Dolnośląski maj (4)
Poniedziałek, 1 maja 2017 Kategoria do 150, Kocia czytelnia
Km: | 134.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 1545m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzień
zaczynam od Kolorowych Jeziorek. One rzeczywiście są kolorowe i wyglądają
niesamowicie. Szkoda, że niebo jest zachmurzone, bo w słońcu z pewnością
wyglądają jeszcze lepiej. Za to ze względu na wczesną godzinę mam to szczęście,
że jestem tu zupełnie sama. Po odciskach butów na błotnistych odcinkach ścieżki
wnioskuję, że w ciągu dnia muszą tu być prawdziwe tłumy! Idę pod stromą górę aż
do Błękitnego Jeziorka mijając po drodze jeziorka Żółte i Purpurowe. Wyżej, nad
Błękitnym, jest jeszcze Zielony Stawek, ale ścieżka rozwidla się i robią się z
niej aż trzy dróżki. Nie wiem zupełnie, którą wybrać, a że jestem tu już
długo, postanawiam zejść na dół.
Pagórkowatą drogą jadę do Miedzianki, a z niej zjeżdżam zaliczyć Janowice Wielkie. Jest mocno w dół i jest to dla mnie droga w jedną stronę – będę musiała nią wrócić. Zjeżdżając wiem już zatem co będzie trzeba za chwilę podjechać. Uuuu… miejscami ponad 10%.
Tak więc... jadę pod górę do Miedzianki :). Co za masakra! A za Miedzianką niewiele lepiej, droga przechodzi w teren i znowu pnie się pod górę. Mniej lub bardziej terenowo, za to prawie cały czas w górę jest aż do Pastewnika. To ponad 600 m n.p.m. Ileż tak można ciągle jechać pod górę?! To miał być wyjazd pod hasłem „zalicz gminę”, a nie „zalicz pion”… Kiedy wreszcie podjazd kończy się, oddycham z ulgą. Ale ulga nie trwa długo. Zjazd jest fatalny. Droga to zniszczony asfalt raz po raz zamieniający się w teren, kamienie, żwir, piach. Nie da się odpocząć. W dodatku wieje. Wieje coraz mocniej.
W gminie Bolków na chwilę wyjeżdżam na DK 5. Umykam z niej czym prędzej i jadę pod zamek. W pełnym słońcu wygląda pięknie. Potem odwiedzam jeszcze ryneczek, na którym trwają przygotowania do pierwszomajowych uroczystości. Dalej jadę do Strzegomia i jest to prawdziwa udręka. Po wczorajszym, mocno górzystym dniu, ten odcinek miał dać trochę wytchnienia. Płasko, ale… niestety bardzo silnie wieje w twarz. Przede mną, w oddali, majaczą sylwetki rowerzystów. Niezwykle powoli w końcu ich doganiam. Widzę też umęczonych cyklistów pchających rowery na podjeździe o nachyleniu… 1%. Jest to masakra jakich mało. O ile w górach można czasem odpocząć na zjazdach, to tu odpoczynku nie ma żadnego. Jadę te 12 km/h i ledwo ciągnę. Strzegom słynie z wydobywanych w okolicy granitów. Na rynku jest nawet pomnik przedstawiający Strzegom jako granitowe serce Polski. W mieście, mimo że jest to pierwszy maja, udaje mi się kupić ciepłe bułeczki. Z apetytem je zajadam siedząc na jednej z ławek pod ratuszem.
Odwiedzam jeszcze na chwilę Świebodzice i przez moment się zastanawiam, czy jechać na Zamek Książ. Jestem okropnie umordowana wczorajszymi górami oraz dzisiejszym długim podjazdem do Pastewnika i bardzo silnym wiatrem. Odpalam internet. No tak, to zamek, który trzeba koniecznie zobaczyć. Jadę więc. Niestety tego dnia nie jest to dobry pomysł. Trzeba było odpuścić i przyjechać tu kiedy indziej. Tymczasem… przede mną wyrasta podjazd po ruchliwej krajówce. Daję sobie z nim spokój, z pewnością bym się tu czołgała z szaleńczą prędkością 5 km/h doprowadzając kierowców do białej gorączki. Obok jest ozdobna brama i szeroka parkowa aleja prowadząca do zamku. Jadę-idę. Jest tu ogromny tłum ludzi. Aleja to ze 3 km spaceru i jazdy jak na hulajnodze, bo w tym tłumie normalnie jechać się nie da. Dookoła pełno budek z jedzeniem i nikomu-do-niczego-nie-potrzebymi pierdołami, które jednak ludzie kupują. Mimo, że budek jest bardzo dużo, każda jest oblegana i mimo tego oblężenia zatłoczona jest też aleja. Nic przyjemnego. Spotykam kilku rowerzystów. Wyglądają na podobnie zgnębionych jak ja. Docieram aż pod bramę zamku, ale niestety nic stąd nie widać. Aby cokolwiek zobaczyć, trzeba kupić bilet. Kompletnie to nie ma sensu. Za dużo czasu to zajmie, poza tym nie mam gdzie bezpiecznie zostawić roweru i sakw, no i ten męczący, głośny tłum. Zdesperowana wdrapuję się na mały pagórek i z oddalenia robię zdjęcie zamku. Kiedyś tu wrócę. Niekoniecznie w długi weekend. Niekoniecznie w środku sezonu.
Podjazdy się nie chcą skończyć. W Szczawnie-Zdrój jestem późnym popołudniem. Odwiedzam Dom Zdrojowy. Czy może być lepsze miejsce do nabrania wody na nocleg? Wieczorem odwiedzam jeszcze Świdnicę. Centrum jest bardzo ładne, to zdecydowanie jedno z najładniejszych miasteczek majówki. Zachwycający jest też słynny Kościół Pokoju.
Noc spędzam pod drzewami, na skraju pola. Znowu jest dość pochyło.
Zaliczone gminy: Janowice Wielkie, Bolków, Dobromierz, Paszowice, Strzegom, Świebodzice, Stare Bogaczowice, Szczawno-Zdrój, Świdnica (obszar wiejski), Świdnica (miasto), Żarów (11 gmin).
Pagórkowatą drogą jadę do Miedzianki, a z niej zjeżdżam zaliczyć Janowice Wielkie. Jest mocno w dół i jest to dla mnie droga w jedną stronę – będę musiała nią wrócić. Zjeżdżając wiem już zatem co będzie trzeba za chwilę podjechać. Uuuu… miejscami ponad 10%.
Tak więc... jadę pod górę do Miedzianki :). Co za masakra! A za Miedzianką niewiele lepiej, droga przechodzi w teren i znowu pnie się pod górę. Mniej lub bardziej terenowo, za to prawie cały czas w górę jest aż do Pastewnika. To ponad 600 m n.p.m. Ileż tak można ciągle jechać pod górę?! To miał być wyjazd pod hasłem „zalicz gminę”, a nie „zalicz pion”… Kiedy wreszcie podjazd kończy się, oddycham z ulgą. Ale ulga nie trwa długo. Zjazd jest fatalny. Droga to zniszczony asfalt raz po raz zamieniający się w teren, kamienie, żwir, piach. Nie da się odpocząć. W dodatku wieje. Wieje coraz mocniej.
W gminie Bolków na chwilę wyjeżdżam na DK 5. Umykam z niej czym prędzej i jadę pod zamek. W pełnym słońcu wygląda pięknie. Potem odwiedzam jeszcze ryneczek, na którym trwają przygotowania do pierwszomajowych uroczystości. Dalej jadę do Strzegomia i jest to prawdziwa udręka. Po wczorajszym, mocno górzystym dniu, ten odcinek miał dać trochę wytchnienia. Płasko, ale… niestety bardzo silnie wieje w twarz. Przede mną, w oddali, majaczą sylwetki rowerzystów. Niezwykle powoli w końcu ich doganiam. Widzę też umęczonych cyklistów pchających rowery na podjeździe o nachyleniu… 1%. Jest to masakra jakich mało. O ile w górach można czasem odpocząć na zjazdach, to tu odpoczynku nie ma żadnego. Jadę te 12 km/h i ledwo ciągnę. Strzegom słynie z wydobywanych w okolicy granitów. Na rynku jest nawet pomnik przedstawiający Strzegom jako granitowe serce Polski. W mieście, mimo że jest to pierwszy maja, udaje mi się kupić ciepłe bułeczki. Z apetytem je zajadam siedząc na jednej z ławek pod ratuszem.
Odwiedzam jeszcze na chwilę Świebodzice i przez moment się zastanawiam, czy jechać na Zamek Książ. Jestem okropnie umordowana wczorajszymi górami oraz dzisiejszym długim podjazdem do Pastewnika i bardzo silnym wiatrem. Odpalam internet. No tak, to zamek, który trzeba koniecznie zobaczyć. Jadę więc. Niestety tego dnia nie jest to dobry pomysł. Trzeba było odpuścić i przyjechać tu kiedy indziej. Tymczasem… przede mną wyrasta podjazd po ruchliwej krajówce. Daję sobie z nim spokój, z pewnością bym się tu czołgała z szaleńczą prędkością 5 km/h doprowadzając kierowców do białej gorączki. Obok jest ozdobna brama i szeroka parkowa aleja prowadząca do zamku. Jadę-idę. Jest tu ogromny tłum ludzi. Aleja to ze 3 km spaceru i jazdy jak na hulajnodze, bo w tym tłumie normalnie jechać się nie da. Dookoła pełno budek z jedzeniem i nikomu-do-niczego-nie-potrzebymi pierdołami, które jednak ludzie kupują. Mimo, że budek jest bardzo dużo, każda jest oblegana i mimo tego oblężenia zatłoczona jest też aleja. Nic przyjemnego. Spotykam kilku rowerzystów. Wyglądają na podobnie zgnębionych jak ja. Docieram aż pod bramę zamku, ale niestety nic stąd nie widać. Aby cokolwiek zobaczyć, trzeba kupić bilet. Kompletnie to nie ma sensu. Za dużo czasu to zajmie, poza tym nie mam gdzie bezpiecznie zostawić roweru i sakw, no i ten męczący, głośny tłum. Zdesperowana wdrapuję się na mały pagórek i z oddalenia robię zdjęcie zamku. Kiedyś tu wrócę. Niekoniecznie w długi weekend. Niekoniecznie w środku sezonu.
Podjazdy się nie chcą skończyć. W Szczawnie-Zdrój jestem późnym popołudniem. Odwiedzam Dom Zdrojowy. Czy może być lepsze miejsce do nabrania wody na nocleg? Wieczorem odwiedzam jeszcze Świdnicę. Centrum jest bardzo ładne, to zdecydowanie jedno z najładniejszych miasteczek majówki. Zachwycający jest też słynny Kościół Pokoju.
Noc spędzam pod drzewami, na skraju pola. Znowu jest dość pochyło.
Zaliczone gminy: Janowice Wielkie, Bolków, Dobromierz, Paszowice, Strzegom, Świebodzice, Stare Bogaczowice, Szczawno-Zdrój, Świdnica (obszar wiejski), Świdnica (miasto), Żarów (11 gmin).
Zdjęcia
Ciąg dalszy
komentarze
Bardzo dobrą decyzję podjęłaś co do Zielonego, ponieważ raczej to kałuża niż stawek, a wypych roweru byś sobie zapewniła nie wąski.
profesor - 22:55 środa, 10 maja 2017 | linkuj
W Wałbrzychu jestem 1, 2x w tygodniu.
Dysponuję klimatyzowaną kabiną ciężarówki. I Książ masz załatwiony ! :) Jurek57 - 20:49 środa, 10 maja 2017 | linkuj
Dysponuję klimatyzowaną kabiną ciężarówki. I Książ masz załatwiony ! :) Jurek57 - 20:49 środa, 10 maja 2017 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!