Rowerem przez sam środek listopada
Niedziela, 15 listopada 2020 Kategoria do 100, Kocia czytelnia
Km: | 74.08 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:37 | km/h: | 16.05 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 403m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Budzę się po ponad 10 godzinach snu, ale miejscówka jest
tak doskonała, że mogłabym tu spać jeszcze. Niestety pociąg nie poczeka. Trzeba
zjeść śniadanie, wypić kawę i jechać. Świt i poranek są wyjątkowo ładne. Okazuje się, że spałam w bardzo ładnym
miejscu. Za lasem teren opada do jeziora (Zbiornik Łąka), a w oddali widać już
góry!
Natomiast remontowana droga jest zupełnie niezła, choć wczoraj wieczorem jej początek w Pszczynie wskazywał na to, że może być fatalnie. Nawierzchnia to głównie nowiutki asfalt i ubity grunt. W świetle dnia wszystko do przejechania na wąskich oponach.
Za nieciekawymi Pawłowicami są stawy rybne. Woda już spuszczona, ale nadal jest tu pełno ptaków. Kiedy zaczynam robić foty, zrywają się do lotu i jest to piękny widok.
Do Żorów docieram o 9 rano. Na rynku zaczepia mnie pani z pieskiem i pyta, czy nie jest mi zimno na rowerze. Sama ubrana jest ciepło, a i tak sprawia wrażenie mocno zmarzniętej. Chwilę rozmawiamy, a piesek zaprzyjaźnia się w tym czasie z moim rowerem.
Niczego ciekawego nie znajduję w Orzeszach. Jest tu chyba najdziwniejszy rynek na świecie. Gdyby nie tabliczka z napisem „Rynek”, nigdy bym nie wpadła na to, że to miejsce – w sumie skrzyżowanie – jest rynkiem. Dalej za to jest ciekawie: długi zjazd z szeroką panoramą Śląska. Droga mało ruchliwa i… wielu szosowców, którzy piłują ową drogę w drugą stronę, robiąc podjazd.
Trasę kończę w Zabrzu.
Mam tu ponad godzinę do odjazdu pociągu i myślę sobie, że to miła odmiana po zeszłotygodniowej nerwówce, kiedy to mocno musiałam spieszyć się na pociąg. Tym razem dałam sobie znacznie więcej czasu, w końcu nie wiedziałam w jakim stanie przejezdności zastanę remontowaną drogę.
Zaliczone gminy: Pawłowice, Suszec, Żory, Gierałtowice.
Natomiast remontowana droga jest zupełnie niezła, choć wczoraj wieczorem jej początek w Pszczynie wskazywał na to, że może być fatalnie. Nawierzchnia to głównie nowiutki asfalt i ubity grunt. W świetle dnia wszystko do przejechania na wąskich oponach.
Za nieciekawymi Pawłowicami są stawy rybne. Woda już spuszczona, ale nadal jest tu pełno ptaków. Kiedy zaczynam robić foty, zrywają się do lotu i jest to piękny widok.
Do Żorów docieram o 9 rano. Na rynku zaczepia mnie pani z pieskiem i pyta, czy nie jest mi zimno na rowerze. Sama ubrana jest ciepło, a i tak sprawia wrażenie mocno zmarzniętej. Chwilę rozmawiamy, a piesek zaprzyjaźnia się w tym czasie z moim rowerem.
Niczego ciekawego nie znajduję w Orzeszach. Jest tu chyba najdziwniejszy rynek na świecie. Gdyby nie tabliczka z napisem „Rynek”, nigdy bym nie wpadła na to, że to miejsce – w sumie skrzyżowanie – jest rynkiem. Dalej za to jest ciekawie: długi zjazd z szeroką panoramą Śląska. Droga mało ruchliwa i… wielu szosowców, którzy piłują ową drogę w drugą stronę, robiąc podjazd.
Trasę kończę w Zabrzu.
Mam tu ponad godzinę do odjazdu pociągu i myślę sobie, że to miła odmiana po zeszłotygodniowej nerwówce, kiedy to mocno musiałam spieszyć się na pociąg. Tym razem dałam sobie znacznie więcej czasu, w końcu nie wiedziałam w jakim stanie przejezdności zastanę remontowaną drogę.
Zaliczone gminy: Pawłowice, Suszec, Żory, Gierałtowice.
komentarze
Bardzo fajnie się czytało, podziwiam hart ducha.
Pozdrowienia z Warmii. krzychs4 - 14:32 niedziela, 29 listopada 2020 | linkuj
Pozdrowienia z Warmii. krzychs4 - 14:32 niedziela, 29 listopada 2020 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!