Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2014
Dystans całkowity: | 1802.21 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Suma podjazdów: | 7552 m |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 58.14 km |
Więcej statystyk |
3 x dziennie
Niedziela, 30 listopada 2014 Kategoria do 50
Km: | 48.19 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 243m | Sprzęt: Hardtail | Aktywność: Jazda na rowerze |
W tak zimny dzień jak dziś rower (niczym lekarstwo) należy dawkować ostrożnie.
Rano (-2`C):
Spotkanie na szczycie... "chlebaka". Czyli Eranis i ja gawędzące na poznańskim dworcu kolejowym przy kawie.
Końcówka mało dla mnie przyjemna: pomagam mojej Ulubionej Rowerowej Kobiecie wrzucić rower do pociągu i... moja prawa dłoń wpada między błotnik a tylne koło jej roweru. Aj! Zabolało. Łapka wygląda jakby... ktoś przejechał po niej rowerem ;).
Popołudnie (-4`C):
Do rodziców. Zapakowałam do sakw trochę moich fatałaszków i wywiozłam do nich.
Wieczór (-5`C):
Na saunę i basen.
Rano (-2`C):
Spotkanie na szczycie... "chlebaka". Czyli Eranis i ja gawędzące na poznańskim dworcu kolejowym przy kawie.
Końcówka mało dla mnie przyjemna: pomagam mojej Ulubionej Rowerowej Kobiecie wrzucić rower do pociągu i... moja prawa dłoń wpada między błotnik a tylne koło jej roweru. Aj! Zabolało. Łapka wygląda jakby... ktoś przejechał po niej rowerem ;).
Popołudnie (-4`C):
Do rodziców. Zapakowałam do sakw trochę moich fatałaszków i wywiozłam do nich.
Wieczór (-5`C):
Na saunę i basen.
Na dwa razy
Sobota, 29 listopada 2014 Kategoria do 50
Km: | 27.90 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 170m | Sprzęt: Hardtail | Aktywność: Jazda na rowerze |
-3`C, do tego wiatr. Czyli zimno, nieprzyjemnie.
Jazda w 2 częściach:
1. Rano po nowe słuchawki do MP3. Stare niestety się zepsuły. Ze dwa tygodnie temu kupiłam nowe, ale jakość dźwięku była nieznośna, dziś kupiłam więc coś lepszego.
2. Wieczorem do Kościoła.
No i to tyle na dzisiaj :).
Jazda w 2 częściach:
1. Rano po nowe słuchawki do MP3. Stare niestety się zepsuły. Ze dwa tygodnie temu kupiłam nowe, ale jakość dźwięku była nieznośna, dziś kupiłam więc coś lepszego.
2. Wieczorem do Kościoła.
No i to tyle na dzisiaj :).
Praca
Piątek, 28 listopada 2014 Kategoria do 100
Km: | 61.34 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 328m | Sprzęt: Hardtail | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zimno! Maksymalnie 0`C, minimalnie -2`C, do tego paskudny wiatr. Zacięła mi się manetka przerzutki przedniej i łańcuch utkwił na najmniejszej zębatce. Aby dało się jakoś jechać (a nie młynkować bez sensu), to z tyłu wrzuciłam oś ;). Na takim przekosie napęd wydawał straszne dźwięki.
Po pracy na pokaz slajdów z podróży tandemem przez Azję, http://inka-olo.pl/ - mile spędzony wieczór.
Po pracy na pokaz slajdów z podróży tandemem przez Azję, http://inka-olo.pl/ - mile spędzony wieczór.
.
Czwartek, 27 listopada 2014 Kategoria do 50
Km: | 25.37 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 110m | Sprzęt: Hardtail | Aktywność: Jazda na rowerze |
Praca
Środa, 26 listopada 2014 Kategoria do 50
Km: | 35.49 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 153m | Sprzęt: Hardtail | Aktywność: Jazda na rowerze |
Praca
Wtorek, 25 listopada 2014 Kategoria do 50
Km: | 35.06 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 158m | Sprzęt: Hardtail | Aktywność: Jazda na rowerze |
Praca
Poniedziałek, 24 listopada 2014 Kategoria do 50
Km: | 35.49 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 165m | Sprzęt: Hardtail | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krzyż
Niedziela, 23 listopada 2014 Kategoria Kocia czytelnia, do 150
Km: | 144.32 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 367m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
[Kieliszek z zimną
setką. Dłoń z paznokciami polakierowanymi na sino-zielono zaciska się na nim. Paznokcie
w tym kolorze są jak lodowate morze. I brokat w tym lakierze. Mieni się jak łzy.
Dłoń podnosi kieliszek do ust. Pora wypić do dna. I wtedy zimny metal
dotyka ust. Co jest na dnie?...
To nie pierścionek z brylantem.
To mały, stalowy krzyż.]
Czekam na dzień
Tym razem budzik jest zupełnie niepotrzebny. Budzę się przed 4.00 nad ranem. Nie wstaję jednak. Mogłabym, ale mimo to leżę. Rzucam się na łóżku jak ryba wyjęta z wody. I tak aż do 6:00. Budzik nie zadzwonił. Nie musiał. Szybkie, skromne śniadanie. Teoretycznie mogę już jechać, ale… nie jadę. Czekam na dzień. Aż zrobi się jasno. Dziś nie mam ochoty na jazdę po ciemku. Wcale.
Zgodnie
Ruszam o wschodzie słońca. To przejmujący wschód. Dzień ma być brzydki, a tu na niebie płomienny róż. Jest zaskakująco pięknie. GPSa uruchamiam kawałek za domem. Wybieram spośród wielu tras tę na Krzyż. Przynajmniej tak mi się wydaje… Ruch w Poznaniu nie jest dziś duży. Mijam kilka radiowozów. Mam zieloną falę – prawie wszystkie światła idealnie mi pasują. Docieram do Kiekrza, potem Rokietnicy. Nie dzieje się nic szczególnego. Jest zimno. Niebo pełne jest chmur. Raz po raz pada deszcz. Za Rokietnicą jadę zgodnie z trasą, którą pokazuje GPS do Żydowa, Pamiątkowa.
Zatrzymać na dłużej…
W mojej głowie milion myśli. Żadnej nie zatrzymuję na dłużej. Są jak pociągi pospieszne – przelatują ze świstem.
„Pamiątkowo - nie powinno mnie tu być”. – To jedna z takich myśli. Wlatuje i zaraz wylatuje. Baborówko – „tu też nie powinno mnie dzisiaj być”. Zupełnie nie analizuję, nie zastanawiam się. To tylko myśli. Jedne z wielu. Nie potrafię skupić się na niczym. Patrzę na drogę, na linię na GPSie i jadę. W ten sposób przejeżdżam cały odcinek między Rokietnicą a Szamotułami. To całe 20km. W Szamotułach znowu ta sama uparta myśl: „dziś nie powinno mnie tu być!!”. I wtedy pociąg wiozący tę myśl zatrzymuje się. Zatrzymuję się i ja. Jak to? Dlaczego jestem w Szamotułach? Przecież to nie jest moja trasa na Krzyż! Klikam w GPSie i po chwili wszystko jest jasne. Wybierając rano trasy nieopatrznie zamiast wybrać Krzyż, wybrałam… Szczecinek. A więc jadę na Szczecinek…
Być może warto niektóre myśli zatrzymać na dłużej...
Pozwolić im się rozwinąć, zamiast kazać im galopować bez opamiętania….
Warszawa
Od tego momentu koryguję trasę. To nie ma być Szczecinek. To ma być Krzyż. Na szamotulskim rynku motam się okrutnie, ale w końcu znajduję wjazd na drogę nr 184. Jadę nią tak długo, aż zauważam znak „Warszawa 1”. I mogłoby się wydawać, że od Warszawy jestem o krok... Ale to tylko złudzenie. Przelatuję przez tę dziwną Warszawę, która jest bardziej nie-Warszawą. Robiąc zygzak wjeżdżam do Wronek. Za miasteczkiem zagłębiam się w Puszczę Notecką. Na ten moment czekałam. Chcę pobyć dłuższą chwilę w lesie… sama... Droga nr 140, którą wybrałam jest zamknięta. Trwa remont nawierzchni. Mimo to ryzykuję przejazd. Ryzyko się opłaca. Wszystko jest przejezdne, a w niektórych miejscach położony jest już nowy, gładki dywanik.
Sfora
Między Hamrzyskiem a Miałami jadę wzdłuż ciągu ładnych jezior. Na wjeździe do Miałów goni mnie sfora 5 psów. Wszystkie średniej wielkości. Szczekają zajadle i gonią. Nieprzyjemnie, ale nic złego się nie dzieje. W końcu odpuszczają. A w Miałach kolejna niemiła niespodzianka – paskudny, kamienny bruk. Jedzie się po tym fatalnie. Drugi podobny odcinek trafia się w Piłce. Tu na szczęście idzie objechać to bokiem, po piasku. Najwyraźniej nie lubią w tych rejonach rowerzystów, bo obok praktycznie zupełnie pustej szosy jest gruntowa, zapuszczona ścieżka rowerowa i znak zakazu jazdy rowerem po szosie. Guzik sobie z tego robię. Jadę oczywiście szosą. Absurdalny zakaz i wyjątkowo byle jaka ścieżka ciągną się aż do Drawska jak pamiętam.
Nawet wtedy
Od Piłki robię czasówkę na pociąg. W głowie utkwiło mi, że odjeżdża on o 13.43. Gnam więc by zdążyć. Gnam nawet wtedy, gdy wszystko wskazuje na to, że jednak nie zdążę. Na dworzec docieram przedzierając się przez bocznice kolejowe. Przeciskam się pod jakimś szlabanem, potem biegnę przecinając torowiska. Gdy tylko się daje – jadę rowerem. Oczywiście jest to zakazane. I tylko czekam aż dorwie mnie jakiś miły pan z bloczkiem mandatów. Ale nikt mnie nie zatrzymuje. Sama nie wiem dlaczego nadal jeszcze biegnę jak ostatnia wariatka. Przecież pociąg już odjechał! Już po 13.43. Gdy wpadam na peron, widzę pociąg. Ale to nie ten pociąg. Ktoś mówi, że pociąg do Poznania stoi na sąsiednim torze. Jeszcze stoi?! No to biegiem! Biegnę i rzutem na taśmę udaje mi się zdążyć. Gdy już jestem z rowerem w środku patrzę na tablicę z godziną odjazdu. A tu 13.49. Patrzę na zegar - jest… 13.45. Jeszcze 4 minuty.
Źle zapamiętałam godzinę odjazdu - mój błąd.
Pociąg odjeżdża później - moje szczęście.
Następny za godzinę z okładem.
Mapa:
Zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/102656043294773462009...
To nie pierścionek z brylantem.
To mały, stalowy krzyż.]
Czekam na dzień
Tym razem budzik jest zupełnie niepotrzebny. Budzę się przed 4.00 nad ranem. Nie wstaję jednak. Mogłabym, ale mimo to leżę. Rzucam się na łóżku jak ryba wyjęta z wody. I tak aż do 6:00. Budzik nie zadzwonił. Nie musiał. Szybkie, skromne śniadanie. Teoretycznie mogę już jechać, ale… nie jadę. Czekam na dzień. Aż zrobi się jasno. Dziś nie mam ochoty na jazdę po ciemku. Wcale.
Zgodnie
Ruszam o wschodzie słońca. To przejmujący wschód. Dzień ma być brzydki, a tu na niebie płomienny róż. Jest zaskakująco pięknie. GPSa uruchamiam kawałek za domem. Wybieram spośród wielu tras tę na Krzyż. Przynajmniej tak mi się wydaje… Ruch w Poznaniu nie jest dziś duży. Mijam kilka radiowozów. Mam zieloną falę – prawie wszystkie światła idealnie mi pasują. Docieram do Kiekrza, potem Rokietnicy. Nie dzieje się nic szczególnego. Jest zimno. Niebo pełne jest chmur. Raz po raz pada deszcz. Za Rokietnicą jadę zgodnie z trasą, którą pokazuje GPS do Żydowa, Pamiątkowa.
Zatrzymać na dłużej…
W mojej głowie milion myśli. Żadnej nie zatrzymuję na dłużej. Są jak pociągi pospieszne – przelatują ze świstem.
„Pamiątkowo - nie powinno mnie tu być”. – To jedna z takich myśli. Wlatuje i zaraz wylatuje. Baborówko – „tu też nie powinno mnie dzisiaj być”. Zupełnie nie analizuję, nie zastanawiam się. To tylko myśli. Jedne z wielu. Nie potrafię skupić się na niczym. Patrzę na drogę, na linię na GPSie i jadę. W ten sposób przejeżdżam cały odcinek między Rokietnicą a Szamotułami. To całe 20km. W Szamotułach znowu ta sama uparta myśl: „dziś nie powinno mnie tu być!!”. I wtedy pociąg wiozący tę myśl zatrzymuje się. Zatrzymuję się i ja. Jak to? Dlaczego jestem w Szamotułach? Przecież to nie jest moja trasa na Krzyż! Klikam w GPSie i po chwili wszystko jest jasne. Wybierając rano trasy nieopatrznie zamiast wybrać Krzyż, wybrałam… Szczecinek. A więc jadę na Szczecinek…
Być może warto niektóre myśli zatrzymać na dłużej...
Pozwolić im się rozwinąć, zamiast kazać im galopować bez opamiętania….
Warszawa
Od tego momentu koryguję trasę. To nie ma być Szczecinek. To ma być Krzyż. Na szamotulskim rynku motam się okrutnie, ale w końcu znajduję wjazd na drogę nr 184. Jadę nią tak długo, aż zauważam znak „Warszawa 1”. I mogłoby się wydawać, że od Warszawy jestem o krok... Ale to tylko złudzenie. Przelatuję przez tę dziwną Warszawę, która jest bardziej nie-Warszawą. Robiąc zygzak wjeżdżam do Wronek. Za miasteczkiem zagłębiam się w Puszczę Notecką. Na ten moment czekałam. Chcę pobyć dłuższą chwilę w lesie… sama... Droga nr 140, którą wybrałam jest zamknięta. Trwa remont nawierzchni. Mimo to ryzykuję przejazd. Ryzyko się opłaca. Wszystko jest przejezdne, a w niektórych miejscach położony jest już nowy, gładki dywanik.
Sfora
Między Hamrzyskiem a Miałami jadę wzdłuż ciągu ładnych jezior. Na wjeździe do Miałów goni mnie sfora 5 psów. Wszystkie średniej wielkości. Szczekają zajadle i gonią. Nieprzyjemnie, ale nic złego się nie dzieje. W końcu odpuszczają. A w Miałach kolejna niemiła niespodzianka – paskudny, kamienny bruk. Jedzie się po tym fatalnie. Drugi podobny odcinek trafia się w Piłce. Tu na szczęście idzie objechać to bokiem, po piasku. Najwyraźniej nie lubią w tych rejonach rowerzystów, bo obok praktycznie zupełnie pustej szosy jest gruntowa, zapuszczona ścieżka rowerowa i znak zakazu jazdy rowerem po szosie. Guzik sobie z tego robię. Jadę oczywiście szosą. Absurdalny zakaz i wyjątkowo byle jaka ścieżka ciągną się aż do Drawska jak pamiętam.
Nawet wtedy
Od Piłki robię czasówkę na pociąg. W głowie utkwiło mi, że odjeżdża on o 13.43. Gnam więc by zdążyć. Gnam nawet wtedy, gdy wszystko wskazuje na to, że jednak nie zdążę. Na dworzec docieram przedzierając się przez bocznice kolejowe. Przeciskam się pod jakimś szlabanem, potem biegnę przecinając torowiska. Gdy tylko się daje – jadę rowerem. Oczywiście jest to zakazane. I tylko czekam aż dorwie mnie jakiś miły pan z bloczkiem mandatów. Ale nikt mnie nie zatrzymuje. Sama nie wiem dlaczego nadal jeszcze biegnę jak ostatnia wariatka. Przecież pociąg już odjechał! Już po 13.43. Gdy wpadam na peron, widzę pociąg. Ale to nie ten pociąg. Ktoś mówi, że pociąg do Poznania stoi na sąsiednim torze. Jeszcze stoi?! No to biegiem! Biegnę i rzutem na taśmę udaje mi się zdążyć. Gdy już jestem z rowerem w środku patrzę na tablicę z godziną odjazdu. A tu 13.49. Patrzę na zegar - jest… 13.45. Jeszcze 4 minuty.
Źle zapamiętałam godzinę odjazdu - mój błąd.
Pociąg odjeżdża później - moje szczęście.
Następny za godzinę z okładem.
Mapa:
Zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/102656043294773462009...
...
Sobota, 22 listopada 2014 Kategoria do 50
Km: | 28.31 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 127m | Sprzęt: Hardtail | Aktywność: Jazda na rowerze |