Wakacje 9
Piątek, 2 sierpnia 2019 Kategoria do 100, Kocia czytelnia
Km: | 92.63 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 1557m | Sprzęt: Kolarzówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wieczorna
burza przeszła bokiem, natomiast kolejna pojawiła się o 4 nad ranem, ale nie
było to nic wielkiego. Widok z namiotu mam boski.
Po śniadaniu dokańczam zjazd do Sort. W mieście mam trochę czasu. Załatwiam paliwo do kuchenki, a potem jadę do punktu informacji turystycznej. Chwilę muszę czekać na jego otwarcie. Na szczęście punkt jest wyposażony w komputery stacjonarne, a tego właśnie potrzebuję. Wakacyjna trasa została zupełnie przeprojektowana. Mój własny plan przewidywał, że po odwiedzeniu najważniejszych przełęczy po francuskiej stronie, przez Hiszpanię wrócę do Girony, na lotnisko. Ze względu na upały jazda przez Hiszpanię nie była dobrym pomysłem. Dużo korzystniej było wracać przez mniej skwarną Francję. Michał zaprojektował wariant francuski. Teraz tylko musiałam siąść przy komputerze i wgrać trasę do swojego GPSa. Ta trasa w zasadzie od samego początku to improwizacja. Zmiany wprowadzam bardzo często, a GPSa używam nie tylko do jazdy po wyświetlającym się śladzie, ale głównie jako mapy, na której widzę swoją pozycję.
Za Sort droga zaczyna się wznosić, ale nachylenie nie jest duże. Ostrzej robi się dopiero na 38 km dzisiejszej trasy, a kolejne ok. 15 km to już odczuwalne deptanie pod górę. Widoki na podjeździe są piękne.
Na samej przełęczy Port de la Bonaigua (2072 m n.p.m.) jest przyjemna restauracja, w której zjadam obiad. Zamawiam dużego omleta, który jest pyszny i sycący.
Zjazd jest bardzo długi.
Robię go prawie do samego końca, rozglądając się za miejscówką noclegową.
Zależy mi na tym, by już dziś nie zaczynać nowego podjazdu. Nie jest łatwo o miejsce. Jadę ciasną doliną, wzdłuż rzeki. Z jednej strony rzeka, z drugiej strome zbocze. Zarośla zbyt gęste, by się wbić z namiotem. Raz po raz mijam kempingi – jedyne płaskie i niezarośnięte miejsca. Jednak nie chcę spać na kempingu. Kemping kojarzy mi się z hałasem do późnych godzin i ryzykiem bycia obrabowanym. Dlatego jadę dalej i rozglądam się coraz bardziej desperacko. W końcu jest! Boczna droga. Potem wejście w zadrzewienie. Dobry punkt. Tu wiatr z pewnością mnie nie złapie.
ciąg dalszy
Po śniadaniu dokańczam zjazd do Sort. W mieście mam trochę czasu. Załatwiam paliwo do kuchenki, a potem jadę do punktu informacji turystycznej. Chwilę muszę czekać na jego otwarcie. Na szczęście punkt jest wyposażony w komputery stacjonarne, a tego właśnie potrzebuję. Wakacyjna trasa została zupełnie przeprojektowana. Mój własny plan przewidywał, że po odwiedzeniu najważniejszych przełęczy po francuskiej stronie, przez Hiszpanię wrócę do Girony, na lotnisko. Ze względu na upały jazda przez Hiszpanię nie była dobrym pomysłem. Dużo korzystniej było wracać przez mniej skwarną Francję. Michał zaprojektował wariant francuski. Teraz tylko musiałam siąść przy komputerze i wgrać trasę do swojego GPSa. Ta trasa w zasadzie od samego początku to improwizacja. Zmiany wprowadzam bardzo często, a GPSa używam nie tylko do jazdy po wyświetlającym się śladzie, ale głównie jako mapy, na której widzę swoją pozycję.
Za Sort droga zaczyna się wznosić, ale nachylenie nie jest duże. Ostrzej robi się dopiero na 38 km dzisiejszej trasy, a kolejne ok. 15 km to już odczuwalne deptanie pod górę. Widoki na podjeździe są piękne.
Na samej przełęczy Port de la Bonaigua (2072 m n.p.m.) jest przyjemna restauracja, w której zjadam obiad. Zamawiam dużego omleta, który jest pyszny i sycący.
Zjazd jest bardzo długi.
Robię go prawie do samego końca, rozglądając się za miejscówką noclegową.
Zależy mi na tym, by już dziś nie zaczynać nowego podjazdu. Nie jest łatwo o miejsce. Jadę ciasną doliną, wzdłuż rzeki. Z jednej strony rzeka, z drugiej strome zbocze. Zarośla zbyt gęste, by się wbić z namiotem. Raz po raz mijam kempingi – jedyne płaskie i niezarośnięte miejsca. Jednak nie chcę spać na kempingu. Kemping kojarzy mi się z hałasem do późnych godzin i ryzykiem bycia obrabowanym. Dlatego jadę dalej i rozglądam się coraz bardziej desperacko. W końcu jest! Boczna droga. Potem wejście w zadrzewienie. Dobry punkt. Tu wiatr z pewnością mnie nie złapie.
ciąg dalszy
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!