Nie patrzę w dal
Sobota, 16 grudnia 2017 Kategoria Kocia czytelnia, Kocia muzyka, do 50
Km: | 45.02 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 192m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Stawiam stopy rozważnie. Każdy krok w skupieniu. Nie ma miejsca na błędy. Za błędy trzeba płacić. Grząska ziemia opita jest wodą. Grudniowe błoto soczyste jak arbuz w środku lata.
Kałuże rozlewają się z pełną swobodą i jest ich tyle, że nie warto liczyć.
Miast zawrócić - brnę. Głębiej w błoto, dalej w drogę, której końca nie widać.
*
Teren faluje, lecz to nie od rozgrzanego powietrza. Ono przecież jest zimne i wilgotne i... trochę mętne. Mętne jak kałuże leżące na ziemi. Parzę i wiem, że pod spodem jest głębia. Nie chcę sprawdzać. Na wszelki wypadek omijam kałuże. Na wszelki wypadek nie patrzę w dal.
*
Jesteśmy daleko. Lecz blisko na tyle, by się widzieć. Patrzy na mnie stojąc w bezruchu. Patrzę na niego jadąc powoli. Poza nami nie ma tu nikogo.
Ogromny dzik, po dłuższej chwili, idzie w swoją stronę.
*
Zawracam po swoich śladach i dziwię się: to naprawdę ja? Delikatny zygzak, cieniutki ślad po przełajowym bieżniku. Niechybnie ja.
Patrzę na siebie leżącą na ziemi. Na swój ślad. Swoje odbicie lustrzane.
*
Biel przełamuje - lecz nie lody - bo sama jest lodem. I śniegiem. To już przecież niedługo.
Zima.
*
Przychodzi ten moment, gdy wstaję z fotela i podejmuję decyzję. I zdaję sobie sprawę z tego, że jest już za późno...
*
Zostawiłam za sobą...
*
Uciekam szybko od świateł. Wybieram najmniejsze i najciemniejsze drogi. Otulić się nocą. Schować się bardziej.
W nocy wszystkie koty są czarne. Niewidzialne.
Dematerializuję się.
*
*
Znowu patrzę w rozświetlone okna. Każde okno to inna historia. Urywki. Migawki. Wycinki.
Jestem tu obca.
Kałuże rozlewają się z pełną swobodą i jest ich tyle, że nie warto liczyć.
Miast zawrócić - brnę. Głębiej w błoto, dalej w drogę, której końca nie widać.
*
Teren faluje, lecz to nie od rozgrzanego powietrza. Ono przecież jest zimne i wilgotne i... trochę mętne. Mętne jak kałuże leżące na ziemi. Parzę i wiem, że pod spodem jest głębia. Nie chcę sprawdzać. Na wszelki wypadek omijam kałuże. Na wszelki wypadek nie patrzę w dal.
*
Jesteśmy daleko. Lecz blisko na tyle, by się widzieć. Patrzy na mnie stojąc w bezruchu. Patrzę na niego jadąc powoli. Poza nami nie ma tu nikogo.
Ogromny dzik, po dłuższej chwili, idzie w swoją stronę.
*
Zawracam po swoich śladach i dziwię się: to naprawdę ja? Delikatny zygzak, cieniutki ślad po przełajowym bieżniku. Niechybnie ja.
Patrzę na siebie leżącą na ziemi. Na swój ślad. Swoje odbicie lustrzane.
*
Biel przełamuje - lecz nie lody - bo sama jest lodem. I śniegiem. To już przecież niedługo.
Zima.
*
Przychodzi ten moment, gdy wstaję z fotela i podejmuję decyzję. I zdaję sobie sprawę z tego, że jest już za późno...
*
Zostawiłam za sobą...
*
Uciekam szybko od świateł. Wybieram najmniejsze i najciemniejsze drogi. Otulić się nocą. Schować się bardziej.
W nocy wszystkie koty są czarne. Niewidzialne.
Dematerializuję się.
*
*
Znowu patrzę w rozświetlone okna. Każde okno to inna historia. Urywki. Migawki. Wycinki.
Jestem tu obca.
komentarze
A foto dzika ? :) "Dzik jest groźny , dzik jest zły ... "
Pozdro pincet SimplyR - 11:38 niedziela, 17 grudnia 2017 | linkuj
Pozdro pincet SimplyR - 11:38 niedziela, 17 grudnia 2017 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!