Gatto.Rosablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Znajomi

wszyscy znajomi(99)
Kalendarz na stronę

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kot.bikestats.pl

linki

Wakacje na Ścianie 6

Czwartek, 15 czerwca 2017 Kategoria do 150, Kocia czytelnia Uczestnicy
Km: 139.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 1354m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Donośny i rozbawiony głos wypowiada słowo "pobudka!"
Co się dzieje? Wyrwana z głębokiego snu myślę początkowo, że to Michał się wygłupia i coś mu odburkuję. Nie ma żadnej odpowiedzi, a ja coraz bardziej rozbudzona słyszę oddalające się kroki. Powoli przypominam sobie wczorajszy wieczór. No tak, po całej tej hecy z awarią rozbiliśmy się tuż przy polnej ścieżce. Zupełnie się nie schowaliśmy, to i zostaliśmy znalezieni ;).

Po śniadaniu jedziemy do Medyki, na przejście graniczne z Ukrainą. Boli mnie kolano. Próbujemy więc zmienić ustawienie bloków. Dzień jest bardzo słoneczny i wygląda na to, że wreszcie będzie ciepło. Dziś święto, wszystkie sklepy od rana są zamknięte, a my po wczorajszym "awaryjnym popołudniu" nie mamy już prawie wcale jedzenia. Na przejściu granicznym po polskiej stronie są sklepy, ale nie udaje się kupić żadnego chleba. Niezbyt ładnie wygląda granica. Jakieś budy, baraki handlowe, sporo drobnych śmieci, generalnie wrażenie bałaganu i brudu. Wymieniamy pieniądze na walutę ukraińską i idziemy do bramek dla pieszych. Kolejka jest dość spora. Ludzie wyglądają dziwnie. Żadnej z tych twarzy raczej bym nie chciała zobaczyć w wąskiej, ciemnej uliczce. Kontrola paszportowa przebiega sprawnie. Obywatele UE mają osobną kolejkę, która jest krótka. To ratuje sytuację. Wychodzimy z Polski. Potem kawałek jedziemy rowerami, a następnie przechodzimy kolejną kontrolę i wchodzimy na Ukrainę.

Po drugiej stronie granicy jest sporo sklepików. Bałagan całkiem podobny do naszego. Sklepiki są czynne. Kupujemy więc chleb, pierniczki, a ja nawet biorę kawę! Tego u nas nie ma - ekspresów do kawy w małych sklepikach spożywczych. Tu są. Kawa nie kosztuje dużo i jest pyszna. Mocna, tak jak lubię. Podczas picia kawy bawię się z miejscowym kotkiem.

Pierwsze kilometry na Ukrainie to piękna, równa i szeroka droga. Nie jedziemy długo. Brak śniadania zrobił swoje. Gdy tylko na horyzoncie pojawia się duża stacja paliw - wbijamy się. Bierzemy jedzenie na ciepło, dokupujemy też prowiant.
W Mościskach odbijamy na bardziej lokalną szosę. Samo miasteczko ma pięknie zadbany skwer z klombami, w głębi którego stoi cerkiew. Wygląda to niesamowicie!

Droga do Samboru jest już gorsza. Trochę  nierówna, trochę dziurawa. Nie przeszkadza to jednak jakoś istotnie. Do Starego Samboru wiedzie główniejsza szosa. Niestety do doskonałości wiele jej brakuje. Ruchu nie ma dużego. W dodatku droga jest bardzo szeroka.

Dużym zaskoczeniem jest barszcz Sosnowskiego. Tę groźną roślinę można spotkać niemal wszędzie! Rośnie na nieużytkach, przy torach kolejowych, przy samej drodze, na łąkach. Występuje zarówno nisko, jak i wysoko. Najwyżej wypatrzone przeze mnie stanowisko było na wys. 750 m. n.p.m. Dziwne, że nikt tu tego nie tępi.



Droga na przełęcz Użocką, którą jedziemy, jest po remoncie. Czyli ideał szosy. Samochodów prawie nie ma. Mijane miejscowości przypominają wioski z dzieciństwa, a rolnictwo jest tu ciężką, ręczną pracą. Nie ma nowoczesnych maszyn, są za to ludzie, którzy własnymi siłami zbierają plony, stawiają snopki siana, pasą krowy, czy kozy. Chwilami mam wrażenie, że jestem w żywym skansenie i bardzo mi się ten skansen podoba.

Droga konsekwentnie cały czas pnie się pod górę. Podjazd jest łagodny. Docieramy do Turki. To ostatnia na dziś większa miejscowość. Gdzieś w tej okolicy spotykamy sakwiarza z Polski. Jedzie sam. Planuje jeszcze przejechać ok. 20 km. My plan mamy mniej ambitny: jakieś 10 km i szukamy miejscówki. Po krótkiej rozmowie lecimy.

Miejscówkę noclegową znajdujemy bardzo ładną. Jest to wzgórze, z którego widać całą okolicę. Takie miejscówki nie trafiają się często.

Mapa:

Zdjęcia

Zaliczone gminy: Medyka.

Ciąg dalszy


komentarze
Ależ bogata relacja i ile zdjęć :) To dopiero wyprawa. Gratuluję dystansów, sił w nogach i odwagi :) Super!
anka88
- 21:04 czwartek, 29 czerwca 2017 | linkuj
No i teraz się zastanawiasz - czy być na gościa zła, że obudził, czy wdzięczna, że wstałaś wcześniej i można było wcześniej ruszyć...
Hipek
- 06:20 czwartek, 29 czerwca 2017 | linkuj
Dzięki :)
Tak, przystanki też były ciekawe. Zwłaszcza te stare. Mozaiki poukładane z malutkich płytek wyglądały niesamowicie.
I jeszcze złote kopuły cerkiewne. Błyszczały w słońcu i było je widać z daleka :)
Kot
- 05:52 czwartek, 29 czerwca 2017 | linkuj
Pojawiły się fotografie, piękne fotografie z rewelacyjnymi, jak zawsze, tytułami :)

Oprócz ilości barszczu Sosnowskiego, zaskoczyły mnie kolorowe przystanki.
malarz
- 04:12 czwartek, 29 czerwca 2017 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!

kategorie bloga

Moje rowery

Hardtail 78409 km
Przełajówka 51579 km
Terenówka 26133 km
Kolarzówka 51959 km

szukaj

archiwum