Gatto.Rosablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Znajomi

wszyscy znajomi(99)
Kalendarz na stronę

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kot.bikestats.pl

linki

Daleko od domu_1

Sobota, 17 lipca 2021 Kategoria do 200, Kocia czytelnia
Km: 182.40 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 785m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Piątek zlał się z sobotą w jedną całość. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, zrobiłam wyrypę samochodowo-rowerową. Późnym piątkowym wieczorem dojechałam wozem do Moszczenicy. Zaparkowałam pod kościołem. Wyjęłam z bagażnika rower i sakwy. Było już zupełnie ciemno i tylko księżyc niepełny lśnił na niebie. Gwiazd chyba kilkanaście, raz po raz straszyły rozbłyski z oddali - to oddech letniej burzy. Gdzieś w nocy. Gdzieś, nie tutaj.

Rower.... coś dziwnie brzęczy. Oglądam, dotykam i mam: urwana szprycha. Nic z tym teraz nie zrobię. Pomyślę o tym jutro. Zakładam sakwy. Zamykam samochód. Nie wsiadam na rower. Czasem nie warto. Czekam chwilę na pustkę na drodze, choć ta droga do niczego nie jest mi potrzebna. Chodzi tylko o to, by na pewno nikt mnie nie widział. Bo czasem lubię być niewidzialna. Idę w pole, wzdłuż kościelnego ogrodzenia. Nie jest to nigdzie daleko, zaledwie 141 m od miejsca, gdzie zaparkowałam. Mimo to, forsowny jest to spacer. Pole jest nierówne, gliniaste. Niby jakaś ścieżka, a tak jakby nic. Głębokie koleiny. Gruz pod butami. Nie świecę latarką. Wszystko na wyczucie. W końcu jest. Kawałek gliniastej ziemi. Tu rozbijam namiot. Każdy z moich butów musi ważyć chyba z kilogram. Glina, glina.
A mimo to poranek będzie piękny.
A nocna burza tu nie przyjdzie.



___________________________________________

Budzik ogłasza, że to już. Pora wstać. Nawet zwykłe pole może wyglądać nieskończenie pięknie, gdy odpowiednio zagra światło. Piję kawę, jem śniadanie i wio!
Jakieś 30 km jadę, nim udaje mi się znaleźć sklep z materiałami budowlanymi. Kupuję taśmę izolacyjną i zabezpieczam urwaną szprychę.



Mam cichą nadzieję, że koło wytrzyma ponad 300 kilometrową trasę oraz, że drogi będą gładkie. To pierwsze się spełni, to drugie - niekoniecznie. No ale nie można mieć wszystkiego.



Trasę zaplanowałam szczegółowo, pod kątem zaliczenia gmin. Jednak nie wszystkie drogi sprawdziłam pod względem nawierzchni.



W ten sposób wpada kilka kawałków gruntowych. Z urwaną szprychą i na wąskich oponach, nie jest to zbyt dobre, dlatego na bieżąco koryguję trasę. Pilnując oczywiście, by nie ominąć żadnej gminy. Schodzi na to trochę czasu, ale tak to już jest, że jeśli nie przysiedzi się porządnie w domu, to potem trzeba kombinować, będąc w drodze.



W jednym ze sklepów biorę pepsi i lody. Chwilowo mam dość upału. Siadam na schodach i chłodzę się. Wtem przyjeżdża gość na motocyklu. Zdejmuje kask, bacznie mi się przygląda i rzuca: a ta młodzież, to nic, tylko by piła colę! A potem będzie, że brzuch boli i chora!

Natychmiast czuję potrzebę wytłumaczenia się. Nie wiem dlaczego, ale jednak wyjaśniam, że ja tylko tak w sumie dziś i ogólnie nie piję zbyt często pepsi. Robi się nieco zabawnie. Potem znowu mam korektę trasy. Jest nieco duszno, przedburzowo. Mimo tego, jedzie mi się przyjemnie. Pomiędzy kilometrami, pomiędzy miejscowościami, wpadają do kolekcji nowe gminy.



Robi się wczesny wieczór i zaczynam się zastanawiać, czy odwiedzać jeszcze dziś Tomaszów Mazowiecki, czy zostawić to na jutro rano. Jestem totalnie niezdecydowana, ale na szczęście nie jest to żadna wielce ważna decyzja. Jestem akurat w lesie. Mija mnie na rowerach kilku młodych chłopaków, gdy stoję i sprawdzam w telefonie lasy za Tomaszowem. Zatrzymują się i pytają, czy potrzebuję pomocy. Miło.



Ostatecznie nie jadę nigdzie dalej. Jutro przecież też jest dzień.





komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!

kategorie bloga

Moje rowery

Hardtail 78409 km
Przełajówka 51579 km
Terenówka 26133 km
Kolarzówka 51959 km

szukaj

archiwum