GMRDP (2)
Niedziela, 23 sierpnia 2015 Kategoria do 300, Kocia czytelnia, GMRDP 2015
Km: | 295.17 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 3144m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Budzę się wyspana i
zadowolona. W stosunku do swojego planu mam nadkład 50 kilometrów. Zwijam
namiot i jadę dalej. Szybko trafia się stacja Orlenu. Orleny są jak budki
porozstawione przez znajomych. Co prawda trzeba zapłacić, ale zawsze można
liczyć na kawę, coś do zjedzenia i możliwość odwiedzenia kibelka. A za punkty i
wierność raz po raz rzucą gratisem ;). Jest słonecznie, szybko robi się ciepło.
Około 9:00 rozbieram się z grubego ubrania, smaruję się też kremem do opalania
i naraz widzę, że ktoś nadjeżdża. Gębę ma uśmiechniętą. Puszcza kierownicę i
rozkłada ramiona jakby chciał mnie z radości wyściskać. To Wąski! Niespodzianka
nie z tej ziemi – myślałam, że jest przede mną – bo wczoraj wystartował ostro i
nie przypominam sobie bym go doganiała. W tym maratonie jednak łatwo jest się
pogubić w tym kto gdzie jest. Wystarczy parę chwil na stacji, krótki sen i
sytuacja może się zupełnie zmienić.
Zamalować odpryski
Wąski jedzie ze mną. Mówię mu od razu, że jadę sama, po swojemu i w razie co, to ma na mnie nie czekać. Uczciwie też zapowiadam, że w razie czego czekać nie będę i ja – bo najzwyczajniej w świecie chcę się sprawdzić na takiej trasie, a czekanie zaciemni prawdziwy wynik. Pasuje nam jednak wspólna jazda. Jest wesoło, doganiają nas też motocykliści (rodzinka Wąskiego – równie wąska jak on sam ;)). Chwilę jadą obok niego, ja zostaję trochę z tyłu, by porobić im fotki z jazdy. W Łącku zatrzymujemy się na Orlenie na kawę. Wąski jest mocno senny. Daję mu więc guaranę. Zależy mi by się szybko stąd zabrać. Wbrew swojemu silnemu postanowieniu trochę jednak na niego czekam. W tym czasie maluję sobie pazurki – tzn. zamalowuję odpryski. Gdy kończę, Wąski nadal męczy kawę. Zalecam mu pośpiech. Gdy ruszamy – przyznaje, że czuje się na tyle źle, że nie dał rady szybko wypić tej kawy i musiał ją wylać, by móc dalej jechać razem ze mną. Mam wyrzuty sumienia. Pytam, czy jedziemy przez Łapsze Niżne. Mówi, że tak. Obiecuję w takim razie, że zatrzymamy się tam w znanej z MP restauracji u Nowaków i zjemy makaron. Wiem, że nic tak dobrze nie działa na człowieka, który czuje się średnio, jak obietnica rychłego, dobrego żarcia.
Siedem Kotów
Jedziemy więc razem pod wiatr. Jest względnie płasko, Arek siedzi na kole. Brak zmian zupełnie mi nie przeszkadza. Fajnie, że jedziemy sobie razem, bo dzięki temu nie nudzę się i jest wesoło. U Nowaków jemy makaron. Jest tak samo pyszny i lekki jak na MP. Syci, ale nie obciąża zanadto żołądka. Dlatego podjazdy pod Łapszankę i potem Głodówkę idą mi bardzo sprawnie. Robię oba jednym mocniejszym pociągnięciem i gubię Wąskiego, który zostaje z tyłu. Za podjazdami zakleszcza mi się łańcuch. Na szczęście nie szarpałam tego próbując kręcić na siłę, bo bym niechybnie zerwała. Zatrzymuję się, manewruję manetkami i ręcznie go wykleszczam. Chwilę ta szarpanina trwa, wykrzywiam trochę wózek przerzutki, ręce mam całe czarne od smaru, ale udaje się i mogę jechać dalej. Zaliczam PK6, wysyłam smsy i wtedy dociera Wąski. Zapalamy światełka i jedziemy w dół, do Zakopanego. Mijam restaurację 7 Kotów i Wąskiego już nie widzę. W Zakopanem tłok i mnóstwo światełek. W tym wszystkim zupełnie tracę orientację, czy Wąski poleciał do przodu, czy został z tyłu. Robię jeszcze fotkę Giewontu i jadę dalej.
Psy
Jest mocno zimno. Ubieram na siebie wszystko co mam w torbie, a i tak dopada mnie dygot. Na wyjeździe z Zakopanego odwiedzam jeszcze BP, myję tam uświnione od smaru ręce. Za Zakopanem zjazd. Ciemno, zimno. Za Czarnym Dunajcem wylatują z jakiegoś pola wielkie psy i gonią za mną. Zatrzymuję się. Stracha mam niezłego. Jestem sama, jest ciemno, a tu sfora psów! Krzyczę na nie, psikam gazem. W końcu odpuszczają. Gdzieś między Piekielnikiem a Jabłonką dogania mnie jakiś zawodnik. Znowu wylatuje pies. Goniąc za kolegą, który jedzie pierwszy, wpada pomiędzy nasze rowery i zamiast szczekać zaczyna skomleć. Udaje mi się go nie rozjechać i samej się nie wywalić. Ale nerwówka! Mało brakowało. A kolega pojechał w siną dal.
Ciemno, że oko wykol
Za miejscówką noclegową zaczynam się rozglądać około 1 w nocy. Niestety jadę przez miejscowość – to Zubrzyca Górna. Same posesje, wszystko oświetlone. Nie ma gdzie się rozbić. A rozglądam się uważnie. Pierwsza potencjalna miejscówka to łąka. Wchodzę i... wpadam do zarośniętego rowu. A by to szlag – buty mokre. Wyłażę i jadę dalej. Druga potencjalna miejscówka to tartak, ale to też okazuje się słaby pomysł. No nic, pozostaje mi władować się na podjazd, drogą biegnącą przez gęste lasy Babiogórskiego Parku Narodowego. Ta droga to urzeczywistnienie moich najgorszych koszmarów o samotnej jeździe nocą. Jest ciemno, że oko wykol. Jest też przeraźliwie cicho. Drzewostan jest wyjątkowo gęsty i zwarty. Ledwie rękę można wcisnąć, a co dopiero człowieka z namiotem i rowerem. O spaniu tutaj nie ma mowy. Wjeżdżam, zjeżdżam. Zawoja. Jakaś budowa, trawy gdzieś do połowy uda. Ładuję się. Przedzieram się przez naście metrów i dopiero wtedy zauważam, że to duży łuk drogi i będę stąd doskonale widoczna – z każdej strony. Wychodzę więc z powrotem na drogę. Jestem już zmęczona i zła – prawie 2 godziny rozglądania się i nic – nie ma gdzie się rozbić. W końcu, kawałek za odbiciem na Stryszawę znajduję. To chwastowisko, widać mnie potencjalnie z aż 3 chatek oraz – jakby się dobrze przypatrzeć – z drogi. Jednak jest już 3:00 w nocy. Nie szukam dalej, tylko idę spać właśnie tu.
Moje dzisiejsze smsy:
» 2015.08.23 - 05:35 Obudzilam sie w miare wyspana, jade dalej :-)
» 2015.08.23 - 07:03 Kawa na orlenie.
» 2015.08.23 - 08:27 INFO: Zawodnik Marzena Szymańska zdobył punkt PK3
» 2015.08.23 - 09:45 Spotkanie z Waskim :-)
» 2015.08.23 - 10:14 INFO: Zawodnik Marzena Szymańska zdobył punkt PK4
» 2015.08.23 - 11:23 Piwniczna, 346km. Jade z Waskim :-)
» 2015.08.23 - 12:36 INFO: Zawodnik Marzena Szymańska zdobył punkt PK5
» 2015.08.23 - 13:31 383km, Lacko. z Waskim pijemy kawe na orlenie.
» 2015.08.23 - 14:54 My mamy 407km z Waskim. Kroscienko. pierwszy orlen na trasie, gdzie maja zapiek. ze szpinakiem. no wreszcie! juz myslalam, ze sie nie doczekam. Potworny ruch.
» 2015.08.23 - 15:04 Teraz jak sie porzadnie najemy, to bedziemy gonic Wilka :-):-)
» 2015.08.23 - 16:36 U Nowakow w Lapszach Niznych. makaron i cola. 424km. my sie gorek nie boimy, zarty sobie z nich robimy! kot i waski :-)
» 2015.08.23 - 16:41 Teraz zarty, a potem bedzie placz i zgrzytanie zebow ;-)
» 2015.08.23 - 19:47INFO: Zawodnik Marzena Szymańska zdobył punkt PK6
» 2015.08.23 - 19:50 jedzie mi sie super, Lapszanka i Glodowka za jednym ostrym pociagnieciem. a potem zakleszczyl mi sie lancuch i musialam go recznie wyciagac. Wygielam woz ale jakos dziala, a lapy mam jakbym sie urwala z piekla. Waski zostal na Lapszance z tylu i znow jestem sama.
» 2015.08.23 - 20:33 Zakopane. ostatni raz tu bylam jak mialam 15 lat.
» 2015.08.23 - 22:26 Jest wrednie zimno, 10st. mam na sobie wszystkie ciuchy. Od Zakopanego caly czas zjazd. zamarzne tu chyba. i zasypiam, tak monotonnie.
» 2015.08.24 - 03:08 Do mety 578km, rozlozylam sie na noc za Zawoja. dobranoc!
Mapa:
ZDJĘCIA
Ciąg dalszy
Zamalować odpryski
Wąski jedzie ze mną. Mówię mu od razu, że jadę sama, po swojemu i w razie co, to ma na mnie nie czekać. Uczciwie też zapowiadam, że w razie czego czekać nie będę i ja – bo najzwyczajniej w świecie chcę się sprawdzić na takiej trasie, a czekanie zaciemni prawdziwy wynik. Pasuje nam jednak wspólna jazda. Jest wesoło, doganiają nas też motocykliści (rodzinka Wąskiego – równie wąska jak on sam ;)). Chwilę jadą obok niego, ja zostaję trochę z tyłu, by porobić im fotki z jazdy. W Łącku zatrzymujemy się na Orlenie na kawę. Wąski jest mocno senny. Daję mu więc guaranę. Zależy mi by się szybko stąd zabrać. Wbrew swojemu silnemu postanowieniu trochę jednak na niego czekam. W tym czasie maluję sobie pazurki – tzn. zamalowuję odpryski. Gdy kończę, Wąski nadal męczy kawę. Zalecam mu pośpiech. Gdy ruszamy – przyznaje, że czuje się na tyle źle, że nie dał rady szybko wypić tej kawy i musiał ją wylać, by móc dalej jechać razem ze mną. Mam wyrzuty sumienia. Pytam, czy jedziemy przez Łapsze Niżne. Mówi, że tak. Obiecuję w takim razie, że zatrzymamy się tam w znanej z MP restauracji u Nowaków i zjemy makaron. Wiem, że nic tak dobrze nie działa na człowieka, który czuje się średnio, jak obietnica rychłego, dobrego żarcia.
Siedem Kotów
Jedziemy więc razem pod wiatr. Jest względnie płasko, Arek siedzi na kole. Brak zmian zupełnie mi nie przeszkadza. Fajnie, że jedziemy sobie razem, bo dzięki temu nie nudzę się i jest wesoło. U Nowaków jemy makaron. Jest tak samo pyszny i lekki jak na MP. Syci, ale nie obciąża zanadto żołądka. Dlatego podjazdy pod Łapszankę i potem Głodówkę idą mi bardzo sprawnie. Robię oba jednym mocniejszym pociągnięciem i gubię Wąskiego, który zostaje z tyłu. Za podjazdami zakleszcza mi się łańcuch. Na szczęście nie szarpałam tego próbując kręcić na siłę, bo bym niechybnie zerwała. Zatrzymuję się, manewruję manetkami i ręcznie go wykleszczam. Chwilę ta szarpanina trwa, wykrzywiam trochę wózek przerzutki, ręce mam całe czarne od smaru, ale udaje się i mogę jechać dalej. Zaliczam PK6, wysyłam smsy i wtedy dociera Wąski. Zapalamy światełka i jedziemy w dół, do Zakopanego. Mijam restaurację 7 Kotów i Wąskiego już nie widzę. W Zakopanem tłok i mnóstwo światełek. W tym wszystkim zupełnie tracę orientację, czy Wąski poleciał do przodu, czy został z tyłu. Robię jeszcze fotkę Giewontu i jadę dalej.
Psy
Jest mocno zimno. Ubieram na siebie wszystko co mam w torbie, a i tak dopada mnie dygot. Na wyjeździe z Zakopanego odwiedzam jeszcze BP, myję tam uświnione od smaru ręce. Za Zakopanem zjazd. Ciemno, zimno. Za Czarnym Dunajcem wylatują z jakiegoś pola wielkie psy i gonią za mną. Zatrzymuję się. Stracha mam niezłego. Jestem sama, jest ciemno, a tu sfora psów! Krzyczę na nie, psikam gazem. W końcu odpuszczają. Gdzieś między Piekielnikiem a Jabłonką dogania mnie jakiś zawodnik. Znowu wylatuje pies. Goniąc za kolegą, który jedzie pierwszy, wpada pomiędzy nasze rowery i zamiast szczekać zaczyna skomleć. Udaje mi się go nie rozjechać i samej się nie wywalić. Ale nerwówka! Mało brakowało. A kolega pojechał w siną dal.
Ciemno, że oko wykol
Za miejscówką noclegową zaczynam się rozglądać około 1 w nocy. Niestety jadę przez miejscowość – to Zubrzyca Górna. Same posesje, wszystko oświetlone. Nie ma gdzie się rozbić. A rozglądam się uważnie. Pierwsza potencjalna miejscówka to łąka. Wchodzę i... wpadam do zarośniętego rowu. A by to szlag – buty mokre. Wyłażę i jadę dalej. Druga potencjalna miejscówka to tartak, ale to też okazuje się słaby pomysł. No nic, pozostaje mi władować się na podjazd, drogą biegnącą przez gęste lasy Babiogórskiego Parku Narodowego. Ta droga to urzeczywistnienie moich najgorszych koszmarów o samotnej jeździe nocą. Jest ciemno, że oko wykol. Jest też przeraźliwie cicho. Drzewostan jest wyjątkowo gęsty i zwarty. Ledwie rękę można wcisnąć, a co dopiero człowieka z namiotem i rowerem. O spaniu tutaj nie ma mowy. Wjeżdżam, zjeżdżam. Zawoja. Jakaś budowa, trawy gdzieś do połowy uda. Ładuję się. Przedzieram się przez naście metrów i dopiero wtedy zauważam, że to duży łuk drogi i będę stąd doskonale widoczna – z każdej strony. Wychodzę więc z powrotem na drogę. Jestem już zmęczona i zła – prawie 2 godziny rozglądania się i nic – nie ma gdzie się rozbić. W końcu, kawałek za odbiciem na Stryszawę znajduję. To chwastowisko, widać mnie potencjalnie z aż 3 chatek oraz – jakby się dobrze przypatrzeć – z drogi. Jednak jest już 3:00 w nocy. Nie szukam dalej, tylko idę spać właśnie tu.
Moje dzisiejsze smsy:
» 2015.08.23 - 05:35 Obudzilam sie w miare wyspana, jade dalej :-)
» 2015.08.23 - 07:03 Kawa na orlenie.
» 2015.08.23 - 08:27 INFO: Zawodnik Marzena Szymańska zdobył punkt PK3
» 2015.08.23 - 09:45 Spotkanie z Waskim :-)
» 2015.08.23 - 10:14 INFO: Zawodnik Marzena Szymańska zdobył punkt PK4
» 2015.08.23 - 11:23 Piwniczna, 346km. Jade z Waskim :-)
» 2015.08.23 - 12:36 INFO: Zawodnik Marzena Szymańska zdobył punkt PK5
» 2015.08.23 - 13:31 383km, Lacko. z Waskim pijemy kawe na orlenie.
» 2015.08.23 - 14:54 My mamy 407km z Waskim. Kroscienko. pierwszy orlen na trasie, gdzie maja zapiek. ze szpinakiem. no wreszcie! juz myslalam, ze sie nie doczekam. Potworny ruch.
» 2015.08.23 - 15:04 Teraz jak sie porzadnie najemy, to bedziemy gonic Wilka :-):-)
» 2015.08.23 - 16:36 U Nowakow w Lapszach Niznych. makaron i cola. 424km. my sie gorek nie boimy, zarty sobie z nich robimy! kot i waski :-)
» 2015.08.23 - 16:41 Teraz zarty, a potem bedzie placz i zgrzytanie zebow ;-)
» 2015.08.23 - 19:47INFO: Zawodnik Marzena Szymańska zdobył punkt PK6
» 2015.08.23 - 19:50 jedzie mi sie super, Lapszanka i Glodowka za jednym ostrym pociagnieciem. a potem zakleszczyl mi sie lancuch i musialam go recznie wyciagac. Wygielam woz ale jakos dziala, a lapy mam jakbym sie urwala z piekla. Waski zostal na Lapszance z tylu i znow jestem sama.
» 2015.08.23 - 20:33 Zakopane. ostatni raz tu bylam jak mialam 15 lat.
» 2015.08.23 - 22:26 Jest wrednie zimno, 10st. mam na sobie wszystkie ciuchy. Od Zakopanego caly czas zjazd. zamarzne tu chyba. i zasypiam, tak monotonnie.
» 2015.08.24 - 03:08 Do mety 578km, rozlozylam sie na noc za Zawoja. dobranoc!
Mapa:
ZDJĘCIA
Ciąg dalszy
komentarze
Myślałem, że Gavek swoim hamakiem wygrał konkurencję na wzięcie czegoś najmniej pasującego do ultramaratonów, ale lakierem do paznokci wygrałaś z nim zdecydowanie!
W Zakopanem, wieczorem, nie musieliście przebijać się przez tłumy turystów i wieczorne korki? Hipek - 11:54 wtorek, 1 września 2015 | linkuj
W Zakopanem, wieczorem, nie musieliście przebijać się przez tłumy turystów i wieczorne korki? Hipek - 11:54 wtorek, 1 września 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!