Grudniowa noc pod Koszalinem
Piątek, 18 grudnia 2020 Kategoria do 50, Kocia czytelnia
Km: | 25.71 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 321m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ciemno, a jednak świetliście. Zimno i wilgotno. Taki jest
późny, grudniowy wieczór w Koszalinie. Iluminacje świąteczne są bardzo ładne,
robię kilka zdjęć. W międzyczasie dłonie grabieją z zimna. Wciągam rękawiczki i
ruszam w drogę. Jest tak późno i ciemno, że nie jest warto jechać nigdzie
daleko. Ot, kawałek się oddalić, znaleźć las, rozbić namiot. I iść spać.
Podjazd ciągnie się w nieskończoność. Tak jak noc, o tej porze roku. Droga jest oświetlona zimnym światłem latarni. Kawałek za wieżą telewizyjną odbijam w prawo. Las jest pagórkowaty, ale jego dno niemal pozbawione krzewów. Idealnie, by zanocować. Kończę rozbijanie namiotu, gdy dostrzegam w oddali lampkę rowerową. Ktoś jedzie ulicą. A potem staje się coś bardzo dziwnego. Ów cyklista zaczyna się rozglądać. Świeci lampką w najróżniejszych kierunkach. Tak, jakby też szukał miejsca do snu.
Czy to możliwe?
Teraz?
TU?
Chowam się w przedsionku. Nie ruszam się, by najmniejszy szelest nie zdradził mojej obecności.
Czy może być większa ironia losu, jak sąsiad w namiocie kilka drzew dalej? W sytuacji gdy właśnie chciałam mieć święty spokój…
Poświecił i pojechał dalej. Chyba mu się nie spodobały te górki.
Podjazd ciągnie się w nieskończoność. Tak jak noc, o tej porze roku. Droga jest oświetlona zimnym światłem latarni. Kawałek za wieżą telewizyjną odbijam w prawo. Las jest pagórkowaty, ale jego dno niemal pozbawione krzewów. Idealnie, by zanocować. Kończę rozbijanie namiotu, gdy dostrzegam w oddali lampkę rowerową. Ktoś jedzie ulicą. A potem staje się coś bardzo dziwnego. Ów cyklista zaczyna się rozglądać. Świeci lampką w najróżniejszych kierunkach. Tak, jakby też szukał miejsca do snu.
Czy to możliwe?
Teraz?
TU?
Chowam się w przedsionku. Nie ruszam się, by najmniejszy szelest nie zdradził mojej obecności.
Czy może być większa ironia losu, jak sąsiad w namiocie kilka drzew dalej? W sytuacji gdy właśnie chciałam mieć święty spokój…
Poświecił i pojechał dalej. Chyba mu się nie spodobały te górki.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!