Gatto.Rosablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Znajomi

wszyscy znajomi(99)
Kalendarz na stronę

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kot.bikestats.pl

linki

Wrześniówka

Sobota, 5 września 2015 Kategoria do 400, Kocia czytelnia
Km: 372.69 Km teren: 0.00 Czas: 16:38 km/h: 22.41
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 1410m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
"Przykro mi, schronisko jest przepełnione, kotów nie przyjmujemy". Chciałam sobie zarezerwować miejsce w Schronisku Młodzieżowym w Olsztynie w nocy z soboty na niedzielę. Niestety nie udało się. Pani po drugiej stronie łącza powiedziała, że ma akurat grupę i całe schronisko jest zajęte. Jak na złość, na sobotni wieczór (tak wczesny, jak i późny) nie było też żadnych rozsądnych połączeń kolejowych Olsztyn – Poznań. Jedynie jakieś absurdy: miliony przesiadek i dotarcie do Poznania około 3 w nocy z soboty na niedzielę.
Skoro w Schronisku mnie nie chcieli, skoro nie było normalnego połączenia kolejowego z Poznaniem, nie pozostało mi nic innego, jak wziąć namiot i przenocować gdzieś w krzakach pod miastem i pierwszym porannym pociągiem (6:07 – bezpośredni!) wrócić do domu.
………..............................................................................................................................................................................................…………
Ostre zęby
Na weekend zaplanowane miałam gminobranie, jednak gdy w czwartek późnym wieczorem popatrzyłam na prognozy nieco dokładniej (wiatr!), doszłam do wniosku, że zupełnie nie mam ochoty wiercić się w kółko (jak to zwykle z gminami bywa) i szarpać się z wiatrem. Wiatr układał się idealnie w trasę na Olsztyn. Może więc Olsztyn? Hmm… dlaczego nie? Od dawna ostrzyłam sobie zęby na tę trasę. Tak, aby pociągnąć to na raz z domu. Od zeszłego roku to miałam na myśli. Skoro trafiła się taka okazja, szybko wykreśliłam przebieg wyrypy. (To się potem na mnie zemściło). W piątek popołudniem zastanawiałam się jeszcze, czy jest to na pewno dobry pomysł na wrześniówkę. Dni są już zauważalnie krótsze niż w lipcu i optymalny czas na długie liniówki w zasadzie już w tym roku minął. Zwłaszcza, jeśli ma się taką liniówkę zrobić solo. Planowo - 365 km. Bez wątpienia trzeba będzie zahaczyć o noc.

Zbyt wiele
W sobotę wstaję o 4:00. Jem śniadanie i jakoś po 5:00 ruszam na trasę. Jest jeszcze ciemno, ale niebo jest bezchmurne, więc w zupełnej ciemności wcale nie jadę długo. Początkowy odcinek, aż do Janowca Wlkp., jadę praktycznie na pamięć. W Janowcu na stacji pierwsza kawa. Jak to zwykle tutaj - mówią mi, że bardziej się opłaca duża kawa+babeczka zamiast małej kawy w tym zestawie, ale nauczona doświadczeniem wiem, że ten duży zestaw to jednak dla mnie jest zbyt wiele. Chwilę po 7:00 uruchamia się wreszcie mój wiatr. Pcha mnie wprost przepięknie. Idealnie na Olsztyn. Jadę tak i jest bardzo miło aż do Torunia.



Na przystanku
W Toruniu widok wyjątkowo niskiego stanu Wisły jest smutny. Jest tragicznie sucho i widać to nawet na tak dużej rzece! Zaczyna się dziać. Na moście walczę z bardzo silnymi bocznymi podmuchami. A potem zaczyna się chmurzyć, temperatura spada i w tym ziąbie zaczynają mnie boleć oba kolana (dokładnie ten sam ból co na GMRDP). Jakby tego było mało – właśnie teraz mści się na mnie pośpiech przy planowaniu trasy – Garmin wyrzuca mnie na jakąś paskudnie ruchliwą drogę. Trochę próbuję jechać ścieżkami, ale w końcu ścieżka kończy się na przystanku pełnym ludzi. No to lecę ulicą, aż do drugiego znaku zakazu jazdy rowerami (pierwszego „nie zauważyłam”). Zatrzymuję się. Dalej tak się jechać nie da. Na domiar złego mój GPS – jeśli chodzi o zmiany trasy podczas jazdy – jest beznadziejny – działa bardzo powoli, mapę przewijać można tylko poziomo, albo pionowo. Coś tam próbuję walczyć, ale słabo to idzie i tylko wkurzam się jeszcze mocniej. Ostatecznie po wydostaniu się z tej ruchliwej ulicy siadam na przystanku i jem kanapkę.

Płonące policzki
Myśli mam niewesołe: pogoda kijowa, kolana bolą, zimno, trasa najwyraźniej zaplanowana bez głowy. W zasadzie mogę wracać do domu. Z Torunia dość często jeżdżą pociągi do Poznania. No ale im brzuszek mam pełniejszy, tym myśli robią się mniej ponure. Decyduję, że pojadę jeszcze kawałek ;). Docieram do Golubia-Dobrzynia, potem lecę tą samą trasą, którą jechałam w tym roku do Iławy. W pamięci mam stację na wjeździe do Brodnicy. Idę tam na obiad. Biorę pomidorową. Czuję, że policzki mi płoną. Tak niestety reaguje moja skóra na chłód i wiatr. Posilona jadę dalej. Początek to długi zjazd do miasta. Od Brodnicy aż do Lidzbarka mam same górki. Górka górkę pogania. Widoki są piękne, ale przy cały czas trwającym bólu kolan jakoś średnio idzie mi zachwycanie się. Jadę pomału.

Pod ladą
W Lidzbarku nigdy nie byłam, więc wjeżdżam do centrum (mimo, że nie planowałam). Jest tu ładna fontanna, a poza tym jest… lekko dziwnie. Wchodzę do sklepiku. Pytam o drożdżówki. Pani siedzi pod ladą i ani na chwilę spod niej nie wychodzi! (drożdżówek brak). Podejście nr 2: cukiernio-piekarnia – rój os, poza tym pani, która niby mówi po polsku, ale jakoś tak dziwnie, że ledwie idzie ją zrozumieć (czyżby słynne mazurzenie?). Jakieś 20 km przed Nidzicą robi się niewesoło. Powoli zapada zmierzch, a znaki na Nidzicę są… przekreślone. Obok informacja o zakazie ruchu za 14 km. I nic więcej. Nie mam bladego pojęcia co tam za zonk czeka na mnie. Sprawdzam tylko na GPSie, czy za te 14 km nie mam czasem jakiejś rzeczki, bo jak rzeczka – to pozamiatane – pewnie rozebrany most. Rzeczki Garmin jednak nie wykazuje. Ryzykuję więc i jadę. W końcu docieram w zakazane miejsce. A tam wielki wykop, jakaś kratownica, stalowe zbrojenia.

Pan z latarką
Przejść nijak się nie da. Zrywam lampkę z roweru (jest już zupełnie ciemno) i lustruję okolicę. Ok., jest pole. Da radę napierać polem i obejść to. Wracam z pola na ulicę za wyrwą i wtedy pojawia się pan z latarką. Mówi o zakazie, ale… jest miły. Rozmawiamy chwilę, na koniec pomaga mi nawet przejść pod otaśmowaniem. Żegnamy się wesołym „dobranoc” i jadę dalej. Do Olsztyna zostało już tylko 67 km. Samej Nidzicy nie mam niestety czasu zwiedzać. Wpadam tylko na chwilę na stację i lecę w podolsztyńskie, przepastne lasy. Liczę sobie kilometry (o porannych zapominam) i wychodzi, że samotnie w ciemnościach zrobię dziś 75 km. Dużo. To już jednak nie pora na tak długie solówki. Nudno jest jechać samej w ciemnościach. Nic nie widać poza wstążką drogi. A na mapce GPS widzę, że tu musi być ładnie – lasy, jeziora. Szkoda, że nie mogę tego zobaczyć! Taka jazda po ciemku, niestety krajoznawczo jest porażką.

Królowa nocy
“I've got the stuff that you want
I've got the thing that you need
I've got more than enough
To make you drop to your knees
'Cause I'm the queen of the night
The queen of the night
Oh yeah”
Do I really have it all? ;)
Królowa nocy kilka razy przemawia. Wypowiada jedno jedyne słowo-rozkaz: Sio! W ten sposób przegania z drogi 3 lisy, 2 borsuki i 2 jelenie.
W końcu docieram do Olsztyna! Fajnie? No jasne, że tak! Jadę przez całe miasto, aż na dworzec kolejowy. Poza ochroniarzem nie ma tu nikogo (jest równo północ). Kasy nieczynne, otwarte będą od 5 rano. Wsiadam zatem na rower i oddalam się kawałek od miasta. Miejscówkę noclegową znajduję brzydką. Jest to gęsty las liściasty. Pełno gałęzi, niezbyt równo, dość blisko drogi. Królowa nocy jest jednak bardzo senna i w związku z tym niezbyt wybredna.

Mapa:


Zaliczone gminy: Stawiguda, Purda, Olsztynek, Nidzica, Kozłowo, Płośnica, Lidzbark, Bartniczka (8 gmin).

ZDJĘCIA



komentarze
Piekny dystans - podziwiam :)
emonika
- 08:46 poniedziałek, 14 września 2015 | linkuj
ślicznie nasza bohaterko :D - jedziesz widzę ostro w stronę najwyższego miejsca na podium w zbieraniu gmin :D
elizium
- 07:06 środa, 9 września 2015 | linkuj
Trzeba było po kociemu wpaść do bazy Abentojry :-)
Darecki
- 21:18 wtorek, 8 września 2015 | linkuj
Michał - kończy się sezon na takie trasy robione solo. Bo jazda samej przez kilkadziesiąt kilometrów w ciemnościach jest okropnie nudna. Co innego z kimś. Np. naszą grudniową trasę do Mławy, kiedy przez większość czasu było ciemno, wspominam bardzo mile :).

Dodoelk - to jak będziesz jechał - daj znać - postaram się wyjechać na spotkanie :)

Lutra, Katana - odwaga... ja właśnie nie jestem specjalnie odważna - wręcz przeciwnie :)). Jestem tak strachliwa, że horrorów nie oglądam wcale, ani żadnych filmów grozy - mam na to za słabe nerwy. Potem bym spać nie mogła, bo by mi się wydawało, że za szafą czai się seryjny morderca. Nie mogłabym też nocą iść do łazienki, bo tam też bym sobie wyobrażała gościa z siekierą ;). O rowerze to już bym w ogóle mogła zapomnieć - zwłaszcza o jeździe po ciemku (w każdych krzakach psychopata). W nocowaniu pod namiotem na dziko nie ma niczego strasznego. Nie wymaga to wielkiej odwagi. Trzeba tylko znaleźć sobie spokojne miejsce i rozbić namiot tak, by nikt tego nie widział. To wszystko :).
Kot
- 17:58 poniedziałek, 7 września 2015 | linkuj
Odważna jesteś. Nocowanie w lesie - wow u mnie odpada - za dużo było w młodości horrorów :). Podziwiam cię i oczywiście gratuluję :)
Katana1978
- 20:04 niedziela, 6 września 2015 | linkuj
ładna droga i ładnie opisana.
jarstr
- 18:27 niedziela, 6 września 2015 | linkuj
Wyjątkowo dłuuuugie "kocie ścieżki". Uznanie za dystans i pomysł. Szacun za odwagę.
Czytało się fantastycznie. :)
lutra
- 18:13 niedziela, 6 września 2015 | linkuj
jak raz ja z Gosią też w Olsztynie byliśmy, na abentojrze (czy jak to tam odmieniać)

Fajna traska, może skuszę się na nią kiedyś w przeciwnym kierunku :)
dodoelk
- 17:37 niedziela, 6 września 2015 | linkuj
Ładny kawałek trasy! Niestety rzeczywiście sezon na długie dystanse się już kończy, można oczywiście jeździć i nocą, ale to już nie ta frajda, co wtedy gdy koło 4 robi się widno, a ciemno po 21 ;)
wilk
- 16:52 niedziela, 6 września 2015 | linkuj
Dużo razy tu zaglądam i po raz następny super dystans...pozdrawiam
jerzyp1956
- 16:23 niedziela, 6 września 2015 | linkuj
To jest dystans ! Pięknie !!! :-)
Jurek57
- 14:31 niedziela, 6 września 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

kategorie bloga

Moje rowery

Hardtail 78409 km
Przełajówka 51579 km
Terenówka 26133 km
Kolarzówka 51959 km

szukaj

archiwum