Dolnośląski maj (5)
Wtorek, 2 maja 2017 Kategoria do 200, Kocia czytelnia
Km: | 182.60 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 1195m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzień
zaczynam wcześnie. Jestem w niedoczasie i powinnam dziś nieco nadgonić, jeśli chcę
odwiedzić wszystkie zaplanowane na tę majówkę gminy. Do Jaworzyny Śląskiej jadę
terenem. Mimo sporych kałuż tu i ówdzie, idzie w miarę normalnie jechać. Teren
nie jest grząski, nie zapadam się, koła nie uciekają. Na dziś zapowiadane były
opady. Cały czas mam nadzieję, że gdy zacznie padać, to wreszcie uspokoi się
ten silny wiatr.
Jest zimno. Pod kaskiem mam ocieplaną czapkę, ale to za mało. Zakładam na kask osłonkę przeciwdeszczową. I tak niebawem pewnie się przyda. Jednak i to jest mało. Dokładam więc zimową czapkę z windstoperem i dopiero wtedy jest ok. Zakładam też ochraniacze na buty. Lodowaty wiatr mocno wyziębia.
Padać zaczyna kilka minut po godz. 9.00. W deszczu jadę do Dzierżoniowa. Moja nowa kurtka deszczowa nie ma kaptura, więc dla ochrony karku przed wodą, zakładam dodatkowo pod kask foliówkę tak, by nachodziła na kark i lekko na plecy. Wygląda to z pewnością okropnie, ale jest skuteczne. W Dzierżoniowie dwie panie rozmawiając ze sobą żalą się, że jest zimno jak zimą, że w ogóle nie idzie wyjść z domu i, że znowu pada. Mają niestety rację...
Gdy ruszam dalej, widoki mam żadne. Pogoda jest tak obrzydliwa, że nie widać prawie nic. Deszcz przestaje padać około 15.00. Kiedy jadę przez Ślężański Park Krajobrazowy, jest już całkiem przyjemnie: nie pada, nie wieje, zrobiło się nawet dość ciepło. I tylko widoczność cały czas mała. Słynna w kolarskim świecie Sobótka nie zachwyca. W zasadzie nic tu nie ma.
Jadąc dalej, czuję kłujący ból w lewym kolanie. Chyba ta trasa przy marnych warunkach pogodowych i tak niewielkiej ilości wyjazdów w tym roku jest jednak za ciężka. Kolano wyraźnie daje do zrozumienia, że przegięłam. No nic, toczę się zatem powolutku. Nie pali się w końcu. Przed Pustkowem wjeżdżam na kamienny bruk, który ciągnie się przez kilka kilometrów, aż za Tyniec n. Ślężą. Pod koniec dnia zdobywam gminę Żórawina. Stojąc przy skrzyżowaniu gadam z miejscowym. Początkowo wydaje mi się, że to zwykły miejscowy człowiek na rowerze, jakich widuje się wielu. Jednak po chwili rozmowy, okazuje się, że to prawdziwy pasjonat roweru, który ma tu w okolicy swoją ulubioną trasę na 100 km, który lubi rano wstać, po to by pojeździć na rowerze. Świetnie nam się rozmawia, do tego stopnia, że opowiadam mu nawet o zaliczaniu gmin.
Na noc zatrzymuję się w opuszczonym sadzie owocowym. Mój namiot otaczają kwitnące drzewka. Prawdziwy maj!
Zaliczone gminy: Jaworzyna Śląska, Mietków, Marcinowice, Dzierżoniów (obszar wiejski), Dzierżoniów (miasto), Pieszyce, Bielawa, Piława Górna, Niemcza, Ciepłowody, Kondratowice, Łagiewniki, Jordanów Śląski, Sobótka, Kobierzyce, Borów, Żórawina (17 gmin).
Jest zimno. Pod kaskiem mam ocieplaną czapkę, ale to za mało. Zakładam na kask osłonkę przeciwdeszczową. I tak niebawem pewnie się przyda. Jednak i to jest mało. Dokładam więc zimową czapkę z windstoperem i dopiero wtedy jest ok. Zakładam też ochraniacze na buty. Lodowaty wiatr mocno wyziębia.
Padać zaczyna kilka minut po godz. 9.00. W deszczu jadę do Dzierżoniowa. Moja nowa kurtka deszczowa nie ma kaptura, więc dla ochrony karku przed wodą, zakładam dodatkowo pod kask foliówkę tak, by nachodziła na kark i lekko na plecy. Wygląda to z pewnością okropnie, ale jest skuteczne. W Dzierżoniowie dwie panie rozmawiając ze sobą żalą się, że jest zimno jak zimą, że w ogóle nie idzie wyjść z domu i, że znowu pada. Mają niestety rację...
Gdy ruszam dalej, widoki mam żadne. Pogoda jest tak obrzydliwa, że nie widać prawie nic. Deszcz przestaje padać około 15.00. Kiedy jadę przez Ślężański Park Krajobrazowy, jest już całkiem przyjemnie: nie pada, nie wieje, zrobiło się nawet dość ciepło. I tylko widoczność cały czas mała. Słynna w kolarskim świecie Sobótka nie zachwyca. W zasadzie nic tu nie ma.
Jadąc dalej, czuję kłujący ból w lewym kolanie. Chyba ta trasa przy marnych warunkach pogodowych i tak niewielkiej ilości wyjazdów w tym roku jest jednak za ciężka. Kolano wyraźnie daje do zrozumienia, że przegięłam. No nic, toczę się zatem powolutku. Nie pali się w końcu. Przed Pustkowem wjeżdżam na kamienny bruk, który ciągnie się przez kilka kilometrów, aż za Tyniec n. Ślężą. Pod koniec dnia zdobywam gminę Żórawina. Stojąc przy skrzyżowaniu gadam z miejscowym. Początkowo wydaje mi się, że to zwykły miejscowy człowiek na rowerze, jakich widuje się wielu. Jednak po chwili rozmowy, okazuje się, że to prawdziwy pasjonat roweru, który ma tu w okolicy swoją ulubioną trasę na 100 km, który lubi rano wstać, po to by pojeździć na rowerze. Świetnie nam się rozmawia, do tego stopnia, że opowiadam mu nawet o zaliczaniu gmin.
Na noc zatrzymuję się w opuszczonym sadzie owocowym. Mój namiot otaczają kwitnące drzewka. Prawdziwy maj!
Zaliczone gminy: Jaworzyna Śląska, Mietków, Marcinowice, Dzierżoniów (obszar wiejski), Dzierżoniów (miasto), Pieszyce, Bielawa, Piława Górna, Niemcza, Ciepłowody, Kondratowice, Łagiewniki, Jordanów Śląski, Sobótka, Kobierzyce, Borów, Żórawina (17 gmin).
Zdjęcia
Ciąg dalszy
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!