Wakacje 6
Środa, 16 czerwca 2021 Kategoria do 200, Kocia czytelnia
Km: | 151.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 350m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Od rana odczyny zapalne wyglądają gorzej niż wczoraj. Podczas jazdy szukamy apteki. Kiedy w końcu udaje się znaleźć, kupuję zestaw leków dostępnych bez recepty do zastosowania w takich sytuacjach. Robię gruby opatrunek i jedziemy dalej.
Jazda idzie jakoś tak krzywo. Mimo to doceniam mijane krajobrazy. Rozległe pastwiska, małe wioski z drewnianą zabudową. Większym miastem są Chorzele. Nie wiem jeszcze, że tego roku tu wrócę - jadąc do Augustowa. W Chorzelach jest gorąco. Decydujemy się zostać tu obiad. Wybieramy fajne miejsce, gdzie można zjeść smaczną pizzę.
Z ręką jest coraz gorzej. Sprawdzamy drugie i ostatnie na dziś większe miasto. To Przasnysz i... mają tam szpital, który chwilowo staje się celem naszej podróży. Na dojeździe oblatuje mnie strach. Może wcale nie jest tak źle i nie potrzebuję szpitala? Hmmm.... kieruje mną głównie strach. Obawa, czy nie dostanę zakazu jazdy na rowerze. Bo wiem, że jest źle. To by położyło na łopatki drugą część wakacji...
Ostatecznie jednak trzeba ten szpital odwiedzić. Zostaję od razu zakwalifikowana jako przypadek pilny. Otrzymuję domięśniowo Dexaven i Clemastin i zostaję wypuszczona z zakazem eksponowania skóry na słońce oraz z zaleceniem powrotu do szpitala, jeśli mi się pogorszy. No nie brzmi to wszystko najweselej. Dziwny mam organizm. Potrafię setki kilometrów przejechać jednym ciągiem. Potrafię nieobliczalnie zareagować na ukąszenie owada. Masakra.
Wieczór spędzamy na mieście. Przasnysz, w przeciwieństwie do innych miast północnego Mazowsza, jest ładny.
Noc w lesie, ale miejscówka zupełnie nieciekawa.
Jazda idzie jakoś tak krzywo. Mimo to doceniam mijane krajobrazy. Rozległe pastwiska, małe wioski z drewnianą zabudową. Większym miastem są Chorzele. Nie wiem jeszcze, że tego roku tu wrócę - jadąc do Augustowa. W Chorzelach jest gorąco. Decydujemy się zostać tu obiad. Wybieramy fajne miejsce, gdzie można zjeść smaczną pizzę.
Z ręką jest coraz gorzej. Sprawdzamy drugie i ostatnie na dziś większe miasto. To Przasnysz i... mają tam szpital, który chwilowo staje się celem naszej podróży. Na dojeździe oblatuje mnie strach. Może wcale nie jest tak źle i nie potrzebuję szpitala? Hmmm.... kieruje mną głównie strach. Obawa, czy nie dostanę zakazu jazdy na rowerze. Bo wiem, że jest źle. To by położyło na łopatki drugą część wakacji...
Ostatecznie jednak trzeba ten szpital odwiedzić. Zostaję od razu zakwalifikowana jako przypadek pilny. Otrzymuję domięśniowo Dexaven i Clemastin i zostaję wypuszczona z zakazem eksponowania skóry na słońce oraz z zaleceniem powrotu do szpitala, jeśli mi się pogorszy. No nie brzmi to wszystko najweselej. Dziwny mam organizm. Potrafię setki kilometrów przejechać jednym ciągiem. Potrafię nieobliczalnie zareagować na ukąszenie owada. Masakra.
Wieczór spędzamy na mieście. Przasnysz, w przeciwieństwie do innych miast północnego Mazowsza, jest ładny.
Noc w lesie, ale miejscówka zupełnie nieciekawa.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!