Gatto.Rosablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Znajomi

wszyscy znajomi(99)
Kalendarz na stronę

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kot.bikestats.pl

linki

Marcówka z Wilkiem

Niedziela, 15 marca 2015 Kategoria Kocia czytelnia, do 350 Uczestnicy
Km: 301.56 Km teren: 0.00 Czas: 12:39 km/h: 23.84
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 897m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Moje drugie TRZYSTA (w tym roku).

To przypadek. Gdyby był prom tam gdzie miał być i gdybym do domu nie jechała drogą dłuższą o 2 km od optymalnej, to by było jakieś 290km.
............................................
Pogoda zapowiadała się brzydka. Zaplanowałam trasę na zachód (z wiatrem) w połowie tygodnia. Zaprosiłam na nią Michała, a on.... zgodził się ale wymyślił trasę jeszcze inną – też na zachód, ale trochę zygzakowatą (gminną). Nie marudziłam specjalnie – zawsze to fajniej pojechać razem niż samej. Część trasy miała iść po DK92, ale Michał zapewniał, że przeklikał ten odcinek i jest tam szerokie pobocze. Obok zresztą jest autostrada, a dokładając do tego niedzielny poranek – ruch powinien być znikomy. Akceptuję więc tę trasę.

Niewygodnie
Gdybym miała jechać sama, to tym razem pewnie bym dała sobie spokój. Gdy wstaję o 2.30 w niedzielną noc i widzę, że mży, to nieee chceeee miiii się ;). Ale Michał przecież całą noc jedzie do mnie w autokarze, z pewnością słabo śpi i jest mu strasznie niewygodnie. Zjadam więc śniadanie i jadę na spotkanie z nim, na poznański Górczyn. Mży i jest zimno. Tylko 4 stopnie powyżej zera. Na ulicach zupełnie pusto. Jadę głównymi drogami, przez duże ronda. Zaliczam na rowerze ronda: Śródka, Rataje oraz Żegrze. To dopiero dobre! :)

Ofiarnie
Na Górczyn dojeżdżam w sam raz. Chwilę się szukamy na dworcu i praktycznie od razu ruszamy. Jedzie się nieprzyjemnie. Już nie mży, ale ulice są mokre, spod kół chlapie woda. Jadąc na kole czuję się jakbym jechała w deszczu. Namakają mi spodnie i robi się zimno w nogi. Puszczam koło. Od mokrych, czarnych ulic odbijają się światła. W tych warunkach nie widzę prawie nic i tylko modlę się, aby w coś się nie władować. Mocno marzną mi stopy. Michał ofiarnie zdziera ze swoich butów neoprenowe ochraniacze i mi je daje. Od tego momentu jedzie się lepiej. Pierwszy przystanek w cieple robimy w McD w Pniewach. W ramach promocji poranna kawa jest gratis. Bierzemy do tego zestawy śniadaniowe i rozsiadamy się. Miło posiedzieć, trudniej wyjść z powrotem na zimno. Przy drodze mijamy aż dwa punkty sprzedaży figurek ogrodowych (za Pniewami i za Lwówkiem). Większość z nich jest okropna – mamy z tego sporo uciechy. Robimy nawet zdjęcia z absurdalnymi kompozycjami ustawionych blisko siebie figur.

Tyle miłości!
W Międzyrzeczu padają mi baterie od GPSa. Wymieniamy i jedziemy dalej. Drugi dłuższy przystanek robimy w Lubniewicach. Jak się okazuje – jest to miejscowość wyjątkowa – jest tu Park Miłości. Zaciekawieni wchodzimy. Wycieramy mokrą po deszczu „Ławeczkę Miłości” i wypoczywamy. Szkoda tylko, że jest tak strasznie zimno! Potem kręcimy się po parku, robimy fotki, a Michał zalicza nawet niegroźną glebę (przy prędkości bliskiej 0 km/h). W Lubniewicach podoba się nam również ryneczek. Ze śmiechu skręcamy się widząc osobliwą reklamę przydrożnego baru - to ryba wbita w dach budynku. Jedyne co nam się tu nie podoba, to koszmarna ścieżka dla rowerów. Ktoś był na tyle pomysłowy, by specjalnie dla rowerzystów zerwać asfalt i położyć beznadziejną kostkę...

Jakże mi przykro!
Ulice podsychają, już nie chlapie spod kół, mogę więc się wieźć. Idzie to dzisiaj bardzo średnio. Jadę wyjątkowo nierówno. Trzymam koło, potem je puszczam. Są odcinki gdy pracuję sama. Michał jednak często obraca się za siebie i czeka. Po raz pierwszy widzi taką moją nierówną jazdę. Mówi bym siadała na koło, bo przecież już nie chlapie. Rzecz jest jednak w tym, że siedzenie na kole wychodzi mi dzisiaj marnie. Po którymś zerwaniu pyta wprost, czy zwolnić. No to zwalniamy. W Sulęcinie wchodzimy na stację. Biorę dużą kawę. To zły pomysł (trzeba było brać małą). Po tej kawie skręca mnie w żołądku. Potem jest tylko gorzej - nasza trasa nie idzie równo z wiatrem, pojawiają się też górki. To zygzak, bo Michał zalicza gminy. Tak więc trzeba się szarpać z wiatrem bocznym, a chwilami nawet czołowym. Jakże mi przykro! To zdecydowanie nie jest mój dzień, wstyd trochę, że Michał musi oglądać na żywo tę okropną żenadę.

Niedziele i święta
Kiedy pyta mnie wprost, czy chcę poczekać w jakimś osłoniętym od wiatru miejscu, gdy on pojedzie pod czołowy wiatr po gminę do kolekcji, bliska jestem łez. On niestety doskonale widzi tę masakrę i co jeszcze gorsze - próbuje okazać mi litość! Twardo obstaję, że normalnie pojadę. No to jedziemy. Zaliczamy tę gminę. Potem kierujemy się w stronę przeprawy promowej na Warcie między Witnicą a Kłopotowem. Ponoć jest czynna codziennie do zmierzchu. Niestety gdy docieramy do tablic informacyjnych (jakieś 2 km przed przeprawą) okazuje się, że w niedziele i święta prom nie pływa. Dodatkowo, przypadkowa cyklistka mówi nam, że ostatnio wcale nie pływa, bo jest w konserwacji. Ale pech! Musimy więc nadłożyć drogi i wrócić na most na Warcie. Jakby tego było mało – nadal jadę jak ostatnia łamaga. Michał liczy czas – jest ryzyko, że nie zdążymy na ekspres Berlin – Warszawa, którym mamy wracać. Około dwusetnego kilometra (za Krzeszycami) łapię drugi oddech. Jadę równo, z normalną prędkością, potrafię trzymać koło. W ten to sposób nie tylko udaje nam się zdążyć na pociąg, ale jesteśmy na stacji kolejowej w Rzepinie aż pół godziny przed czasem. Stacja jest raczej mała, ale zaskakująco dużo tu ludzi i samochodów. Kupujemy bilety, potem robimy drobne zakupy. Pociąg jedzie bardzo szybko – po godzinie z małym okładem jestem w Poznaniu. Michał jedzie dalej, aż do Warszawy.

Mapa:

Zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/102656043294773462009...


komentarze
Kocie, widzę, żeś podobna do eranis. Ona też gnała jak szalona w trasie, tak, że ciężko było nadążyć, a potem na blogu pisała coś o żenadzie i słabej formie ;))) Pozdrawiam i gratuluję Wam fajnej eskapady.
michuss
- 06:23 czwartek, 19 marca 2015 | linkuj
pomysł z rybą w dachu ktoś miał rewelacyjny :)
dodoelk
- 14:32 środa, 18 marca 2015 | linkuj
Niech nikt się nie nabiera na tę "okropną żenadę" ;))
Żadnej żenady nie było, troszkę zwolniliśmy na odcinkach z mocnym, przeciwnym wiatrem, za to na końcowym odcinku do Rzepina nieźle się musiałem namachać, żeby Kota po postoju dogonić ;)
wilk
- 15:28 wtorek, 17 marca 2015 | linkuj
No cóż, trochę jestem zawiedziony, że to jednak nie Ciechocinek, ale jak zwykle fajnie napisana relacja, ubarwiona ciekawymi fotkami... no i GRATKI z całkiem zacnego dystansu :)
sierra
- 08:06 wtorek, 17 marca 2015 | linkuj
Gratuluję Marzenko :)
Twoje doświadczenia utwierdzają mnie w przekonaniu jak wiele rower wymaga od Nas - Rowerzystow... To jest właśnie kwintesencja tego sportu. Zmaganie się z trasą, pogoda, sprzętem i wreszcie najważniejsze - samym sobą. Dałaś radę, to jest piękne :) znam to uczucie, więc wiem co mówię :)
Pozdrawiam :)
anetkas
- 22:23 poniedziałek, 16 marca 2015 | linkuj
Dałaś ... daliście "czadu" !!!
Trasa mi znajoma ... z wypraw na woodstock ... ale LATEM !!! :)
pozdrawiam
Jurek57
- 21:00 poniedziałek, 16 marca 2015 | linkuj
Jak mawia starożytne przysłowie - "W marcu jak w garncu" ;)
A my mieliśmy właśnie taką przeplatankę, połowa trasy do masa wilgoci na drogach, w drugiej części nawet się słońce pojawiało. Niby jechaliśmy z wiatrem, ale na paru dłuższych kawałkach dał nam niewąsko popalić.
wilk
- 18:56 poniedziałek, 16 marca 2015 | linkuj
Kierunek z wiatrem i nie było promu? Doprawdy nie wiem gdzie marcowaliście :-).
MARECKY
- 17:02 poniedziałek, 16 marca 2015 | linkuj
A co za frajer by chciał jechać z Poznania do Ciechocinka w tę niedzielę pod taki wiatr? ;)
wilk
- 14:16 poniedziałek, 16 marca 2015 | linkuj
Kocie, czy to był Ciechocinek ;)
sierra
- 13:14 poniedziałek, 16 marca 2015 | linkuj
Podziwiam i gratuluję :)
Mariobiker1973
- 08:16 poniedziałek, 16 marca 2015 | linkuj
Dobrze powiadają, że marzec to "koci" miesiąc ;) Piękny wynik :D
Goofy601
- 00:40 poniedziałek, 16 marca 2015 | linkuj
No tak. Przy takim tytule czego ja się spodziewałem? Dokładnie czegoś w tym stylu...
elizium
- 00:00 poniedziałek, 16 marca 2015 | linkuj
Ja daję 2 szacuny - jeden za dystans a drugi za średnią ;]
mors
- 22:27 niedziela, 15 marca 2015 | linkuj
Podziw, dziś tak wiało, że miałem dość po 150 :) a na promie też byłem, a nawet dwóch :)
piotrkol
- 21:58 niedziela, 15 marca 2015 | linkuj
Przypadki nie istnieją ;)
rmk
- 21:20 niedziela, 15 marca 2015 | linkuj
Szacun!
putek
- 21:13 niedziela, 15 marca 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

kategorie bloga

Moje rowery

Hardtail 78409 km
Przełajówka 51579 km
Terenówka 26133 km
Kolarzówka 51959 km

szukaj

archiwum