Zgierz - Łowicz
Niedziela, 9 kwietnia 2017 Kategoria do 100, Kocia czytelnia
Km: | 99.31 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:53 | km/h: | 20.34 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 244m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Gdzieś niedaleko za lasem musi być czyiś dom. Szczekanie
psów słychać dość dobrze. Otwieram oczy. Jest noc, ciemno, ale jakoś tak… jasno.
Księżyc jest blisko pełni. Taka okazja: noc, środek lasu, księżycowa noc.
Wychodzę z namiotu, jest coś po drugiej. Pięknie. Magicznie. Czarna noc,
srebrny księżyc. Opadłe zeszłej jesieni liście drzew srebrzą się i mienią,
drzewa rzucają długie cienie. Robię zdjęcia, lecz
niestety nie udaje mi się oddać nawet w małej części tego niesamowitego piękna.
Kiedy rano się budzę, jestem przekonana, że jestem w domu. Chwilę trwa, nim dociera do mnie, że to nie dom murowany, lecz przenośny. Coś kapie. Słyszę odgłos kropli spadających na mój namiot. Niemożliwe. Jeszcze niedawno było przecież nade mną czyste nocne niebo! Otwieram namiot: mgła. Nie pada, to wilgoć kapie z drzew. Gotuję kawę, jem śniadanie, potem zwijam obóz. Wszystkiemu przygląda się kos siedzący nieopodal. Zupełnie się nie boi.
Terenem jadę aż pod same bloki Zgierza. Miasto śpi. Cieszę się, że z wczorajszej decyzji, by przyjechać tu rano.
Po Strykowie kręcę się i szukam atrakcji, ale jedynym ciekawym miejscem jest Orlen :). Pierwszy na całej mojej dwudniowej trasie. Jak miło – będzie ulubiona orlenowa kawka a może nawet coś więcej. Piję kawę i jem chrupiącą kanapkę na ciepło z zegarkiem w ręku. Teoretycznie z czasem do odjazdu pociągu jest bezpiecznie, ale na wszelki wypadek lepiej nie być na styk. Chociaż… cóż nieoczekiwanego może się wydarzyć?
Wjazd w teren. Tego się nie spodziewałam. Tę trasę zaplanowałam jeszcze w zeszłym roku. W piątek wgrałam, nie sprawdzając nawet. No to teraz mam super atrakcje. Gruntowa droga nie jest zła. Mimo mżawki i chłodu nie jedzie się źle. Potem nagle gps prowadzi w szczery las. Pluję sobie w brodę, że nie sprawdziłam tej trasy przed wyjazdem. Nie jestem pewna, czy to odbicie było zamierzone, bo to granica którejś z gmin, czy może jest to zwykły błąd i mogę to ze spokojem pominąć. Na wszelki wypadek napieram. Biegnę, jadę, idę. Prawdziwy przełaj i aż się sama z siebie śmieję. Gdy teren się kończy, dostaję w nagrodę szosę i wiatr w plecy.
Ale wiatr pomagający jest tylko na chwilę. Trasa wykręca centralnie pod wiatr. 15 km takiej mordęgi. Im dłużej tak jadę, tym więcej mam czarnych myśli. Jedna z nich to wizja podjazdu na wiadukt nad A2 pod sam koniec tej długiej prostej. Próbuję się pocieszać, że może moja droga jest puszczona pod autostradą. Czarny scenariusz spełnia się. Oto moja góra! :)) Jestem już tak umordowana, że zrzucam z blatu. Dalej jest już tylko lepiej. Aż do Łowicza jedzie się przyjemnie. W samym mieście trwają uroczystości Niedzieli Palmowej. Pełno ludzi. Czym prędzej uciekam na dworzec. Nie lubię być w tłumie.
Kiedy rano się budzę, jestem przekonana, że jestem w domu. Chwilę trwa, nim dociera do mnie, że to nie dom murowany, lecz przenośny. Coś kapie. Słyszę odgłos kropli spadających na mój namiot. Niemożliwe. Jeszcze niedawno było przecież nade mną czyste nocne niebo! Otwieram namiot: mgła. Nie pada, to wilgoć kapie z drzew. Gotuję kawę, jem śniadanie, potem zwijam obóz. Wszystkiemu przygląda się kos siedzący nieopodal. Zupełnie się nie boi.
Terenem jadę aż pod same bloki Zgierza. Miasto śpi. Cieszę się, że z wczorajszej decyzji, by przyjechać tu rano.
Po Strykowie kręcę się i szukam atrakcji, ale jedynym ciekawym miejscem jest Orlen :). Pierwszy na całej mojej dwudniowej trasie. Jak miło – będzie ulubiona orlenowa kawka a może nawet coś więcej. Piję kawę i jem chrupiącą kanapkę na ciepło z zegarkiem w ręku. Teoretycznie z czasem do odjazdu pociągu jest bezpiecznie, ale na wszelki wypadek lepiej nie być na styk. Chociaż… cóż nieoczekiwanego może się wydarzyć?
Wjazd w teren. Tego się nie spodziewałam. Tę trasę zaplanowałam jeszcze w zeszłym roku. W piątek wgrałam, nie sprawdzając nawet. No to teraz mam super atrakcje. Gruntowa droga nie jest zła. Mimo mżawki i chłodu nie jedzie się źle. Potem nagle gps prowadzi w szczery las. Pluję sobie w brodę, że nie sprawdziłam tej trasy przed wyjazdem. Nie jestem pewna, czy to odbicie było zamierzone, bo to granica którejś z gmin, czy może jest to zwykły błąd i mogę to ze spokojem pominąć. Na wszelki wypadek napieram. Biegnę, jadę, idę. Prawdziwy przełaj i aż się sama z siebie śmieję. Gdy teren się kończy, dostaję w nagrodę szosę i wiatr w plecy.
Ale wiatr pomagający jest tylko na chwilę. Trasa wykręca centralnie pod wiatr. 15 km takiej mordęgi. Im dłużej tak jadę, tym więcej mam czarnych myśli. Jedna z nich to wizja podjazdu na wiadukt nad A2 pod sam koniec tej długiej prostej. Próbuję się pocieszać, że może moja droga jest puszczona pod autostradą. Czarny scenariusz spełnia się. Oto moja góra! :)) Jestem już tak umordowana, że zrzucam z blatu. Dalej jest już tylko lepiej. Aż do Łowicza jedzie się przyjemnie. W samym mieście trwają uroczystości Niedzieli Palmowej. Pełno ludzi. Czym prędzej uciekam na dworzec. Nie lubię być w tłumie.
Zdjęcia
Zaliczone gminy: Stryków, Głowno (miasto), Głowno (obszar wiejski), Bielawy, Domaniewice, Łyszkowice - 6 gmin.
komentarze
te zdjęcia z mgłą fenomenalne :) taka wilgoć z nocy szczególnie daje popalić napędowi .... nie skrzypiał Ci łańcuch ?
Katana1978 - 17:23 piątek, 14 kwietnia 2017 | linkuj
Kiedyś nakręciłem z kolegą Meteorem 2017 film pt. "Bike Dzicz Prodżekt" :) Za plenery posłużyły podłódzkie mroczne lasy i parowy pełne liści.
huann - 15:47 wtorek, 11 kwietnia 2017 | linkuj
Niczym kadr z filmu blair witch projekt :-S
grigor86 - 20:25 poniedziałek, 10 kwietnia 2017 | linkuj
Skrzydlaty kolega znalazł sobie wygodny punkt obserwacyjny :)
malarz - 20:10 poniedziałek, 10 kwietnia 2017 | linkuj
Ten kos poranny to na pewno Wiktor z pozdrowieniami od Bitelsa ;)
huann - 17:59 poniedziałek, 10 kwietnia 2017 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!