Gatto.Rosablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Znajomi

wszyscy znajomi(99)
Kalendarz na stronę

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kot.bikestats.pl

linki

Wakacje na Ścianie 7

Piątek, 16 czerwca 2017 Kategoria do 150, Kocia czytelnia Uczestnicy
Km: 131.60 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 1192m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Kiedy otwieram namiot, widzę rządek kwitnącego barszczu Sosnowskiego na tle gór. Przed nami końcówka podjazdu na przełęcz Użocką. Jedzie się trochę jak po płaskowyżu. Cały czas teren lekko faluje. Niby podjazd, ale z elementami zjazdu. Trudno się zorientować czy ten zjazd, który się właśnie zaczyna to już jest ten właściwy z przełęczy, czy któryś z wielu drobnych zjazdów. Tuż za przełęczą drogę grodzi szlaban posterunku kontrolnego. Musimy okazać paszporty i opowiedzieć skąd oraz dokąd jedziemy. Zjazd jest bardzo ciężki. Trzeba mocno uważać - droga z drugiej stronie przełęczy nie doczekała się jeszcze remontu. Dziury, wyrwy, kratery, piach, żwir. Wszelkie atrakcje!

W Użoku odwiedzamy mały sklepik. Na ladzie leżą zeszyt, talerzyk i najprawdziwsze stare, drewniane liczydło! Razem z portfelem wyjmuję aparat i pstrykam szybką fotkę. Robimy zakupy. Jak w innym sklepikach - tu też stoi ekspres. Biorę więc czarną, mocną kawę. Pyszna! Pogoda nadal dopisuje, choć niebo już nie jest idealnie błękitne. Siedząc przy drewnianym stole pod sklepikiem obserwujemy wiejskie życie. W obejściach stoją wysokie snopki siana, aktywność koncentruje się przy sklepie. Jest to miejsce nie tylko zakupów, ale też spotkań, rozmów. Po ulicy leniwie chodzą krowy, raz po raz przejedzie mały ciągnik samoróbka, wóz z sianem, albo stara Łada.



Ruszamy i szybko zatrzymujemy się - Michał złapał kapcia. Dalsza część zjazdu również jest dziurawa. Docieramy do Wielkie Berezne. Wyraźnie zanosi się na deszcz. Miasto nie zachwyca. Jest najzwyczajniej w świecie brzydkie. Robimy zakupy i jedziemy na przejście graniczne ze Słowacją. Przed samą granicą jeszcze szybka wizyta na stacji paliw. Za pozostałe Hrywny kupujemy lody, a ja dodatkowo jeszcze kilka paczek suszonych ryb. W międzyczasie zaczyna padać. Na przejściu granicznym spędzamy chwilę czasu. Najpierw kontrola paszportowa na wyjściu z Ukrainy, potem na wejściu na Słowację. Deszczyk na dobre się rozpadał, ubieramy więc kurtki przeciwdeszczowe. Od razu zrobiło się też sporo chłodniej.

Słowacja to na początku same lasy i o niebo lepsza droga od tej, którą mieliśmy na zjeździe z przełęczy Użockiej. Jest spokojnie i jedzie się przyjemnie. Dopiero przed Sniną robi się gorzej. Ruch nagle jest bardzo duży, a kierowcy mało ostrożni. W strugach deszczu zajeżdżamy pod supermarket. Michał przynosi z niego m.in. ciepłe bułeczki. Za Sniną wracają spokojne drogi, deszcz też się nieco uspokaja. Niebo jednak nie wróży poprawy pogody i pod koniec dnia łapią nas burza z ulewą. Siedzimy na przystanku i czekamy na koniec nawałnicy. Burza w końcu mija, ale nie przestaje padać. Z pobliskiego gospodarstwa załatwiam wodę na nocleg. Rozbijamy się w padającym deszczu tuż za Svetlice.

Mapa:

Zdjęcia

Ciąg dalszy


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!

kategorie bloga

Moje rowery

Hardtail 78409 km
Przełajówka 51579 km
Terenówka 26133 km
Kolarzówka 51959 km

szukaj

archiwum