Kraków
Czwartek, 3 maja 2018 Kategoria do 100, Kocia czytelnia, Kot w wielkim mieście
Km: | 74.55 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 172m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kiedy byłam już utwierdzona w przekonaniu, że nie lubię Małopolski, ta rzuciła mi pod koła najpiękniejszy las, jaki kiedykolwiek widziałam.
Od rana spędziłam jakieś pół godziny na robieniu zdjęć. Żadne nie oddaje tego niesamowitego piękna.
Dalej Małopolska również mile mnie zaskoczyła, zacierając wczorajszy niesmak. Wjechałam na Wiślaną Trasę Rowerową. Od Nowego Brzeska naście kilometrów asfaltowego dywanika na wiślanym wale. Potem jeszcze kawałek tą trasą o nawierzchni gruntowej (w budowie). Aż w końcu wyjazd na szosę. Udało mi się chyba dobrze zaplanować wjazd do Krakowa, bo mijałam całe grupy cyklistów i ruch samochodowy był mały.
Blisko Krakowa trafiały się i takie widoki:
W Krakowie:
Kraków
Wawel
Zaliczone gminy: Niepołomice.
Od rana spędziłam jakieś pół godziny na robieniu zdjęć. Żadne nie oddaje tego niesamowitego piękna.
Dalej Małopolska również mile mnie zaskoczyła, zacierając wczorajszy niesmak. Wjechałam na Wiślaną Trasę Rowerową. Od Nowego Brzeska naście kilometrów asfaltowego dywanika na wiślanym wale. Potem jeszcze kawałek tą trasą o nawierzchni gruntowej (w budowie). Aż w końcu wyjazd na szosę. Udało mi się chyba dobrze zaplanować wjazd do Krakowa, bo mijałam całe grupy cyklistów i ruch samochodowy był mały.
Blisko Krakowa trafiały się i takie widoki:
W Krakowie:
Kraków
Wawel
Zaliczone gminy: Niepołomice.
Podsumowanie:
Na majówkę miałam nie jechać. Tak się jednak złożyło, że miałam aż 3 dni tylko dla siebie. Trasę zaplanowałam na szybko, bez większego zastanawiania się, bez gminnej optymalizacji. Brałam pod uwagę przede wszystkim kryterium pogodowe (nie miałam ochoty przez 3 dni marznąć i moknąć). W drugiej kolejności szukałam atrakcji i jedyne co mi przyszło go głowy, to szlak Orlich Gniazd. Zupełnie nie miałam czasu na wczytywanie się, czy ten szlak w całości jest szosowy, więc naprędce skleciłam własną, szosową trasę, oczywiście bez dróg krajowych.
Na resztę trasy - po Orlich Gniazdach - zupełnie nie miałam pomysłu, więc zrobiłam łuk w okolicy Krakowa. Drogi wojewódzkie, które na tym łuku się pojawiły były niestety paskudne do jazdy rowerem. Drugiego dnia jazdy miałam dużo ruchliwych szos, których szybko miałam dość. Dużo czasu spędziłam na przystankach autobusowych. Siedziałam tak sobie... bo nie miałam ochoty jechać. Wkurzał mnie okropnie cały ten uliczny smród i hałas. Dzień sobie uciekał, a ja prawie stałam w miejscu.
Kiedy już doszłam do wniosku, że serdecznie nie lubię Małopolski i mocno zmodyfikowałam trasę, trafiłam w miejsce wyjątkowej urody - do Puszczy Niepołomickiej. W tak wspaniałym lesie nie byłam nigdy wcześniej. Jadąc tamtędy wieczorem, dnia drugiego i słysząc pohukiwanie sów, czułam się więcej niż zachęcona, by wejść w ten las na nocleg. Noc była wspaniała. Sowy. I kompletna, nieprzenikniona ciemność. Rankiem na biwaku spędziłam aż 2 godziny, z czego dobre 30 minut chodziłam po tym lesie, robiąc zdjęcia. Zaczarowane miejsce. Żal było wychodzić i jechać dalej.
Dalsza droga to była Wiślana Trasa Rowerowa. Trafiłam na nią przypadkiem: wąski asfaltowy dywanik biegnący rzecznym wałem. Łącznie WTRem przejechałam 15 km, z czego niewielka część miała nawierzchnię gruntową (szlak jest cały czas w budowie). Dojazd do Krakowa przyjemny - bocznymi drogami. A samo miasto? Cóż, przyznaję, że gubiłam się. W ścisłym centrum tłum ludzi, w dodatku dzień zrobił się skwarny. Ze 2-3 godziny kręciłam się po centrum. Próbowałam zjeść jakiś obiad w którymś z licznych ogródków, ale... nie udało się. Na zewnątrz ponoć nie można ustawiać rowerów i przypinać do ogrodzenia, bo straż miejska wlepia za to mandaty. Do ogródka z rowerem nie sposób było się wcisnąć.
W tej sytuacji, jedyne co dałam radę kupić i zjeść - będąc z rowerem - to były lody. Zjadałam łącznie aż 6 gałek lodów, w ramach obiadu. W pociągu powrotnym, ścisk. Dużo ludzi, mimo środka majówki. Na szczęście miałam miejscówkę i na szczęście działała klimatyzacja. A w Poznaniu - inny świat. Czułam się trochę tak, jakby ktoś z hiszpańskiego lata wrzucił mnie w lato norweskie. Kraków żegnałam w upale, Poznań natomiast powitał mnie chłodem i padającym deszczem.
TrasaNa majówkę miałam nie jechać. Tak się jednak złożyło, że miałam aż 3 dni tylko dla siebie. Trasę zaplanowałam na szybko, bez większego zastanawiania się, bez gminnej optymalizacji. Brałam pod uwagę przede wszystkim kryterium pogodowe (nie miałam ochoty przez 3 dni marznąć i moknąć). W drugiej kolejności szukałam atrakcji i jedyne co mi przyszło go głowy, to szlak Orlich Gniazd. Zupełnie nie miałam czasu na wczytywanie się, czy ten szlak w całości jest szosowy, więc naprędce skleciłam własną, szosową trasę, oczywiście bez dróg krajowych.
Na resztę trasy - po Orlich Gniazdach - zupełnie nie miałam pomysłu, więc zrobiłam łuk w okolicy Krakowa. Drogi wojewódzkie, które na tym łuku się pojawiły były niestety paskudne do jazdy rowerem. Drugiego dnia jazdy miałam dużo ruchliwych szos, których szybko miałam dość. Dużo czasu spędziłam na przystankach autobusowych. Siedziałam tak sobie... bo nie miałam ochoty jechać. Wkurzał mnie okropnie cały ten uliczny smród i hałas. Dzień sobie uciekał, a ja prawie stałam w miejscu.
Kiedy już doszłam do wniosku, że serdecznie nie lubię Małopolski i mocno zmodyfikowałam trasę, trafiłam w miejsce wyjątkowej urody - do Puszczy Niepołomickiej. W tak wspaniałym lesie nie byłam nigdy wcześniej. Jadąc tamtędy wieczorem, dnia drugiego i słysząc pohukiwanie sów, czułam się więcej niż zachęcona, by wejść w ten las na nocleg. Noc była wspaniała. Sowy. I kompletna, nieprzenikniona ciemność. Rankiem na biwaku spędziłam aż 2 godziny, z czego dobre 30 minut chodziłam po tym lesie, robiąc zdjęcia. Zaczarowane miejsce. Żal było wychodzić i jechać dalej.
Dalsza droga to była Wiślana Trasa Rowerowa. Trafiłam na nią przypadkiem: wąski asfaltowy dywanik biegnący rzecznym wałem. Łącznie WTRem przejechałam 15 km, z czego niewielka część miała nawierzchnię gruntową (szlak jest cały czas w budowie). Dojazd do Krakowa przyjemny - bocznymi drogami. A samo miasto? Cóż, przyznaję, że gubiłam się. W ścisłym centrum tłum ludzi, w dodatku dzień zrobił się skwarny. Ze 2-3 godziny kręciłam się po centrum. Próbowałam zjeść jakiś obiad w którymś z licznych ogródków, ale... nie udało się. Na zewnątrz ponoć nie można ustawiać rowerów i przypinać do ogrodzenia, bo straż miejska wlepia za to mandaty. Do ogródka z rowerem nie sposób było się wcisnąć.
W tej sytuacji, jedyne co dałam radę kupić i zjeść - będąc z rowerem - to były lody. Zjadałam łącznie aż 6 gałek lodów, w ramach obiadu. W pociągu powrotnym, ścisk. Dużo ludzi, mimo środka majówki. Na szczęście miałam miejscówkę i na szczęście działała klimatyzacja. A w Poznaniu - inny świat. Czułam się trochę tak, jakby ktoś z hiszpańskiego lata wrzucił mnie w lato norweskie. Kraków żegnałam w upale, Poznań natomiast powitał mnie chłodem i padającym deszczem.
komentarze
@Marzenko, "Szlak Orlich Gniazd"-to raczej wycieczka mocno terenowa. Byliśmy tam na majówkę w zeszłym roku i gdyby nie mój padnięty napęd, to może byśmy się na niego skusili. Wybraliśmy Jurę, bo tam jest pięknie. Relatywnie mały ruch samochodowy, trochę terenu i wspinaczkowa, muszę przyznać dość wariacki pomysł na ostańce Kasi i Tomka dopełniały całości. Kraków, Oświęcim-zrobiły wrażenie. Piękne wspomnienia w doborowym towarzystwie. Myślę, że kiedyś tam znów się wybiorę.
sierra - 06:43 środa, 16 maja 2018 | linkuj
Przyjedź do nas, pojedziesz z Marcinem Czarną Drogą i zakochasz się nie tylko w Lasach Kadyńskich ale w całej Wysoczyźnie Elbląskiej.
jotka69 - 19:25 poniedziałek, 7 maja 2018 | linkuj
A ja Szlak Orlich Gniazd znam, ale z fotelu samochodu :). Piękne okolice tam mają.
anka88 - 11:15 poniedziałek, 7 maja 2018 | linkuj
WTR z Nowego Brzeska do Szczucina to autostrada rowerowa, naprawdę warto przejechać. Velo Dunajec z Ostrowa do Wietrzychowic to samo, po drodze masz do zwiedzenia malowane domki w Zalipiu :) tutaj jest grubsza opisana trasa (bez odcinka Uscie Jezuickie-Szczucin ale tam jest podobnie ja na wcześniejszych fragmentach) http://www.malisz.eu/wykapki/wszystko-naraz-czyli-velo-dunajec-zalipie-trasa-wislana-i-puszcza-niepolomicka-na-cieplo/
freezyear - 08:39 poniedziałek, 7 maja 2018 | linkuj
Asfalt nówka ledwo śmigany :) Można tam odpocząć od samochodów i ludzi właściwie też. Droga jest wylana na wałach więc wiatr może trochę wymęczyć lub pomóc - jak się uda. Velo dunajec jest do Ostrowa to jakieś 9 km od PKP Tarnów. Velo Dunajec i WTR mają malutki kawałek po drogach gminnych w Wietrzychowicach - kilka km.
tudorka - 19:07 niedziela, 6 maja 2018 | linkuj
Gdybyś pojechała WTR w przeciwną stronę to jest już zrobione około 79 km aż do Szczucina. po drodze krzyżuje się z Velo Dunajec, która to prowadzi pod Tarnów.
tudorka - 18:02 niedziela, 6 maja 2018 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!