Na kołach do Koła
Niedziela, 11 stycznia 2015 Kategoria do 200, Kocia czytelnia
Km: | 162.16 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:42 | km/h: | 24.20 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 496m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mimo
porażająco wczesnej godziny, był to łagodny start w dzień. Budzik miałam
ustawiony na 4:45, jednak… obudziłam się sama o 4:25. Tak lubię najbardziej,
gdy budzę się sama, gdy nie wyrywa mnie ze snu jazgot budzika. Chyba każdą,
nawet ładną i łagodną, melodię można szybko znielubić, jeśli się ją ustawi jako
budzik ;). Śniadanie, a do śniadania szybki ogląd serwisów pogodowych. Prognozy
bez zmian: na mojej trasie wiatr w kolorze żółtym, a to oznacza, że średnio
będzie wiało z prędkością 10 m/s. Porywy mają przekraczać 20 m/s. Około 13:00
spodziewany spadek temperatury do około zera i deszczyko-śnieżek. No cóż -
dobrze, że wstałam tak wcześnie. Do 13:00 ta trasa musi być ukończona. Tak by nie załapać się na opad i spadek
temperatury. Po niedawnej przygodzie ze śnieżycą w Pobiedziskach mam lekką
traumę i jestem super ostrożna. Na wszelki wypadek trasa idzie blisko torów,
tak by w razie potrzeby przyciąć ją i … się z niej ewakuować. Mimo tych opcji,
średnio jestem przekonana do jazdy. Rozważam nawet, czy się nie trzepnąć z
powrotem do łóżka ;). Ostatecznie jednak wychodzę z domu. W razie czego będę
ciąć i tyle.
Z ręką na plecach
Jest ciemno i zimno (+3`C). Wieje. Gdy w Pobiedziskach zatrzymuję się by zrobić fotkę ryneczku, wiatr przewraca mój rower. Na drogach pełno jest połamanych gałęzi. W tych ciemnościach trzeba mocno uważać, aby się w coś nie władować. Bo leżą nie tylko małe gałązki, ale i duże, grube gałęzie. Jasnawo robi się przed Czerniejewem. Niebo przybiera lekko różowy (mój ulubiony) kolor. Jest ładnie i jedzie się super – wiatr elegancko mnie pcha. Jest zupełnie tak, jakby ktoś trzymał mi rękę na plecach. Ale do czasu.
Pod pretekstem
Wyjeżdżając z Czerniejewa skręcam na Wrześnię. Dostaję boczne podmuchy. Jest bardzo nieprzyjemnie. Wichura szarpie mną równo. Mogę jechać 18-20km/h i to z bólem. Szukam pretekstu do zatrzymania. Idę w krzaki, wycieram też nos, z którego przy takiej pogodzie leci mi jak z kranu. Następnie wyjmuję lidlowe ciastko z wiśnią (pyszne, polecam!). No i w końcu… kończą się preteksty by nie jechać. Pora zacisnąć zęby i… walczyć. Oj boli! Gdy droga znowu prowadzi z wiatrem, jest po stokroć lepiej. Od razu wraca dobry nastrój. Jestem na wysokości Wrześni. To pierwsze miejsce ewentualnego cięcia trasy. Jedzie się jednak dobrze. Parzę na niebo – na razie nie zanosi się na deszcz. No to jadę dalej :).
Do kości
Drugi paskudny odcinek mam przed Słupcą. Niemile wspominam Słupcę. Kiedyś prawie potrącił mnie tu samochód. Znowu walczę z bocznym wiatrem. Znowu jest nieprzyjemnie. Mam wrażenie, że przewiewa mnie do kości. Zimno mi w zęby. Słupca to drugie „wyjście awaryjne” – tu, tak jak we Wrześni, mogę władować się do pociągu. Jednak przede mną długi odcinek do Kazimierza Biskupiego – równo z tym potężnym wiatrem. Niebo wygląda dobrze, nie zanosi się na deszcz. Żal by teraz było ciąć wycieczkę! No to jadę. Ależ to jest jazda! Wyśmienicie. Wybornie. Tak bym mogla cały czas. 30 km/h nie schodzi z licznika, a nawet jest odcinek, że ciągnę pod 40 km/h i to bez wysiłku. Bosssko! :)
Na pewno
W Kazimierzu wyjeżdżam na drogę nr 264 na Konin. Niezbyt przyjemna jest to droga. Ruchliwa. Jest dzień, ale na wszelki wypadek włączam tylną lampkę. Nie lubię tej drogi. Mam tu wiatr boczny, ale nie przeszkadza on mocno, bo droga na długim kawałku idzie lasem. Dużo powalonych drzew, połamanych gałęzi. Jak po jakiejś katastrofie. No i jest Konin. Mogę tu… ciąć. To ostatnie moje miejsce „awaryjne”. Ale nie tnę. Najgorsze już za mną. Teraz lekko zygzakowata droga do Koła. Po fajnych bocznych drogach. W dodatku przez ciemne chmury przebija słońce. Zjadam (jadąc) drugie ciacho z wiśnią (trzecie będzie jako nagroda w pociągu). Kilometry uciekają szybko i oto jestem w Kole. Niebo miejscami jest błękitne. Aż żal, że zaprojektowałam trasę tylko do Koła. W tych warunkach spokojnie by można lecieć dalej, do Kutna. Ale… czy na pewno? Nad Koło ciągną z oddali granatowe chmury… Na dziś wystarczy tego dobrego.
Mapa:
Zdjęcia: https://picasaweb.google.com/102656043294773462009...
Z ręką na plecach
Jest ciemno i zimno (+3`C). Wieje. Gdy w Pobiedziskach zatrzymuję się by zrobić fotkę ryneczku, wiatr przewraca mój rower. Na drogach pełno jest połamanych gałęzi. W tych ciemnościach trzeba mocno uważać, aby się w coś nie władować. Bo leżą nie tylko małe gałązki, ale i duże, grube gałęzie. Jasnawo robi się przed Czerniejewem. Niebo przybiera lekko różowy (mój ulubiony) kolor. Jest ładnie i jedzie się super – wiatr elegancko mnie pcha. Jest zupełnie tak, jakby ktoś trzymał mi rękę na plecach. Ale do czasu.
Pod pretekstem
Wyjeżdżając z Czerniejewa skręcam na Wrześnię. Dostaję boczne podmuchy. Jest bardzo nieprzyjemnie. Wichura szarpie mną równo. Mogę jechać 18-20km/h i to z bólem. Szukam pretekstu do zatrzymania. Idę w krzaki, wycieram też nos, z którego przy takiej pogodzie leci mi jak z kranu. Następnie wyjmuję lidlowe ciastko z wiśnią (pyszne, polecam!). No i w końcu… kończą się preteksty by nie jechać. Pora zacisnąć zęby i… walczyć. Oj boli! Gdy droga znowu prowadzi z wiatrem, jest po stokroć lepiej. Od razu wraca dobry nastrój. Jestem na wysokości Wrześni. To pierwsze miejsce ewentualnego cięcia trasy. Jedzie się jednak dobrze. Parzę na niebo – na razie nie zanosi się na deszcz. No to jadę dalej :).
Do kości
Drugi paskudny odcinek mam przed Słupcą. Niemile wspominam Słupcę. Kiedyś prawie potrącił mnie tu samochód. Znowu walczę z bocznym wiatrem. Znowu jest nieprzyjemnie. Mam wrażenie, że przewiewa mnie do kości. Zimno mi w zęby. Słupca to drugie „wyjście awaryjne” – tu, tak jak we Wrześni, mogę władować się do pociągu. Jednak przede mną długi odcinek do Kazimierza Biskupiego – równo z tym potężnym wiatrem. Niebo wygląda dobrze, nie zanosi się na deszcz. Żal by teraz było ciąć wycieczkę! No to jadę. Ależ to jest jazda! Wyśmienicie. Wybornie. Tak bym mogla cały czas. 30 km/h nie schodzi z licznika, a nawet jest odcinek, że ciągnę pod 40 km/h i to bez wysiłku. Bosssko! :)
Na pewno
W Kazimierzu wyjeżdżam na drogę nr 264 na Konin. Niezbyt przyjemna jest to droga. Ruchliwa. Jest dzień, ale na wszelki wypadek włączam tylną lampkę. Nie lubię tej drogi. Mam tu wiatr boczny, ale nie przeszkadza on mocno, bo droga na długim kawałku idzie lasem. Dużo powalonych drzew, połamanych gałęzi. Jak po jakiejś katastrofie. No i jest Konin. Mogę tu… ciąć. To ostatnie moje miejsce „awaryjne”. Ale nie tnę. Najgorsze już za mną. Teraz lekko zygzakowata droga do Koła. Po fajnych bocznych drogach. W dodatku przez ciemne chmury przebija słońce. Zjadam (jadąc) drugie ciacho z wiśnią (trzecie będzie jako nagroda w pociągu). Kilometry uciekają szybko i oto jestem w Kole. Niebo miejscami jest błękitne. Aż żal, że zaprojektowałam trasę tylko do Koła. W tych warunkach spokojnie by można lecieć dalej, do Kutna. Ale… czy na pewno? Nad Koło ciągną z oddali granatowe chmury… Na dziś wystarczy tego dobrego.
Mapa:
Zdjęcia: https://picasaweb.google.com/102656043294773462009...
komentarze
Co do tej trasy do Wawy - z Żychlina do Sochaczewa nie lepiej jechać przez Kiernozie? Na mapie robi się w tym momencie "górka" w tym miejscu, dobrze kombinuje?
rmk - 21:07 środa, 14 stycznia 2015 | linkuj
Fajno :) Czekam na pierwsze 300 w TYM roku :)))
starszapani - 20:36 środa, 14 stycznia 2015 | linkuj
Też miałem ochotę wybrać się tego dnia do Koła ale zostałem w domu. Teraz widzę, że można było się nieźle bujnąć z wiatrem :)
Tak apropo, wyłączając DK92, jak najlepiej/najkrócej/najwygodniej/bez zwiedzania po drodze jechać do Wawy z Poznania? Jak będzie optymalnie? Tylko nie pisać, że samolotem ;) rmk - 19:15 wtorek, 13 stycznia 2015 | linkuj
Tak apropo, wyłączając DK92, jak najlepiej/najkrócej/najwygodniej/bez zwiedzania po drodze jechać do Wawy z Poznania? Jak będzie optymalnie? Tylko nie pisać, że samolotem ;) rmk - 19:15 wtorek, 13 stycznia 2015 | linkuj
A chodziło mi po głowie Koło... tyle że na jednym kole. :)
mors - 17:51 poniedziałek, 12 stycznia 2015 | linkuj
A niby dlaczego DK92 to masakra? Droga nudna, ale na rower, szczególnie w bardzo wietrznych warunkach jak najbardziej. Jedynie 20-25km kawałek pomiędzy Wrześnią a Słupcą jest problematyczny, bo jest tam wąsko i większy ruch, ale w weekendowy ranek pewnie całkiem OK. Słupca - Golina, 15km bez pobocza, ale już z małym ruchem. A poza tym albo wygodne pobocze, albo dwujezdniowa droga, więc jedzie się bezpiecznie.
No i co najważniejsze w takich warunkach - jako główna droga nie robi zakrętów, nie zmienia znacznie kierunku itd., a asfalt na niemal całej długości jest bardzo dobry. Przy silnym zachodnim lub wschodnim wietrze - na takiej drodze się płynie, największą średnią na długiej trasie jaką w życiu zrobiłem, to było na tej drodze, Warszawa-Konin, ponad 36km/h z atomowym wiatrem w plecy. wilk - 12:25 poniedziałek, 12 stycznia 2015 | linkuj
No i co najważniejsze w takich warunkach - jako główna droga nie robi zakrętów, nie zmienia znacznie kierunku itd., a asfalt na niemal całej długości jest bardzo dobry. Przy silnym zachodnim lub wschodnim wietrze - na takiej drodze się płynie, największą średnią na długiej trasie jaką w życiu zrobiłem, to było na tej drodze, Warszawa-Konin, ponad 36km/h z atomowym wiatrem w plecy. wilk - 12:25 poniedziałek, 12 stycznia 2015 | linkuj
Imponująca trasa.
Przyznam, że jadąc wczoraj samochodem zadrzewionymi szosami czułem się bardzo nieswojo, więc dodatkowo podziwiam za odwagę. ;) michuss - 09:03 poniedziałek, 12 stycznia 2015 | linkuj
Przyznam, że jadąc wczoraj samochodem zadrzewionymi szosami czułem się bardzo nieswojo, więc dodatkowo podziwiam za odwagę. ;) michuss - 09:03 poniedziałek, 12 stycznia 2015 | linkuj
Kawał tajnej trasy ale w taki wiatr chyba bym się bal jechać...
Ksiegowy - 07:26 poniedziałek, 12 stycznia 2015 | linkuj
Tak coś czułam, że wykorzystasz wiatr i pojedziesz gdzieś dalej :) Ja się boję spadających gałęzi/dachówek/innych , że coś mi spadnie na głowę i po prostu mnie zabije.
Super , pozdrowienia :) anetkas - 23:25 niedziela, 11 stycznia 2015 | linkuj
Super , pozdrowienia :) anetkas - 23:25 niedziela, 11 stycznia 2015 | linkuj
Fajną trasę wytyczyłaś i przejechałaś. Jak przeczytałem, że niemile wspominasz Słupcę to już się bałem, żeś się skusiła na drogę nr 92 z Wrześni do Słupcy i dalej... bo to masakra jest dla rowerzysty. Ale potem mapka wyjaśniła mi, że nie. I super. Podziwiam, ale to już wiesz od dawna ;)
elizium - 20:19 niedziela, 11 stycznia 2015 | linkuj
Szaleństwo :) ale ludziska z cylkozą tak mają ;)
Mariobiker1973 - 18:19 niedziela, 11 stycznia 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!