Listopadowa noc
Sobota, 3 listopada 2018 Kategoria do 300, Kocia czytelnia, Wielanowo
Km: | 249.38 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 1084m | Sprzęt: Kolarzówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Popołudniem
Dróżniczka chodzi po lesie z koszykiem i zbiera grzyby. Patrzę na nią siedząc na brązowej, drewnianej ławce, na dworcu kolejowym w Wielanowie. Nadal kwitną tu kwiaty, mróz ich jeszcze nie ściął. Odjadę stąd, nim skończy się krótki, listopadowy dzień.
W nocy
Ta noc jest prawdziwa. Jej głębi nie umniejszają gwiazdy na niebie, ani zwodniczy księżyc świecący światłem odbitym. Nocne niebo - jak ludzie na ziemi. Niektórzy świecą światłem własnym, inni jedynie odbitym.
Przed wschodem słońca
Dolina Noteci jest szaro-niebiesko-sina. Deszcz nadal siąpi. Szklana pogoda, powietrze niebieskawe, jak od telewizorów. Ziąb nie jest dolegliwy.
W nocy
Pan Listopad ma ciemne oczy, w których szkli się deszcz. W jego włosach poczochrane kolorowe liście. Na skroniach mógłby bielić się szron – lecz nie dzisiaj. Płaszcz ma teraz czarny, rozpływający się w czarności nocy. Zaprasza mnie na długi spacer i odchodzimy razem w noc.
W dzień
Wszystko jest szare i nijakie. Takie jak zwykła szara, codzienność. Trudno wpaść w zachwyt nad zwyczajnością.
W nocy
Poprzez morze świateł i kwiatów płynę ciągnąc za sobą kolarzówkę. Pamiętam dobrze miejsce, w które chcę trafić. Mija czas.
W dzień
Chmury tańczą po niebie - jest gęsto i ciasno, jedna wchodzi na drugą, a niebo przecież takie szerokie… wystarczy tam miejsca dla wszystkich.
W nocy
Nie dzieje się zupełnie nic. Mijają godziny. Tak jak miesiące i lata. Cały czas ta sama noc i deszcz - ten sam. W butach od dawna mam już morko, ale nie marznę, bo... mam w sobie wiosnę.
W nocy
Przez okienko podaje mi kawę i ciastko. Czynne całodobowo, ale drzwi otworzy dopiero o 6 rano. Jest 3.51. Piję kawę schowana pod dachem rozpiętym nad dystrybutorami paliwa. Pada mocniej.
W dzień
Jestem na półmetku, w Łobżenicy. Na Orlenie grzeje grzejnik. Chłonę jego ciepło jak gąbka wodę. Piję gorącą herbatę. Nie spieszy mi się. Mam czas. Uśmiecham się pod nosem.
W nocy
100 km deszczu, 100 km nocy.
100/100 – więcej punktów tej nocy nie zdobędę. Dostałam maksa.
Popołudniem
Dojście do budynku stacji jest jak spacer plażą: sypki, żółty piasek. Budynek taki sam. Niski gruntowy peron też jest ten sam. Las na wyciągnięcie ręki. Czy ktoś widział Wielanowo? Nigdy tam nie byłam. Znam tylko tę stację, która jest schowana w lesie, gdzieś w oddaleniu od... rzeczywistości.
W nocy
Inne miejsca, inne rozświetlone cmentarze. Pod drzewem roztrzaskane czerwone serce. Jedno drzewo wcześniej…. biały znicz. Po raz pierwszy jest tu inaczej niż zwykle.
To tuż pod Charbowem, po prawej stronie drogi.
W dzień
Pociąg odjedzie o 15.40. Czas się kurczy… Spieszmy się kochać… „i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości, czy pierwsza jest ostatnia czy ostatnia pierwsza”
W nocy
Nie patrzę na godzinę. To niczego nie zmieni. Wiedza nie sprawi, że nagle stanie się jasno. W oknach palą się światła. O wy, ludzie!
Dlaczego jeszcze nie śpicie? – Jest środek nocy.
Dlaczego już nie śpicie? – Noc się jeszcze nie skończyła.
Przed wschodem słońca
Chłodno! Pan Listopad podaje mi zwiewny szal z szarej mgły. Przenika mnie d(r)eszcz.
W dzień
Czarne. Nie moje myśli, lecz miejsce. Miejscowość nazywa się „Czarne”. Kupuję rogala i wsiadam na rower. Wtedy pojawia się on: ból. Znalazł nowe miejsce, w lewej łydce. Ciągnie, gdy mięsień pracuje. Teraz, przez chwilę, będzie bolało – droga się zmienia, większy ruch. Więc jadę szybciej. Tak trzeba, aby to co nieprzyjemne nie trwało (zbyt) długo.
W nocy
U moich stóp morze światełek i kwiatów. Pada delikatnie deszcz. Pusto. Cicho. Jest środek nocy. Mój znicz jest biały, jak wszystkie za wyjątkiem trzech. Te są czerwone.
Wschód słońca
Agrafka nad Osiekiem n. Notecią. Tu i teraz słońce budzi się ze snu. Dachy domów w dolince. Wschód z pewnością jest piękny, jednak…. gdzieś wysoko, ponad morzem chmur. Właśnie kończy się deszcz, odchodzi razem z nocą. Po każdej nocy przyjedzie dzień, a po deszczu….
Wieczorem
Zachód słońca jest zjawiskowy. Oglądam go przez okno pociągu. Sen o Wielanowie dobiega końca.
Popołudniem
Wędrujemy tak przez pola i lasy, szary szal z mgieł schowałam do kieszeni. Listopad uśmiecha się do mnie. W jego oczach niespodziewanie grają promienie słońca. Teraz, na sam koniec, zrobiła się piękna, złota jesień.
Zdjęcia
Mapa
Dróżniczka chodzi po lesie z koszykiem i zbiera grzyby. Patrzę na nią siedząc na brązowej, drewnianej ławce, na dworcu kolejowym w Wielanowie. Nadal kwitną tu kwiaty, mróz ich jeszcze nie ściął. Odjadę stąd, nim skończy się krótki, listopadowy dzień.
W nocy
Ta noc jest prawdziwa. Jej głębi nie umniejszają gwiazdy na niebie, ani zwodniczy księżyc świecący światłem odbitym. Nocne niebo - jak ludzie na ziemi. Niektórzy świecą światłem własnym, inni jedynie odbitym.
Przed wschodem słońca
Dolina Noteci jest szaro-niebiesko-sina. Deszcz nadal siąpi. Szklana pogoda, powietrze niebieskawe, jak od telewizorów. Ziąb nie jest dolegliwy.
W nocy
Pan Listopad ma ciemne oczy, w których szkli się deszcz. W jego włosach poczochrane kolorowe liście. Na skroniach mógłby bielić się szron – lecz nie dzisiaj. Płaszcz ma teraz czarny, rozpływający się w czarności nocy. Zaprasza mnie na długi spacer i odchodzimy razem w noc.
W dzień
Wszystko jest szare i nijakie. Takie jak zwykła szara, codzienność. Trudno wpaść w zachwyt nad zwyczajnością.
W nocy
Poprzez morze świateł i kwiatów płynę ciągnąc za sobą kolarzówkę. Pamiętam dobrze miejsce, w które chcę trafić. Mija czas.
W dzień
Chmury tańczą po niebie - jest gęsto i ciasno, jedna wchodzi na drugą, a niebo przecież takie szerokie… wystarczy tam miejsca dla wszystkich.
W nocy
Nie dzieje się zupełnie nic. Mijają godziny. Tak jak miesiące i lata. Cały czas ta sama noc i deszcz - ten sam. W butach od dawna mam już morko, ale nie marznę, bo... mam w sobie wiosnę.
W nocy
Przez okienko podaje mi kawę i ciastko. Czynne całodobowo, ale drzwi otworzy dopiero o 6 rano. Jest 3.51. Piję kawę schowana pod dachem rozpiętym nad dystrybutorami paliwa. Pada mocniej.
W dzień
Jestem na półmetku, w Łobżenicy. Na Orlenie grzeje grzejnik. Chłonę jego ciepło jak gąbka wodę. Piję gorącą herbatę. Nie spieszy mi się. Mam czas. Uśmiecham się pod nosem.
W nocy
100 km deszczu, 100 km nocy.
100/100 – więcej punktów tej nocy nie zdobędę. Dostałam maksa.
Popołudniem
Dojście do budynku stacji jest jak spacer plażą: sypki, żółty piasek. Budynek taki sam. Niski gruntowy peron też jest ten sam. Las na wyciągnięcie ręki. Czy ktoś widział Wielanowo? Nigdy tam nie byłam. Znam tylko tę stację, która jest schowana w lesie, gdzieś w oddaleniu od... rzeczywistości.
W nocy
Inne miejsca, inne rozświetlone cmentarze. Pod drzewem roztrzaskane czerwone serce. Jedno drzewo wcześniej…. biały znicz. Po raz pierwszy jest tu inaczej niż zwykle.
To tuż pod Charbowem, po prawej stronie drogi.
W dzień
Pociąg odjedzie o 15.40. Czas się kurczy… Spieszmy się kochać… „i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości, czy pierwsza jest ostatnia czy ostatnia pierwsza”
W nocy
Nie patrzę na godzinę. To niczego nie zmieni. Wiedza nie sprawi, że nagle stanie się jasno. W oknach palą się światła. O wy, ludzie!
Dlaczego jeszcze nie śpicie? – Jest środek nocy.
Dlaczego już nie śpicie? – Noc się jeszcze nie skończyła.
Przed wschodem słońca
Chłodno! Pan Listopad podaje mi zwiewny szal z szarej mgły. Przenika mnie d(r)eszcz.
W dzień
Czarne. Nie moje myśli, lecz miejsce. Miejscowość nazywa się „Czarne”. Kupuję rogala i wsiadam na rower. Wtedy pojawia się on: ból. Znalazł nowe miejsce, w lewej łydce. Ciągnie, gdy mięsień pracuje. Teraz, przez chwilę, będzie bolało – droga się zmienia, większy ruch. Więc jadę szybciej. Tak trzeba, aby to co nieprzyjemne nie trwało (zbyt) długo.
W nocy
U moich stóp morze światełek i kwiatów. Pada delikatnie deszcz. Pusto. Cicho. Jest środek nocy. Mój znicz jest biały, jak wszystkie za wyjątkiem trzech. Te są czerwone.
Wschód słońca
Agrafka nad Osiekiem n. Notecią. Tu i teraz słońce budzi się ze snu. Dachy domów w dolince. Wschód z pewnością jest piękny, jednak…. gdzieś wysoko, ponad morzem chmur. Właśnie kończy się deszcz, odchodzi razem z nocą. Po każdej nocy przyjedzie dzień, a po deszczu….
Wieczorem
Zachód słońca jest zjawiskowy. Oglądam go przez okno pociągu. Sen o Wielanowie dobiega końca.
Popołudniem
Wędrujemy tak przez pola i lasy, szary szal z mgieł schowałam do kieszeni. Listopad uśmiecha się do mnie. W jego oczach niespodziewanie grają promienie słońca. Teraz, na sam koniec, zrobiła się piękna, złota jesień.
Zdjęcia
Mapa
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!