Do Olsztyna
Niedziela, 6 czerwca 2021 Kategoria do 150, Kocia czytelnia
Km: | 101.81 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś pobudka o 3. Po to, by ze spokojem zjeść śniadanie,
wypić kawę, dojechać do Białej Piskiej, pozwiedzać ją trochę i zdążyć na pociąg
na 5 rano, który godzinę później jest w Świętajnie. Tym sprytnym sposobem
przedostaję się sprawnie w rejony, w których mnie jeszcze nie było. Niemniej
pobudka jest po prostu straszna. Bardzo nie chce mi się wstawać. I tylko
zapowiedź kolejnego dnia na rowerze sprawia, że jednak wyłażę ze śpiwora i rozpoczynam
ten dzień o godzinie, o której większość ludzi jeszcze mocno śpi.
Biała Piska wcześnie rano jest zupełnie pusta i przyjemna. Nie mam pojęcia jak tu jest w środku dnia. Ale rano – miło.
Do pociągu na jednej z kolejnych stacji wsiada sakwiarz. Jedzie do Szczytna. To jedna stacja dalej niż ja. Ze Świętajna lasami jadę do Szczytna. Mijam słynną szkołę policyjną, spędzam trochę czasu oglądając ruiny zamku.
Za Szczytnem Jedwabno. Nie siedzę tu zbyt długo.
Teren zrobił się pagórkowaty, mam dziś też trochę jazdy krajówkami. Na szczęście to niedzielny poranek i ruch jest niewielki.
W Olsztynie, skąd wracam pociągiem do domu, mam sporo czasu. Jest tu dość tłumnie.
Tradycyjnie w takich warunkach nie bardzo się odnajduję. Wszystkie ogródki restauracyjne pełne. Trudno się wbić, mając w dodatku rower. Daję sobie więc spokój i zamiast normalnego obiadu, zjadam lody. Przypomina mi to inne zakończenie jednej z moich tras. Było to w Krakowie. Stamtąd też wyjechałam głodna.
Biała Piska wcześnie rano jest zupełnie pusta i przyjemna. Nie mam pojęcia jak tu jest w środku dnia. Ale rano – miło.
Do pociągu na jednej z kolejnych stacji wsiada sakwiarz. Jedzie do Szczytna. To jedna stacja dalej niż ja. Ze Świętajna lasami jadę do Szczytna. Mijam słynną szkołę policyjną, spędzam trochę czasu oglądając ruiny zamku.
Za Szczytnem Jedwabno. Nie siedzę tu zbyt długo.
Teren zrobił się pagórkowaty, mam dziś też trochę jazdy krajówkami. Na szczęście to niedzielny poranek i ruch jest niewielki.
W Olsztynie, skąd wracam pociągiem do domu, mam sporo czasu. Jest tu dość tłumnie.
Tradycyjnie w takich warunkach nie bardzo się odnajduję. Wszystkie ogródki restauracyjne pełne. Trudno się wbić, mając w dodatku rower. Daję sobie więc spokój i zamiast normalnego obiadu, zjadam lody. Przypomina mi to inne zakończenie jednej z moich tras. Było to w Krakowie. Stamtąd też wyjechałam głodna.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!