Dolnośląski maj (3)
Niedziela, 30 kwietnia 2017 Kategoria do 150, Kocia czytelnia
Km: | 148.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 2036m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano zamiast
budzika, budzi mnie śpiew ptaków. Nie pada, ale jest zimno. Gotuję kawę, jem
śniadanie i wychodzę na drogę. Ząbkowice Śląskie mają piękny ratusz, który od
bardzo dawna chciałam zobaczyć. Oglądam go w pełnym słońcu. Niespiesznie kręcąc
się po kompletnie pustym rano mieście, odkrywam jeszcze krzywą wieżę oraz
zamek. Dalej jadę do Kamieńca Ząbkowickiego. Tam też jest zamek i to zachowany
w dobrym stanie. Robię sobie długi spacerek pod zamkiem i ucieka mi tu
sporo czasu. Za Kamieńcem mijam znaki informujące, że dalsza droga jest
zamknięta. Mimo tego, jadę. Jadę aż docieram do mostu nad Nysą Kłodzką, który
jest w remoncie. Tego mostu nie ma! Z wody wyrastają jedynie elementy
konstrukcyjne. Na szczęście obok przyklejona jest drewniana kładka dla pieszych.
Niezbyt łatwo jest na nią wejść z rowerem obładowanym sakwami (nierówny teren,
schodki), ale udaje mi się ostatecznie przeprawić na drugą stronę.
Dalsza droga wspina się długim podjazdem na przełęcz Łaszczową (592 m. n.p.m.). Jest to miejscami zniszczony mocno asfalt, po którym płynie woda z roztopów i po którego bokach w górnym odcinku leży jeszcze śnieg. Na przełęczy spotykam miejscowego rowerzystę, który właśnie wjechał tu od drugiej strony. Opowiada, że po dziurawym podjeździe czeka mnie piękny, gładki zjazd aż do Kłodzka. Zaraz, zaraz…jak to?! Wg planu Kłodzko miałam minąć od północy. Kolega ze śmiechem mówi, że owszem da się, ale jest to błotnisty teren i nie poleca. Częstuje mnie jeszcze kilkoma galaretkami, robimy wspólną pamiątkową fotkę i każde jedzie dalej w swoją stronę. Zjazd faktycznie jest przyjemny i docieram nim do Kłodzka. Robię małe zakupy spożywcze i idę zjeść coś ciepłego. Wybieram makaron w sosie borowikowym z bekonem. Jest to najsmaczniejszy makaron całej majówki! Kłodzko jest piękne i siedzę tu dość długo, jedząc, spacerując i robiąc zdjęcia.
Pogoda jest ładna – niemal bezchmurne niebo. I tylko szkoda, że tak chłodno. Dalsza trasa to ciągle jazda góra-dół. Docieram w ten sposób do Jedliny- Zdrój, która jakoś specjalnie mnie nie zachwyca. Wyjeżdżam z niej długim, brukowanym podjazdem i wtedy odkrywam, że Jedlina najfajniej wygląda z góry. Zaraz potem jestem w Wałbrzychu. Trafiam na roboty ziemne i muszę się przedzierać po piachu. Droga się wspina aż osiąga Boguszów-Gorce. Miasto słynne jest z tego, że jest tu najwyżej w kraju położony ratusz.
Późnym popołudniem wjeżdżam do Kamiennej Góry, a potem już za miastem, do Rudawskiego Parku Krajobrazowego. Zaczyna się podjazd na przełęcz Rędzińską. Początkowo nachylenie trzyma te 6-9%, potem robi się znacznie ciężej i 10% rzadko schodzi z licznika, są też odcinki 15%. Czuję się wypompowana. Pod koniec mocno górzystego dnia, niem mam sił na mocowanie się z tym podjazdem. Schodzę z roweru i idę aż na samą przełęcz. Jaki podjazd – taki zjazd. Czyli ściana w dół. Zjazdem docieram aż do odbicia z trasy do dużej atrakcji turystycznej – Kolorowych Jeziorek. Jest już mocno szaro. Za późno by oglądać jeziorka. Nie pojadę też dalej, bo oczywiście chcę je zobaczyć. Jasne staje się, że gdzieś tu, przy tej niedługiej i stromej drodze dojazdowej, muszę rozbić namiot. Miejscowi zarabiają na parkingach. Każdy płaski fragment terenu to płatny parking. Nie ma rady, pchając rower, wchodzę więc w teren, na bardzo stromą górę. Wysiłek jest to kosmiczny i gdy zatrzymuję się na zboczu, jestem ledwo żywa. Na dużej stromiźnie stawiam namiot. Od strony spadku podkładam pod niego wszystko co tylko się da, aby jakoś dać radę się tu wyspać. Efekt jest… nad wyraz zadowalający.
Zaliczone gminy: Kamieniec Ząbkowicki, Kłodzko (obszar wiejski), Kłodzko (miasto), Nowa Ruda (miasto), Jedlina Zdrój, Boguszów - Gorce, Czarny Bór, Kamienna Góra (miasto), Marciszów (9 gmin).
Dalsza droga wspina się długim podjazdem na przełęcz Łaszczową (592 m. n.p.m.). Jest to miejscami zniszczony mocno asfalt, po którym płynie woda z roztopów i po którego bokach w górnym odcinku leży jeszcze śnieg. Na przełęczy spotykam miejscowego rowerzystę, który właśnie wjechał tu od drugiej strony. Opowiada, że po dziurawym podjeździe czeka mnie piękny, gładki zjazd aż do Kłodzka. Zaraz, zaraz…jak to?! Wg planu Kłodzko miałam minąć od północy. Kolega ze śmiechem mówi, że owszem da się, ale jest to błotnisty teren i nie poleca. Częstuje mnie jeszcze kilkoma galaretkami, robimy wspólną pamiątkową fotkę i każde jedzie dalej w swoją stronę. Zjazd faktycznie jest przyjemny i docieram nim do Kłodzka. Robię małe zakupy spożywcze i idę zjeść coś ciepłego. Wybieram makaron w sosie borowikowym z bekonem. Jest to najsmaczniejszy makaron całej majówki! Kłodzko jest piękne i siedzę tu dość długo, jedząc, spacerując i robiąc zdjęcia.
Pogoda jest ładna – niemal bezchmurne niebo. I tylko szkoda, że tak chłodno. Dalsza trasa to ciągle jazda góra-dół. Docieram w ten sposób do Jedliny- Zdrój, która jakoś specjalnie mnie nie zachwyca. Wyjeżdżam z niej długim, brukowanym podjazdem i wtedy odkrywam, że Jedlina najfajniej wygląda z góry. Zaraz potem jestem w Wałbrzychu. Trafiam na roboty ziemne i muszę się przedzierać po piachu. Droga się wspina aż osiąga Boguszów-Gorce. Miasto słynne jest z tego, że jest tu najwyżej w kraju położony ratusz.
Późnym popołudniem wjeżdżam do Kamiennej Góry, a potem już za miastem, do Rudawskiego Parku Krajobrazowego. Zaczyna się podjazd na przełęcz Rędzińską. Początkowo nachylenie trzyma te 6-9%, potem robi się znacznie ciężej i 10% rzadko schodzi z licznika, są też odcinki 15%. Czuję się wypompowana. Pod koniec mocno górzystego dnia, niem mam sił na mocowanie się z tym podjazdem. Schodzę z roweru i idę aż na samą przełęcz. Jaki podjazd – taki zjazd. Czyli ściana w dół. Zjazdem docieram aż do odbicia z trasy do dużej atrakcji turystycznej – Kolorowych Jeziorek. Jest już mocno szaro. Za późno by oglądać jeziorka. Nie pojadę też dalej, bo oczywiście chcę je zobaczyć. Jasne staje się, że gdzieś tu, przy tej niedługiej i stromej drodze dojazdowej, muszę rozbić namiot. Miejscowi zarabiają na parkingach. Każdy płaski fragment terenu to płatny parking. Nie ma rady, pchając rower, wchodzę więc w teren, na bardzo stromą górę. Wysiłek jest to kosmiczny i gdy zatrzymuję się na zboczu, jestem ledwo żywa. Na dużej stromiźnie stawiam namiot. Od strony spadku podkładam pod niego wszystko co tylko się da, aby jakoś dać radę się tu wyspać. Efekt jest… nad wyraz zadowalający.
Zaliczone gminy: Kamieniec Ząbkowicki, Kłodzko (obszar wiejski), Kłodzko (miasto), Nowa Ruda (miasto), Jedlina Zdrój, Boguszów - Gorce, Czarny Bór, Kamienna Góra (miasto), Marciszów (9 gmin).
Zdjęcia
Ciąg dalszy
komentarze
Dzień dobry , miło widzieć ,że wycieczka się udała mimo paskudnej pogody. Ogromny podziw dla pani pasji jazdy na rowerze no i zbudowanej siły. Jestem ten kolega ze zdjęcia na przełęczy Łaszczowa. pozdrawiam
Hasky05 - 20:42 środa, 31 maja 2017 | linkuj
Hahaha super to zabrzmiała "Po prostu sobie jadę" pełny luzik na podjazdach ;D Ale ok już nie żartuję. Na szosie nie trzeba mieć jakiś strasznie dużych umiejętności. Tu głownie liczy się kondycja i moc. Gorzej to wygląda w terenie, gdzie czasami trzeba z deka porzucić koło na przeszkodę, wybierać linie pomiędzy przeszkodami, czy dociskać kierę na sztajfach żeby rower w pionie nie stanął. Na szosie warto jest nauczyć podjazdów na stojąco, gdzie podczas nich nie tylko wykorzystuję się siłę, ale również własny ciężar ciała :). I właśnie w taki sposób pokonuje się ścianki :). W czasie jazdy na stojąco odpoczywa nam pupa, która również odczuwa wszystkie strome i długie podjazdy. O i tyle krótkiego wykładu ;)
Pisząc, że autor trasy miał przerost formy nad treścią dokładnie miałem to na myśli. Nie wiem co chce osiągnąć prowadząc trasę przez te perełki podjazdowe Sudetów. Może ma ochotę na nich zrobić selekcje osób, które nie jeżdżą po górach? Tylko po co?
Ech może się wybiorę na którąś z tych przełęczy w czasie maratonu i poobserwuję ile osób podjeżdża, a ile prowadzi rowery ;)
To całe szczęście, że masz całe to wiązadło :), ponieważ nawet naderwanie jego mogło by się skończyć o wiele dłuższą pauzą :(. Może jednak szybciej wszystko się zagoi i będziesz mogła wystartować na tym maratonie i właśnie tego Ci życzę :) profesor - 11:01 poniedziałek, 15 maja 2017 | linkuj
Pisząc, że autor trasy miał przerost formy nad treścią dokładnie miałem to na myśli. Nie wiem co chce osiągnąć prowadząc trasę przez te perełki podjazdowe Sudetów. Może ma ochotę na nich zrobić selekcje osób, które nie jeżdżą po górach? Tylko po co?
Ech może się wybiorę na którąś z tych przełęczy w czasie maratonu i poobserwuję ile osób podjeżdża, a ile prowadzi rowery ;)
To całe szczęście, że masz całe to wiązadło :), ponieważ nawet naderwanie jego mogło by się skończyć o wiele dłuższą pauzą :(. Może jednak szybciej wszystko się zagoi i będziesz mogła wystartować na tym maratonie i właśnie tego Ci życzę :) profesor - 11:01 poniedziałek, 15 maja 2017 | linkuj
No nie żartuj sobie ze mnie. Sorry, ale nie chce mi się wierzyć, że kobieta która przejechała Górami MRDP nie ma umiejętności podjazdowych. Myślę, że gdyby nie sakwy to byś się rozprawiła z Rędzińską bez żadnego w pychu roweru :).
A tak między bogiem, a prawdą to dziwię się autorowi trasy Maratonu Podróżnika, gdzie dystans jest 500 km, że prowadzi trasę przez takie sztajfy jak Rędzińska czy Karkonoska. Chyba u niego występuje jakiś jakiś przerost formy nad treścią :(. Chyba u niego występuje jakiś jakiś przerost formy nad treścią :D.
Płyny to pół biedy, ale wiązadło to już gorzej :(. A właśnie co tu Masz na myśli pisząc, że oberwało wiązadło ( jest naderwane, zerwane, czy może jeszcze coś innego)?
Jeżeli można spytać to jak doszło do urazu łapki? profesor - 06:24 sobota, 13 maja 2017 | linkuj
A tak między bogiem, a prawdą to dziwię się autorowi trasy Maratonu Podróżnika, gdzie dystans jest 500 km, że prowadzi trasę przez takie sztajfy jak Rędzińska czy Karkonoska. Chyba u niego występuje jakiś jakiś przerost formy nad treścią :(. Chyba u niego występuje jakiś jakiś przerost formy nad treścią :D.
Płyny to pół biedy, ale wiązadło to już gorzej :(. A właśnie co tu Masz na myśli pisząc, że oberwało wiązadło ( jest naderwane, zerwane, czy może jeszcze coś innego)?
Jeżeli można spytać to jak doszło do urazu łapki? profesor - 06:24 sobota, 13 maja 2017 | linkuj
Ależ Kocie ja wcale nie wątpię w Twoje zdolności podjazdowe :) Napisałem to tylko dla informacji jak ten podjazd wygląda od drugiej strony.
Ups, przyznam się, że wcześniej nie czytałem o złamaniu :( I tu się z Tobą całkowicie zgadzam co do Podróżnika :(, ale zawsze się może okazać, że jednak na tyle będzie dobrze z łapką, że jednak będziesz mogła pojechać :)
Z drugiej strony pociesz się, że przynajmniej nie będziesz musiała się zmagać z Karkonoską ;) A podjazd na tą przełęcz jest jeszcze więcej stromy niż na Rędzińską. A jak pomimo wszystko będziesz miała ochotę zmierzyć się z trasą Podróżnika jak łapka się nie zagoi do maratonu to zawsze będziesz mogła sobie pojechać na nią sama w innym terminie :) profesor - 21:53 czwartek, 11 maja 2017 | linkuj
Ups, przyznam się, że wcześniej nie czytałem o złamaniu :( I tu się z Tobą całkowicie zgadzam co do Podróżnika :(, ale zawsze się może okazać, że jednak na tyle będzie dobrze z łapką, że jednak będziesz mogła pojechać :)
Z drugiej strony pociesz się, że przynajmniej nie będziesz musiała się zmagać z Karkonoską ;) A podjazd na tą przełęcz jest jeszcze więcej stromy niż na Rędzińską. A jak pomimo wszystko będziesz miała ochotę zmierzyć się z trasą Podróżnika jak łapka się nie zagoi do maratonu to zawsze będziesz mogła sobie pojechać na nią sama w innym terminie :) profesor - 21:53 czwartek, 11 maja 2017 | linkuj
Jechałem tam kiedyś maraton mtb . Dlatego wiem ! :)
A w okolicy "czerwona ziemia" , pewnie od zawartości w niej rudy żelaza. Jurek57 - 10:30 czwartek, 11 maja 2017 | linkuj
A w okolicy "czerwona ziemia" , pewnie od zawartości w niej rudy żelaza. Jurek57 - 10:30 czwartek, 11 maja 2017 | linkuj
Podjazd na Przełęcz Rędzińską od strony Rędzin nie należy do łatwych, ale od Wieściszowic są jeszcze większe nachylenia i trzymają one na dłuższym odcinku. Z tego co słyszałem to tegoroczny Maraton Podróżnika prowadzi przez tą przełęcz od strony Wieściszowic i jeżeli będziesz jechać w nim to masz przedsmak tego co Cię czeka ;). Jak coś to wypatruj tablicy miejscowości Rędziny na tym podjeździe. Za tablicą nachylenia spadają w okolice 10% więc już można kręcić spokojnie do przełęczy :)
profesor - 22:49 środa, 10 maja 2017 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!