Gatto.Rosablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Znajomi

wszyscy znajomi(99)
Kalendarz na stronę

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kot.bikestats.pl

linki

Kolejny

Wtorek, 22 listopada 2016 Kategoria do 50
Km: 42.09 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 173m Sprzęt: Hardtail Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny piękny dzień i kolejny stracony....

komentarze
Na to, że "kobiety w Polsce wcale pod górkę nie mają", mogę się tylko litościwie uśmiechnąć. Pozwolisz, że nie skomentuję szerzej.

Z kolei koleżanka, której własny biznes nie wypalił, wcale się nie zraziła. Wyprzedaje tamten towar, ma obecnie 2 roboty: jedną tu w kraju na etat, drugą zdalną - w Stanach i myśli o kolejnej własnej działalności. Więc wcale nie jest tak, że jak coś się nie uda, to automatycznie oznacza, że taka osoba nadaje się tylko na etat. Zresztą, rozsądzanie kto się do czego nadaje i czego potrzebuje, gdy się takiej osoby nie zna.....

Owszem, są osoby, które lubią swoją pracę. Ale są też takie, które jej nie lubią. Są też ludzie, którzy przestają lubić to co do tej pory lubili, jeśli to się staje ich pracą. Ja jestem drugim i trzecim przypadkiem.
Kot
- 06:53 piątek, 25 listopada 2016 | linkuj
Też warto dodać, że samo wykształcenie to nie wszystko. Nie każdy wykształcony człowiek sprawdza się w realnym świecie, gdzie teorię trzeba przełożyć na praktykę, gdzie potrzeba np. zdolności interpersonalnych. Takie zawody jak prawnik, menedżer czy informatyk wymagają dużo inwencji, świetnego kontaktu z ludźmi, sama wiedza uniwersytecka nie zawsze wystarcza. A to czy są kobietami - to nie ma większego znaczenia, wiele kobiet doskonale sobie radzi w zawodach prawnych i w biznesie, w Polsce kobiety wcale pod górkę nie mają, drugi raz z rzędu premierem kraju jest kobieta. A jak ktoś sobie nie radzi - to jednak wyraźny znak, że jednak pewnych cech mu brakuje do osiągnięcia sukcesu.

A z takim podejściem do biznesu jakie przedstawiłaś - to niestety pozostaje etat, są osoby które potrzebują mieć stabilizację, a nie ryzykować. A rozkręcenie każdego biznesu to jest niewątpliwie ryzyko. Podobnie ryzykowna jest gra na giełdzie - tak jak w biznesie wygrywają ci co potrafią to robić.

A czy praca to więzienie - to tylko zależy jaka to praca, nie brakuje ludzi co bardzo swoją prace lubią, np. wielu sportowców. Zawodowy sport to ciężka harówka, ale i pasja jednocześnie. W rodzinie tez mam przykład osoby, która swoją pracę kochała.
wilk
- 19:58 czwartek, 24 listopada 2016 | linkuj
Te osoby, o których pisałam mają wykształcenie w "odpowiednich" kierunkach. Teoretycznie powinny zarabiać grubą kasę. Ale nie zarabiają. Być może dlatego, że są kobietami.... facet na ich miejscu pewnie by dostał znacznie więcej.

Z tą działalnością gospodarczą - lepiej ostrożnie. Znane i medialne są przypadki, gdy ktoś zaryzykował i się udało, albo z niczego zrobił wielką karierę i równie wielką kasę. Natomiast o tych wszystkich ludziach, którzy próbują coś rozkręcić i im się nie udaje - jest cisza. Koleżanka próbowała rozkręcić własny biznes. No i nie udało się. Straciła dużo pieniędzy, a teraz towar sprzedaje po kosztach... A ilu to jest ludzi co mają własne firmy i żyją "z łapy do papy"? I jeszcze w stresie, bo klienci nie płacą? Też znam takich.

To wszystko nie zmienia jednak faktu, że praca jest jak więzienie. Kradnie czas, dając w zamian bardzo niewiele. Nieliczni dostają więcej: duże pieniądze i nadzieję na to, że pewnego dnia będą mogli przestać pracować i... zacząć żyć.
Kot
- 19:36 czwartek, 24 listopada 2016 | linkuj
Ale widzisz Bitels - prezentujesz myślenie, jakie podziela mnóstwo osób, zresztą ja też. Że branie wielkich kredytów na rozpoczęcie działalności to pętla na szyję. I z takim myśleniem nie ma czego szukać w biznesie. Bo obrotny człowiek z żyłką do biznesu nie boi się takiego ryzyka, wierzy w siebie, wierzy w swój pomysł - i często na tym wygrywa, są na to tysiące przykładów, z szefami Microsoftu czy Facebooka na czele, zaczynali od zera, a są miliarderami. Tylko by taką działalność prowadzić trzeba być w pewnych dziedzinach człowiekiem ponadprzeciętnym.

I też nie jest tak, że umowy na zlecenie/o dzieło to tylko śmieciówki za grosze. W Warszawie w wielu firmach w takiej formie są zatrudniani ludzie za grube pieniądze, bo firmy w ten sposób obchodzą ZUS. I nic tych firm nie interesuje stan zdrowia z papierów, ważne żeby pracownik robił to za co dostaje pieniądze.
wilk
- 16:24 czwartek, 24 listopada 2016 | linkuj
" A jak działamy na własną rękę - to nic nas nie obchodzą orzeczenia o stanie zdrowia i wymagania prawa pracy dla etatowców."
Hmm, a wiesz Michał, że do działania na własną rękę potrzebna jest kasa? A skąd ma ją brać rencista, czy emeryt? Myślisz, że odłoży sobie z tego co wypłaca ZUS i otworzy sobie biznes?
Myślenie o kredytach na działalność to zakładanie pętli na szyję na własne życzenie.
Mnie niestety orzeczenie o niepełnosprawności bardzo obchodzi. Przez to mam całkowicie zamkniętą drogę na normalne zatrudnienie. Myślisz, że fajnie jest żyć na zusowskim garnuszku?
Nikomu tego nie życzę.
Gdyby nie przepisy zabraniające mi jakiejkolwiek pracy, miałbym gdzieś rentę i zus.
Mam doświadczenie w takich zawodach, że nie musiałbym się martwić o kasę. Może nie byłoby to 10-20 tyś. ( swoją drogą kto tyle zarabia?), ale nie musiałbym się bać na koniec miesiąca i byłoby mnie stać na wyjazdy rowerowe o jakich marzę.
Bitels
- 15:14 czwartek, 24 listopada 2016 | linkuj
Wykształcenie też trzeba mieć w "rynkowym" kierunku, doskonały fachowiec od powiedzmy muzykologii niekoniecznie będzie 10tys zarabiał, ale świetny prawnik, menedżer czy informatyk - już tak.

Działanie na własną ręką - chodzi o działalność gospodarczą na własny rachunek, tu są tysiące możliwości we wszelakich branżach, człowiek obrotny ma tu wielkie pole do kariery. Tylko nie każdy tę obrotność i rynkową intuicję ma, wielu nie zaryzykuje dużego kredytu na rozruszanie biznesu, dlatego takie kariery robią z reguły ludzie o wyraźnie ponadprzeciętnej obrotności.

Pablo już nie płyń z tą zimą, bo tak jak z tą łatwością na 600km; mało kogo przekonasz ;). To, że jest trudniej najlepiej widać po liczbie rowerzystów zimą na ulicach.
wilk
- 15:05 czwartek, 24 listopada 2016 | linkuj
To właśnie nie do końca zależy od tego ile sobą na współczesnym rynku pracy reprezentujemy. Znam osobiście przynajmniej 2 osoby, które nie imprezowały na studiach, miały świetne wyniki w nauce, harowały w pocie czoła, pokończyły równolegle po 2 fakultety i... jakoś nie zarabiają obecnie po 10-20 tys. Jedna z tych osób ledwie wiąże koniec z końcem, druga zarabia zupełnie przeciętnie.

Do "działania na własną rękę" aż boję się odnosić. Wytłumacz może co masz na myśli.

Zima - ale ja w żadnym miejscu nie powiedziałam tu, że pisząc o zimie mam na myśli rower...(rower = zabawa). Życie to nie tylko rower i nie tylko zabawa.
Kot
- 14:04 czwartek, 24 listopada 2016 | linkuj
Bądźmy szczerzy - co to za przeciwności jak da się wjechać rowerem?

... zimowe przeciwności to śniegu tyle, że kryje człowieka i bez nart nie przejdziesz nawet odlać się w krzaki, to taka odległość od siedzib ludzkich, że nie masz w tych warunkach tam szans dotrzeć w dzień, dwa i więcej i jesteś zdany tylko na siebie, to co masz ze sobą i to co umiesz zrobić; to mróz, huraganowy wiatr, to zamiecie i zawieje walące w twarz niczym ostre bicze, to whiteout - kiedy trudno odróżnić niebo od ziemi i nie wiadomo w którą stronę iść, czy jest do góry czy na dół. Na taką zimę czekam. Czekam żeby po raz kolejny poczuć przyjemność pokonania nietkniętej ludzką stopą przestrzeni i własnych słabości.
garmin
- 13:50 czwartek, 24 listopada 2016 | linkuj
Bądźmy szczerzy.
To jakie mamy możliwości w kwestii znalezienia pracy - zależy przede wszystkim od tego ile sobą na współczesnym rynku pracy reprezentujemy. Ludzie ze świetnym wykształceniem nie mają żadnych problemów z dobrą pracą i zarabiają po 10-20tys na miesiąc, tylko żeby takie wykształcenie zdobyć musieli bardzo ciężko harować, w czasie gdy inni chodzili na imprezy to oni cały czas zasuwali, robiąc wiele ponad program, opanowując po 3 języki itd. A druga sprawa to własne obrotność, są ludzie bez doskonałego wykształcenia, ale bardzo obrotni, z wrodzoną "żyłką" do biznesu. I tacy dają sobie radę równie dobrze. A jak działamy na własną rękę - to nic nas nie obchodzą orzeczenia o stanie zdrowia i wymagania prawa pracy dla etatowców.

Oczywiście, że zimą jest ciężej pod pewnym względami, ale teorie, że tylko dla dzieciaków - to są grubymi nićmi szyte ;)) Walka z przeciwnościami to właśnie sedno zimowej jazdy, trzeba wozić kupę bagażu, ciężki śpiwór, jedzie się wolno itd., tyle że to nie znaczy, że nie ma frajdy. Zimie trzeba po prostu dać szansę, a zimowe pejzaże nie mają sobie równych, niejedna osoba by zimę pokochała jakby miała okazję takie widoki jak ja w Tatrach ;))
wilk
- 13:32 czwartek, 24 listopada 2016 | linkuj
Jak to nie można? A któż mi zabroni? Gdzie, jeśli nie na swoim blogu, mogę wypowiadać swoje opinie?

Gdyby wszystko faktycznie od nas zależało, to by było pięknie. Ale to niestety tylko pusty frazes.
Nie zawsze się da pracować tam gdzie by się chciało i na warunkach dla siebie korzystnych. Pod uwagę bierze się przecież wiele czynników: czas dojazdu do pracy, wygodę tego dojazdu, odległość od miejsca zamieszkania, wynagrodzenie, możliwości awansu, nagrody, podwyżki, atmosferę pracy, czas pracy i ew. nadgodziny, problemy z wzięciem urlopu w atrakcyjnych wyjazdowo miesiącach i jeszcze pewnie by się tego trochę znalazło.
Znam parę osób, co często zmieniają pracę, bo najzwyczajniej nie-da-się-wytrzymać! Czyli o fajną (tj. znośną) pracę wcale nie jest tak łatwo jak Ci się może wydawać. A pracować trzeba, aby mieć za co żyć.
Szczerze zazdroszczę ludziom, którzy mają w życiu farta i stać ich na to, że pracować nie muszą.

A zima to może i jest dobra, ale dla dzieciaków, dla których śnieg to zabawa. Dla mnie i wielu innych dorosłych ludzi zima to bardzo istotne trudności z dojazdem do pracy, duże wydatki na ogrzewanie, problemy z samochodem, ciężka robota z łopatą przy odśnieżaniu i strach by się gdzieś nie poślizgnąć i nie połamać.
Kot
- 08:13 czwartek, 24 listopada 2016 | linkuj
Michał z częścią Twojej wypowiedzi się nie zgodzę.
"Żyjemy w takich czasach, że wszystko zależy od nas, jak sobie pościelemy tak się wyśpimy".
A jak od nas nie zależy to czy możemy pracować, czy nie? Co wtedy, jak prawo i orzeczenia lekarskie zabraniają jakiejkolwiek pracy i zostaje marna renta i praca na śmieciówkach za marne grosze, jeśli tylko podołasz fizycznie?
Też chciałbym sobie posłać aby dobrze się wyspać. Problem w tym,. że państwo mi tego formalnie zabrania.
Jak sam wiesz nic nie jest czarno - białe.
A co do zimy. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Nie wiem, czy tak czekałbyś na zimę, jakbyś miał do odśnieżenia 3000m kw. placu i 70 m. chodnika do gołej płyty chodnikowej, aby nikt się nie połamał. I jak miałbyś to robić codziennie?
Każdy ma czasem ciężkie dni i traci ochotę do życia. Jednak nic nie trwa wiecznie i wszystko co złe mija na wiosnę i tego się trzymajmy :)
Bitels
- 21:34 środa, 23 listopada 2016 | linkuj
A zimę proszę mi zostawić w spokoju, ja czekam z utęsknieniem aż wreszcie prawdziwa zima po 3 latach wróci do Polski, twardy rowerzysta mrozu się nie boi, a zimowa jazda daje dużo frajdy ;))
wilk
- 21:13 środa, 23 listopada 2016 | linkuj
Nie można mówić, że to jest niewolnictwo, to jest bardzo gruba przesada.

Żyjemy w takich czasach, że wszystko zależy od nas, jak sobie pościelemy tak się wyśpimy, tak więc takie pretensje można mieć tylko do siebie. Są tysiące możliwości zarabiania i to tylko i wyłącznie od nas zależy czy pracujemy na etat, czy mamy firmę, czy jesteśmy wolnym strzelcami. Etat jest męczący monotonią i czasem pracy, ale daje jej pewność i stały zarobek, czego przy prywatnej działalności często brakuje. A to też jest cholernie ważna sprawa dająca stabilizację w życiu.
wilk
- 21:10 środa, 23 listopada 2016 | linkuj
Bitels - możemy ją utopić nawet już teraz - zapobiegawczo! Ja Ci pomogę w tej zbrodni! Zimie mówimy: won stąd!

Wilk - nie bardzo mnie obchodzi to co było dawno temu. Dla mnie istotne są moje obecne cierpienia. Praca dzień w dzień przez 5 dni w tygodniu jest jak niewolnictwo, z którego nijak nie idzie się wyswobodzić, bo pracować niestety trzeba, aby... przeżyć. Traci się mnóstwo czasu, którego nigdy się już nie odzyska. Każdy dzień dostajemy przecież tylko raz. A wszyscy mamy swoich dni konkretną ilość. Marnowanie ich nie może cieszyć. Z każdym dniem bliżej grobu...
Kot
- 20:23 środa, 23 listopada 2016 | linkuj
Oj za dobrze tym ludziom za dobrze ;). W XIXw to się często pracowało od 8 do 20, od poniedziałku do soboty. A urlop jak się raz na parę lat u szefa wyżebrało to było już bardzo dobrze. I za to wszystko płaca daleka od oczekiwań, nie mówiąc o zakresie dostępnych rozrywek. Pokolenie naszych dziadków to miało dużo gorzej, my żyjemy w czasach tak dobrych i wygodnych jak jeszcze nigdy nie bywało - warto sobie z tego zdawać sprawę.
wilk
- 19:33 środa, 23 listopada 2016 | linkuj
Ja jestem inny. Utopię ją w grudniu :)
Bitels
- 17:27 środa, 23 listopada 2016 | linkuj
Marzannę (nie mylić z Marzeną) topimy dopiero w marcu. :)
yurek55
- 17:04 środa, 23 listopada 2016 | linkuj
I się nie zacznie. Niech tylko spróbuje, to ją utopię :)
Bitels
- 15:24 środa, 23 listopada 2016 | linkuj
Księgowy - jeszcze zima się nie zaczęła :P
Katana1978
- 15:11 środa, 23 listopada 2016 | linkuj
Stracony? Ją już tylko odliczam dni do wiosny:-)
Ksiegowy
- 07:20 środa, 23 listopada 2016 | linkuj
Wiało, ale tylko w jedną stronę. U nas ze wschodu.
yurek55
- 20:02 wtorek, 22 listopada 2016 | linkuj
Wcale tak pięknie nie było, wiało jak jasna cholera
Katana1978
- 19:22 wtorek, 22 listopada 2016 | linkuj
Może i są te 42 km, ale co z tego? Pierwsza część w nocy, druga o zachodzie słońca i po zmroku. W dodatku był to nudny jak flaki z olejem dojazd pracowy.
Doprawdy, tyle z tego pięknego dnia miałam, co kot napłakał :(
Kot
- 19:12 wtorek, 22 listopada 2016 | linkuj
Nie pierwszy i nie ostatni.
... ja już nawet przestałem liczyć.


@ katana1978 Dla licznika to bez różnicy, ale jak dla mnie to kilometr kilometrowi nie równy. Co innego 40 km w drodze do/z pracy, a co innego np. na wycieczce w fajnym miejscu, a jeszcze co innego na wycieczce w fajnym miejscu i w miłym towarzystwie :-)
garmin
- 18:15 wtorek, 22 listopada 2016 | linkuj
40 km i dzień stracony - no bez jaj....Jakbyś w ogóle na rower nie wyszła - no to jeszcze bym rozumiała ...:)
Katana1978
- 17:37 wtorek, 22 listopada 2016 | linkuj
Przyjedź do nad Marzena. Żaden dzień już nigdy nie będzie stracony :)
Bitels
- 17:31 wtorek, 22 listopada 2016 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

kategorie bloga

Moje rowery

Hardtail 78409 km
Przełajówka 51579 km
Terenówka 26133 km
Kolarzówka 51959 km

szukaj

archiwum