Karnawał_2
Niedziela, 31 stycznia 2016 Kategoria do 100, Kocia czytelnia
Uczestnicy
Km: | 81.31 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:43 | km/h: | 21.88 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 4.0°C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 329m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Sen nie trwa długo. Ot tyle, by złapać choć trochę
świeżości i przeczekać solidne nocne załamanie pogody, tj. ulewę i wichurę.
Budzę się kompletnie zmęczona z zatkanym nosem. W dodatku jest zimno. Tylko
jeden stopień powyżej zera. Na trawach szron, kałuże lekko ścięte. Szybkie
śniadanko i w drogę. O Legnicę jedynie lekko zahaczamy, na Orlenie pijemy kawę. Po deszczu nie ma śladu, niebo nawet robi się błękitne i
wszystko dookoła zdaje się krzyczeć, że oto idzie wiosna. Wieje na potęgę. Nie
równo w plecy, lecz na ogół tylno-bocznie. W słońcu okolice wyglądają wyjątkowo
ładnie. Aż żal, że nie jest to prawdziwa, zielona wiosna. Nawierzchnie, podobnie
jak wczoraj, niezbyt dobre. W kilku miejscach był też kamienny bruk, który co
prawda ładnie wygląda, ale na rower nie jest zbyt przyjemny. Mimo deficytu snu
i pewnego zmęczenia wczorajszym dniem, idzie dziś jazda dość sprawnie i około
południa jesteśmy z powrotem na rynku w Żmigrodzie.
Mapa:
Zaliczone gminy: Legnica, Kunice, Prochowice, Wołów (4 gminy).Mapa:
Zdjęcia
komentarze
Być Kocie praktycznie na progu mojego domu i nie zamiauknąć się nawet?
Nieładnie. <pogrozil_palcem>
Pablo: Kot to nie zwykła delikatna dziewczyna, to Kot - nikt kto ją zna zdziwiony nie jest. To standard u Kota :D Waskii - 17:35 czwartek, 4 lutego 2016 | linkuj
Nieładnie. <pogrozil_palcem>
Pablo: Kot to nie zwykła delikatna dziewczyna, to Kot - nikt kto ją zna zdziwiony nie jest. To standard u Kota :D Waskii - 17:35 czwartek, 4 lutego 2016 | linkuj
Czym innym jest pokonanie takiej trasy w takie warunki przez silnego mężczyznę, a czym innym przez delikatną kobietę. To nie było nabijanie kilometrów na lekko, na równiutkim asfalcie z wiatrem pchającym w plecy. Doświadczenie, silna wola i wielka pasja to wszystko pozwoliło dojechać do końca. Brawo!
garmin - 18:54 środa, 3 lutego 2016 | linkuj
Marzenie należy się szczególne uznanie. Być może na pierwszy rzut tego nie widać, ale był to dla niej bardzo wymagający wyjazd, któremu po raz kolejny Marzena sprostała.
Złożyło się na to kilka czynników.
Niewyspanie po nocnym dojeździe już na starcie zabrało część energii.
Na dzień dobry, przez jakieś 150 km trasa prowadziła pod silny wiatr. Niby to niewiele, ale kiedy tak krótki dystans przychodzi jechać dłużej niż cały dzień to staje się to bardzo męczące. Dla drobnej kobiety, sprostanie takiej przeszkodzie to nie lada wyzwanie. Tym bardziej kiedy uderzenia wiatru są tak silne, że trzeba walczyć o utrzymanie równowagi i kierunku jazdy. I tak nieprzerwanie przez cały dzień i jeszcze dłużej, po zmroku.
Po całodziennej walce z wiatrem, kiedy ten wiatr wycisnął większość sił, pojawiły się dodatkowe przeszkody w postaci podjazdów. Całkiem stromych i długich podjazdów. Zjazdy też nie dawały odpoczynku - uszkodzony hamulec nie pozwalał na swobodną jazdę i konieczne było dodatkowe skupienie się. Działo się to po zmroku, przy dużym ruchu samochodowym przy silnym wietrze, wytrącającym raz po raz z toru jazdy. Nawierzchnia drogi nie pozwalała na swobodną jazdę, tym bardziej w świetle latarki, przy oślepiających światłach samochodów. Trzeba było wciąż uważać, aby w coś nie wpaść.
Brakowało miejsc, gdzie można by się ogrzać czy zjeść coś ciepłego. Krótkie postoje na jedzenie natychmiast Marzenę wyziębiały. Po zmroku zaczął padać deszcz. Momentami mocniej, momentami słabiej, ale było mokro, a przez to zimno, ślisko, a droga zrobiła się ciemna. Światła latarki nie rozświetlały jej już tak skutecznie, a światła samochodów z naprzeciwka niemal całkowicie oślepiały. W tych warunkach, zmęczona, nie rozjeżdżona jeszcze w tym roku Marzena też świetnie dawała sobie radę wzbudzając tym moje duże uznanie. Szczególnie, kiedy trasa znowu kierowała pod wiatr, w nocy jeszcze silniejszy niż za dnia. garmin - 18:54 środa, 3 lutego 2016 | linkuj
Złożyło się na to kilka czynników.
Niewyspanie po nocnym dojeździe już na starcie zabrało część energii.
Na dzień dobry, przez jakieś 150 km trasa prowadziła pod silny wiatr. Niby to niewiele, ale kiedy tak krótki dystans przychodzi jechać dłużej niż cały dzień to staje się to bardzo męczące. Dla drobnej kobiety, sprostanie takiej przeszkodzie to nie lada wyzwanie. Tym bardziej kiedy uderzenia wiatru są tak silne, że trzeba walczyć o utrzymanie równowagi i kierunku jazdy. I tak nieprzerwanie przez cały dzień i jeszcze dłużej, po zmroku.
Po całodziennej walce z wiatrem, kiedy ten wiatr wycisnął większość sił, pojawiły się dodatkowe przeszkody w postaci podjazdów. Całkiem stromych i długich podjazdów. Zjazdy też nie dawały odpoczynku - uszkodzony hamulec nie pozwalał na swobodną jazdę i konieczne było dodatkowe skupienie się. Działo się to po zmroku, przy dużym ruchu samochodowym przy silnym wietrze, wytrącającym raz po raz z toru jazdy. Nawierzchnia drogi nie pozwalała na swobodną jazdę, tym bardziej w świetle latarki, przy oślepiających światłach samochodów. Trzeba było wciąż uważać, aby w coś nie wpaść.
Brakowało miejsc, gdzie można by się ogrzać czy zjeść coś ciepłego. Krótkie postoje na jedzenie natychmiast Marzenę wyziębiały. Po zmroku zaczął padać deszcz. Momentami mocniej, momentami słabiej, ale było mokro, a przez to zimno, ślisko, a droga zrobiła się ciemna. Światła latarki nie rozświetlały jej już tak skutecznie, a światła samochodów z naprzeciwka niemal całkowicie oślepiały. W tych warunkach, zmęczona, nie rozjeżdżona jeszcze w tym roku Marzena też świetnie dawała sobie radę wzbudzając tym moje duże uznanie. Szczególnie, kiedy trasa znowu kierowała pod wiatr, w nocy jeszcze silniejszy niż za dnia. garmin - 18:54 środa, 3 lutego 2016 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!