, w restauracji, sen w krzakach, czy na przystanku i przetasowania murowane.

Do Hrubieszowa docieram wymordowana walką z wiatrem. Zamawiam obiad w knajpie o nazwie Szałas. Nazwa trafna, bo knajpa jest schowana w gąszczu innych budynków, niczym szałas w lesie. Niestety na obiad czekam dość długo. To wkurzające, bo zegar cały czas tyka, a cenny czas ucieka... Hrubieszów przytrzymuje mnie na dłużej. Następna noc ma być jeszcze bardziej zimna. Nie wyobrażam sobie jazdy w gorszym zimnie niż dziś rano! Aż tylu ciepłych rzeczy ze sobą nie zabrałam! W końcu jest sierpień, a nie listopad… Wytracam więc dalej czas – jadę do Lidla kupić ciepłe ubrania sportowe. Dodatkową kurtkę i spodnie. Kiedy zjeżdżam z trasy, widzi mnie Olaf. Woła, że źle jadę. Drę się więc do niego, że ja do sklepu muszę, na zakupy, po ciuchy. Jestem mistrzynią w wytapianiu czasu. A przecież cały czas się bardzo spieszę. Choć gdy pełznę pod wiatr, trudno pewnie w to uwierzyć. Wyścig? Chyba ślimaków! Pasjonujące.



Przed Tomaszowem Lubelskim są górki i przeszkadzający wiatr, tasuję się tu z Olafem. Mówi, że Zuza pognała do przodu. Olaf planuje nocleg w jakimś zajeździe w Tomaszowie mówi, że to zaraz przy drodze. Raz po raz pada deszcz i jest nieprzyjemnie. Czuję, że moja twarz od tego zimna i wiatru cała jest czerwona. Dobrze, że nie mogę siebie zobaczyć w lustrze. To dobre pocieszenie. Zawsze trzeba szukać dobrych stron. W każdej sytuacji.



Wieczorem, w samym mieście, wstępuję na Orlen. Potem szukam zajazdu, o którym mówił Olaf. Mam ochotę na nocleg pod dachem. Dość już mam serdecznie tego wstrętnego zimna! Jednak nie widzę zajazdu. Dogania mnie Wiki. Mówi, że będzie spał pod wiatą, gdy tylko jakąś znajdzie. Natychmiast robi mi się nieskończenie głupio. Ach! Co za idiotka ze mnie! Przecież mam namiot i sprzęt do spania. Dach nad głową nie jest mi potrzebny. Jakieś fanaberie w zmęczonej głowie. Robię małe zakupy i odpuszczam szukanie noclegu pod dachem. Namiot rozstawiam w lasku z boku drogi, na wyjeździe z Tomaszowa. Miejscówka jest z tych świetnych.

Mapa:

ZDJĘCIA


Ciąg dalszy


komentarze
Jakkolwiek by nie teoretyzować, potrzebuję ciepłego jedzenia i picia. Koniec, kropka.
Kot
- 17:58 piątek, 8 września 2017 | linkuj
Aj Morsie Ty i te Twoje teorie ;))
Wchodząc do ciepłego domku - usuwasz natychmiast przyczynę przemarznięcia, więc nie ma większego znaczenia czy zjesz na zimno czy na ciepło. Ale kolarz na MRDP po 20min bedzie musiał wyjść na lejący deszcz i jechać kolejne długie godziny. Więc warto wypić coś ciepłego by choć na chwilę rozgrzać organizm. I dlatego na wyprawach polarnych ludzie ciągną na saniach kuchenkę i parę litrów benzyny, by móc się na biwaku lepiej rozgrzać ciepłym pożywieniem.
wilk
- 19:32 czwartek, 7 września 2017 | linkuj
Sam jesteś średnio inteligentny ;)) - po powrocie do tego ciepłego (powiedzmy) domku nadal niczego ciepłego nie spożywam, choć bywałem już tak przemarznięty, że nie bardzo mogłem na rower wsiąść. :)
mors
- 16:54 czwartek, 7 września 2017 | linkuj
To jest inna zabawa Morsie jak nawet długo jedziesz, ale na koniec wracasz do ciepłego domku. A tutaj jedziesz mokry i wcale nie zawsze masz perspektywę ciepłej kwatery. Jak człowiek jest przemarznięty to nie wypicie czy nie zjedzenie czegoś ciepłego to średnio inteligentne podejście.
wilk
- 23:04 środa, 6 września 2017 | linkuj
@Wilk, Kot, Hipek:
odpowiem Wilkiem
"Oczywiście nieraz się w ten sposób w d. dostanie, ale sumarycznie zdecydowanie to na plus wychodzi"
;)
25-godzinne wycieczki na mrozie bywały blisko moich granic wytrzymałości, więc piszę z praktyki. :)
mors
- 22:50 środa, 6 września 2017 | linkuj
To zdjęcie mówi: Krzyż Ci na drogę?
yurek55
- 19:53 środa, 6 września 2017 | linkuj
Michał, musiałam się uzbroić w ciepłe ubrania. Przecież nie mogłam zamarznąć ;)

Ciepłe jedzenie i picie wiele razy przywracały mnie do pionu. Przez większość czasu było zimno i jakoś trzeba było sobie z tym zimnem radzić.

Piotrek - tego dnia ciuchy tylko kupiłam i spakowałam na rower. Ubrałam je znacznie później. Więc to nie to ;)

Anka - dzięki.

Malarz - to jedno z lepszych zdjęć jakie udało mi się zrobić na MRDP.
Kot
- 18:34 środa, 6 września 2017 | linkuj
Pierwsza fotografia to doskonały przykład tego, że "jedno zdjęcie mówi więcej niż tysiąc słów" :)
malarz
- 18:19 środa, 6 września 2017 | linkuj
Fascynujące te opisy maratonu.. :)
anka88
- 18:00 środa, 6 września 2017 | linkuj
Ten wiatr to może tak przeszkadzał, bo ciuchy z Lidla aero mają słabe? ;)
piotrekzkrakowa
- 17:57 środa, 6 września 2017 | linkuj
Widzisz Morsie - to ile oszczędzisz, a ile stracisz to widać dopiero jak się zbliżasz do swoich ekstremów, jak np. na takim maratonie jak MRDP. Jak jedziesz w swojej strefie komfortu - to dasz sobie radę z każdym jedzeniem. Ale jak dojeżdżasz przemoczony po 10h jazdy w deszczu (jak było na tym maratonie), a pod wieczór temperatura dochodzi do 11-12''C to wiele osób jak tylko staną po wielogodzinnej jeździe na morko - to zacznie natychmiast telepać. I wtedy ciepły napój czy ciepły posiłek bardzo wiele daje, dla wielu osób będzie to różnica pomiędzy strefą komfortu a mocnym przemarznięciem, które przyniesie duże straty.
wilk
- 10:07 środa, 6 września 2017 | linkuj
I wiele też można stracić, jak się odpuści w złym momencie możliwość napicia się czegoś ciepłego.
Hipek
- 08:40 środa, 6 września 2017 | linkuj
Wiele też można oszczędzić życia na niejedzeniu i niepiciu ciepłego. ;))
mors
- 21:45 wtorek, 5 września 2017 | linkuj
Bożesz Ty mój - jak to mawiała pani Stasia z Klanu! Aż się serce kraja na widok tego ogromnego bagażu ;))

To ja tyle czasu próbuję tu z Kota ultralajtowca zrobić, a Kot nie dość że zabrał chyba największy bagaż spośród maratończyków to jeszcze tyle rzeczy kupuje? ;). Niestety przyzwyczajenia z jazdy z sakwami na maratonach rzadko procentują, klasyczny maratończyk będzie wolał marznąć i jakoś się przemordować te 2-3h do świtu niż kupować tyle rzeczy. Bo sakwiarz kombinuje w tym kierunku by być przygotowanym na każdą ewentualność, a maratończyk by sobie poradzić z tym co ma w każdej ewentualności i zamiast tracić czas na Lidle weźmie gazetę pod kurtkę i prawie to samo uzyska ;) Oczywiście nieraz się w ten sposób w d. dostanie, ale sumarycznie zdecydowanie to na plus wychodzi.
wilk
- 20:49 wtorek, 5 września 2017 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!

kategorie bloga

Moje rowery

Hardtail 78409 km
Przełajówka 51579 km
Terenówka 26133 km
Kolarzówka 51959 km

szukaj

archiwum