Przedzimie
Sobota, 25 października 2014 Kategoria do 250, Kocia czytelnia
Km: | 236.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 840m | Sprzęt: Przełajówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Było zimno. Od -1`C do +2`C. Na tym przedzimiu pojechałyśmy do Szczecinka. Ona i ja.
Która to ja? Która to Ona? :)
Fotki: https://picasaweb.google.com/102656043294773462009...
Która to ja? Która to Ona? :)
Żadna z nas nie lubi zimna. Słabo je znosimy. Gdybyśmy
wiedziały, że będzie aż tak zimno, to wycieczka z pewnością by się nie odbyła.
Kiedy planowałam trasę prognozy jednak nie były wcale takie złe. Owszem – miało
być dość chłodno – około 5-7`C, ale za to z wiatrem w plecy. Trasa do
Szczecinka wydawała się optymalną dwusetką na ten dzień. Ale im bliżej było
soboty, tym prognozy bardziej się zmieniały. Na gorsze. Koniec końców wyszło na
to, że wiatr będzie raczej boczny, a temperatura nie skoczy powyżej +5`C.
Trochę się bałam tak długiej trasy w takim zimnie i nawet chodziła mi po głowie
myśl by zdezerterować ale starszapani, z którą byłam umówiona… miała ochotę
pojechać i… podobnie jak ja się bała. Mając w perspektywie to, że w razie biedy
będziemy się nawzajem pocieszać pomyślałam sobie, że może nie będzie tak źle
;).
Tym razem planując trasę, uczciwie do niej przysiadłam, aby nie było żadnej wtopy z kręceniem się w kółko albo brukiem, czy niespodziewanym terenem. Zadbałam też o to by trasa była atrakcyjna.
Ona – przygotowała dla nas na trasę pyszną sałatkę makaronową, wzięła też dla mnie ogrzewacze na stopy i solidny zapas ciasteczek.
Ja – zamiast babki mandarynkowej (nie było w cukierni!) kupiłam placek owocowy i czekoladę. Ogłosiłam też dyscyplinę pazurkową. Kolorem obowiązującym był fioletowy (w nawiązaniu do Wrzosowisk Kłomińskich), natomiast w razie braku fioletu, kolorem dopuszczalnym był czerwony.
To ostatni raz
Jedyne normalne połączenie kolejowe powrotne ze Szczecinka wymusiło nienormalną godzinę pobudki w sobotę. Pociąg odjeżdżał wcześnie – o 16.42. Następne połączenia to już niestety ładowanie się w przesiadki i powrót trwający łącznie ponad…. 8 godzin. Nonsens. Zatem w sobotę mój budzik dzwoni o 3.00 w nocy. Za oknem kompletnie ciemno. Szybkie śniadanie bez radia, kawy, ciastek i w drogę. Od początku jest zimno. Mocno zimno. 0`C. Do tego ta ciemność. Obiecuję sobie, że w tym roku to ostatni raz. Średnio jestem szczęśliwa z jazdy po ciemku i w takim zimnie. Dodatkowo do starszejpani muszę w ten sposób dojechać ładnych kilkadziesiąt kilometrów…. Dojazd bez sensacji. Na drogę nie wybiegają mi dziki, ani sarny, w samym Poznaniu mijam paru wymarnowanych imprezowiczów. Skoro kończą koło 4.00 nad ranem, to zabawa musiała być przednia ;). Samochodów jest niewiele.
Bieda z nędzą
I tak uciekają kilometry. Sama nie wiem jak to zrobiłam, że się udało, ale na spotkanie ze starsząpanią docieram punktualnie co do minuty! Od teraz jedziemy razem. Nadal jest ciemno, ale przynajmniej nie jadę już sama. Od razu jest weselej! :) Cały czas jadę z osłoniętą twarzą, aby nie nałykać się lodowatego powietrza. A jest mocno zimno, bo stopień poniżej zera. Gdy ciemność przechodzi w szarówkę widzimy, że ziemia i trawy pokryte są szronem. Dzień wstaje leniwie. Słońce jest za chmurami i nie wychodzi zza tych chmur ani na chwilę. Również temperatura przez cały dzień to bieda z nędzą. W najcieplejszym momencie są 2 stopnie powyżej zera. Czyste szaleństwo. W tych warunkach mamy trochę problemów z marznącymi końcówkami, tj. dłońmi i stopami. Jakoś to wytrzymujemy, ale fajnie nie jest.
Dreszcze
Tuż przed setnym kilometrem docieramy do Czarnkowa. Kilka fotek na rynku i szukamy stacji paliw. To nie Orlen. Dużej kawy brak, a w środku… zimno! Bierzemy po małej kawie, jemy placek i…. zaczyna nas telepać. Gadamy zajadając i nagle czuję, że wpadam w dreszcze. Starszapani po chwili ma dokładnie taką samą trzęsionkę. Trudno gadać, gdy zęby szczękają z zimna. Ona wstaje pierwsza. Zaczyna podskakiwać, robić pajacyki. W tym jest ratunek! – Robię to samo. Pora na wstrząs – trzeba wyjść na zewnątrz i jechać dalej. Ależ zimno! Nie od razu wsiadamy na rowery. Najpierw biegamy dookoła dystrybutora paliw.
Więcej szczęścia niż rozumu
Zaraz za stacją przejeżdżamy przez ładny most na Noteci. Śmieję się, że mamy więcej szczęścia niż rozumu – jest nam bardzo zimno, ale nie aż tak długo – na szczęście zaraz zaczyna się podjazd z doliny Noteci. Tak, ten podjazd bardzo nas cieszy – możemy trochę się rozgrzać. Tę radość tłumi odkrycie, że znowu mam problem z przerzutką przednią. Nie mogę zrzucić z blatu na małą zębatkę. Starszapani mówi abym spróbowała pokręcić pokrętłem przy lince. Ja jednak jestem dość gapowata i boję się cokolwiek ruszać. Gór tu nie ma, a najbardziej stromy podjazd na całej wycieczce ma 9%, co da się od bólu zrobić z blatu ;). Kolejny postój wypada w Trzciance. Potrzebujemy ogrzać się na stacji. Wchodzimy na chwilę. Za Trzcianką zjeżdżamy w boczne drogi i tniemy nimi prawie aż do Wałcza. Czujemy głód, więc atakujemy następną (trzecią już dziś) stację. Bierzemy kawę i herbatę, jemy sałatkę makaronową i ciasteczka. Tak posilone możemy dalej zmagać się z zimnem.
Miasto widmo
Z Wałcza aż do Szwecji jedziemy DK22, ale ruchu dużego tu nie ma. Potem odbijamy na Sypniewo i robi się zupełnie spokojnie. Wkrótce docieramy do pierwszej atrakcji wycieczki…. zjazdu z szosy w teren. Planowanego zjazdu. Gruntówka jest utwardzona kamieniami, momentami tylko trafia się piach. Tłuczemy się tak przez niecałe 2 km i docieramy w końcu do Kłomina – miasta widma. Jadąc tu czuję lekkie rozczarowanie. Byłam tu kilka lat temu i wtedy opuszczone miasto robiło większe wrażenie. Piorunujące wręcz. Dziś ogołoconych, upiornych bloków zostało już niewiele….. Przejeżdżamy przez Kłomino i wracamy na szosę. Następną miejscowością są Nadarzyce i kolejna atrakcja – słynne Zalewy Nadarzyckie. Jest tu cudnie. W dodatku jedzie się świetnie, bo aż do Bornego Sulinowa wiedzie gładki asfalt, a ruchu praktycznie nie ma. Samo Borne piękne nie jest. Pod wiatą przystankową robimy ostatni popas i ruszamy do Szczecinka. To już niedaleko. Do samego miasta docieramy DK20 (pobocza brak, ale ruch mały). Rundka po mieście i kończymy naszą zimną wycieczkę na dworcu kolejowym.
Trasa:Tym razem planując trasę, uczciwie do niej przysiadłam, aby nie było żadnej wtopy z kręceniem się w kółko albo brukiem, czy niespodziewanym terenem. Zadbałam też o to by trasa była atrakcyjna.
Ona – przygotowała dla nas na trasę pyszną sałatkę makaronową, wzięła też dla mnie ogrzewacze na stopy i solidny zapas ciasteczek.
Ja – zamiast babki mandarynkowej (nie było w cukierni!) kupiłam placek owocowy i czekoladę. Ogłosiłam też dyscyplinę pazurkową. Kolorem obowiązującym był fioletowy (w nawiązaniu do Wrzosowisk Kłomińskich), natomiast w razie braku fioletu, kolorem dopuszczalnym był czerwony.
To ostatni raz
Jedyne normalne połączenie kolejowe powrotne ze Szczecinka wymusiło nienormalną godzinę pobudki w sobotę. Pociąg odjeżdżał wcześnie – o 16.42. Następne połączenia to już niestety ładowanie się w przesiadki i powrót trwający łącznie ponad…. 8 godzin. Nonsens. Zatem w sobotę mój budzik dzwoni o 3.00 w nocy. Za oknem kompletnie ciemno. Szybkie śniadanie bez radia, kawy, ciastek i w drogę. Od początku jest zimno. Mocno zimno. 0`C. Do tego ta ciemność. Obiecuję sobie, że w tym roku to ostatni raz. Średnio jestem szczęśliwa z jazdy po ciemku i w takim zimnie. Dodatkowo do starszejpani muszę w ten sposób dojechać ładnych kilkadziesiąt kilometrów…. Dojazd bez sensacji. Na drogę nie wybiegają mi dziki, ani sarny, w samym Poznaniu mijam paru wymarnowanych imprezowiczów. Skoro kończą koło 4.00 nad ranem, to zabawa musiała być przednia ;). Samochodów jest niewiele.
Bieda z nędzą
I tak uciekają kilometry. Sama nie wiem jak to zrobiłam, że się udało, ale na spotkanie ze starsząpanią docieram punktualnie co do minuty! Od teraz jedziemy razem. Nadal jest ciemno, ale przynajmniej nie jadę już sama. Od razu jest weselej! :) Cały czas jadę z osłoniętą twarzą, aby nie nałykać się lodowatego powietrza. A jest mocno zimno, bo stopień poniżej zera. Gdy ciemność przechodzi w szarówkę widzimy, że ziemia i trawy pokryte są szronem. Dzień wstaje leniwie. Słońce jest za chmurami i nie wychodzi zza tych chmur ani na chwilę. Również temperatura przez cały dzień to bieda z nędzą. W najcieplejszym momencie są 2 stopnie powyżej zera. Czyste szaleństwo. W tych warunkach mamy trochę problemów z marznącymi końcówkami, tj. dłońmi i stopami. Jakoś to wytrzymujemy, ale fajnie nie jest.
Dreszcze
Tuż przed setnym kilometrem docieramy do Czarnkowa. Kilka fotek na rynku i szukamy stacji paliw. To nie Orlen. Dużej kawy brak, a w środku… zimno! Bierzemy po małej kawie, jemy placek i…. zaczyna nas telepać. Gadamy zajadając i nagle czuję, że wpadam w dreszcze. Starszapani po chwili ma dokładnie taką samą trzęsionkę. Trudno gadać, gdy zęby szczękają z zimna. Ona wstaje pierwsza. Zaczyna podskakiwać, robić pajacyki. W tym jest ratunek! – Robię to samo. Pora na wstrząs – trzeba wyjść na zewnątrz i jechać dalej. Ależ zimno! Nie od razu wsiadamy na rowery. Najpierw biegamy dookoła dystrybutora paliw.
Więcej szczęścia niż rozumu
Zaraz za stacją przejeżdżamy przez ładny most na Noteci. Śmieję się, że mamy więcej szczęścia niż rozumu – jest nam bardzo zimno, ale nie aż tak długo – na szczęście zaraz zaczyna się podjazd z doliny Noteci. Tak, ten podjazd bardzo nas cieszy – możemy trochę się rozgrzać. Tę radość tłumi odkrycie, że znowu mam problem z przerzutką przednią. Nie mogę zrzucić z blatu na małą zębatkę. Starszapani mówi abym spróbowała pokręcić pokrętłem przy lince. Ja jednak jestem dość gapowata i boję się cokolwiek ruszać. Gór tu nie ma, a najbardziej stromy podjazd na całej wycieczce ma 9%, co da się od bólu zrobić z blatu ;). Kolejny postój wypada w Trzciance. Potrzebujemy ogrzać się na stacji. Wchodzimy na chwilę. Za Trzcianką zjeżdżamy w boczne drogi i tniemy nimi prawie aż do Wałcza. Czujemy głód, więc atakujemy następną (trzecią już dziś) stację. Bierzemy kawę i herbatę, jemy sałatkę makaronową i ciasteczka. Tak posilone możemy dalej zmagać się z zimnem.
Miasto widmo
Z Wałcza aż do Szwecji jedziemy DK22, ale ruchu dużego tu nie ma. Potem odbijamy na Sypniewo i robi się zupełnie spokojnie. Wkrótce docieramy do pierwszej atrakcji wycieczki…. zjazdu z szosy w teren. Planowanego zjazdu. Gruntówka jest utwardzona kamieniami, momentami tylko trafia się piach. Tłuczemy się tak przez niecałe 2 km i docieramy w końcu do Kłomina – miasta widma. Jadąc tu czuję lekkie rozczarowanie. Byłam tu kilka lat temu i wtedy opuszczone miasto robiło większe wrażenie. Piorunujące wręcz. Dziś ogołoconych, upiornych bloków zostało już niewiele….. Przejeżdżamy przez Kłomino i wracamy na szosę. Następną miejscowością są Nadarzyce i kolejna atrakcja – słynne Zalewy Nadarzyckie. Jest tu cudnie. W dodatku jedzie się świetnie, bo aż do Bornego Sulinowa wiedzie gładki asfalt, a ruchu praktycznie nie ma. Samo Borne piękne nie jest. Pod wiatą przystankową robimy ostatni popas i ruszamy do Szczecinka. To już niedaleko. Do samego miasta docieramy DK20 (pobocza brak, ale ruch mały). Rundka po mieście i kończymy naszą zimną wycieczkę na dworcu kolejowym.
Fotki: https://picasaweb.google.com/102656043294773462009...
komentarze
Moje gratulacje, 200 przy sobotniej temperaturze........
Nefre - 23:16 poniedziałek, 27 października 2014 | linkuj
Marzenko - polecam się na przyszłość jeśli chodzi o wszystko :) No, trasa nie byle co, ale mogłam pojechać lepiej i jestem tego świadoma. Tym bardziej dziękuję za wyrozumiałość :) Bardzo fajna to była trasa, a okolice Nadarzyc i Bornego Sulinowa po prostu bajkowe. Muszę tam wrócić, najpierw wiosną, potem i latem :) W Kłominie ponoć 5 mieszkań jest zamieszkanych...troszkę poczytałam o tym mieście i to naprawdę ostatni dzwonek, żeby tam jechać. Żałuję, że nie widziałam Kłomina kilka lat wcześniej.
Jurku - a wiesz, że ja nie kojarzyłam tego podjazdu/zjazdu? Okoliczności temperaturowe i kierunek jazdy był inny, może dlatego ;) Ciekawe, że w drugą stronę jakoś łatwiej mi szło.... ;D starszapani - 18:27 poniedziałek, 27 października 2014 | linkuj
Jurku - a wiesz, że ja nie kojarzyłam tego podjazdu/zjazdu? Okoliczności temperaturowe i kierunek jazdy był inny, może dlatego ;) Ciekawe, że w drugą stronę jakoś łatwiej mi szło.... ;D starszapani - 18:27 poniedziałek, 27 października 2014 | linkuj
Te 9% to w Radolinie !
Ola powinna to wiedzieć bo w czerwcu "robiliśmy" go wspólnie , tylko w dół .
jeszcze raz Szacunek ! Jurek57 - 18:02 poniedziałek, 27 października 2014 | linkuj
Ola powinna to wiedzieć bo w czerwcu "robiliśmy" go wspólnie , tylko w dół .
jeszcze raz Szacunek ! Jurek57 - 18:02 poniedziałek, 27 października 2014 | linkuj
Podziwiam za upór i dystans.
W tych okolicach jest jeszcze jedna atrakcja (choć w tym przypadku to może rzecz względna) ;) Na drodze ze Szwecji do Sypniewa, na skrzyżowaniu z drogą z Brzeźnicy (dochodzi z prawej strony przy Waszym kierunku jazdy) skręca się w las w lewo i po jakimś czasie dojeżdża się do schowanych wśród drzew silosów, w których w czasie zimnej wojny przechowywane były atomowe rakiety. Miejsce jest niesamowite.
A Kłomino chyba straciło kilka, o ile nie kilkanaście z tych opuszczonych bloków w ostatnim czasie... michuss - 09:29 poniedziałek, 27 października 2014 | linkuj
W tych okolicach jest jeszcze jedna atrakcja (choć w tym przypadku to może rzecz względna) ;) Na drodze ze Szwecji do Sypniewa, na skrzyżowaniu z drogą z Brzeźnicy (dochodzi z prawej strony przy Waszym kierunku jazdy) skręca się w las w lewo i po jakimś czasie dojeżdża się do schowanych wśród drzew silosów, w których w czasie zimnej wojny przechowywane były atomowe rakiety. Miejsce jest niesamowite.
A Kłomino chyba straciło kilka, o ile nie kilkanaście z tych opuszczonych bloków w ostatnim czasie... michuss - 09:29 poniedziałek, 27 października 2014 | linkuj
Morsiątko - Ty jeszcze całej prawdy o moim zmarzlactwie nie wiesz, a wiedz jedno, potrafię zaskoczyć :D I nie wmawiam sobie tutaj niczego, ot, taka uroda prababki Malwinki. A po prababci odziedziczyłam jeszcze dwie cechy - zakapturzanie/chustowanie się i krzywe małe paluszki u dłoni, które moja mama wiecznie chciała ręcznie (i nadaremnie) wyprostować :D
Wilku - ja tam rozumiem, że można się przyzwyczaić, ale ja naprawdę jestem Wieczna Zmarzlina :D Zresztą w Szczecinku (o czym Marzenka nie wspomina) kupiłam Gorzką Żołądkową i soczek jabłkowy do pociągu w razie gdyby nie grzali (co prawda grzali, ale otworzyć buteleczkę profilaktycznie trzeba było :P). Twoje zimowe wyczyny przyprawiają mnie o zamrożenie wszystkich moich komórek, nie tylko nerwowych ;) Wiem, że najważniejsze to dobry ubiór, ale są też tzw. osobnicze predyspozycje do znoszenia ujemnych/niskich temperatur :)
Norbert - wielkie dzięki :))) starszapani - 21:48 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
Wilku - ja tam rozumiem, że można się przyzwyczaić, ale ja naprawdę jestem Wieczna Zmarzlina :D Zresztą w Szczecinku (o czym Marzenka nie wspomina) kupiłam Gorzką Żołądkową i soczek jabłkowy do pociągu w razie gdyby nie grzali (co prawda grzali, ale otworzyć buteleczkę profilaktycznie trzeba było :P). Twoje zimowe wyczyny przyprawiają mnie o zamrożenie wszystkich moich komórek, nie tylko nerwowych ;) Wiem, że najważniejsze to dobry ubiór, ale są też tzw. osobnicze predyspozycje do znoszenia ujemnych/niskich temperatur :)
Norbert - wielkie dzięki :))) starszapani - 21:48 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
PS. jako następny level proponuję Wam 200 km z mroźnym wiatrem w twarz, i/lub z przerwą na ożywczą kąpiel :)))
mors - 21:05 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
Takie gadanie o tym marznięciu ;)
Nie od razu Kraków zbudowano, trening czyni mistrza, jeszcze parę takich trudnych tras jak ta i na koniec zimy ruszycie ze mną na solidną zimową wyrypę ;)) wilk - 21:02 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
Nie od razu Kraków zbudowano, trening czyni mistrza, jeszcze parę takich trudnych tras jak ta i na koniec zimy ruszycie ze mną na solidną zimową wyrypę ;)) wilk - 21:02 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
Zimno to tylko stan umysłu. ;)))
No ciekawa to ekipa: dwie Wieczne Zmarzliny dodają sobie otuchy na mrozie... tak, tak, zgadliście, zazdrość mnie zżera. :))
A dowalę jeszcze do pieca: w lubuskim w ów dzień było +5*C w nocy a w dzień +10 w cieniu, lecz przy pełnym słońcu (jechałem z podwiniętymi nogawkami :) ) - tak więc żywię nadzieję, że następnym razem obierzecie jedynie słuszny kierunek. :p
@Starsza: oczywiście, że masz jeszcze potencjał, także do hartowania się. :) mors - 21:02 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
No ciekawa to ekipa: dwie Wieczne Zmarzliny dodają sobie otuchy na mrozie... tak, tak, zgadliście, zazdrość mnie zżera. :))
A dowalę jeszcze do pieca: w lubuskim w ów dzień było +5*C w nocy a w dzień +10 w cieniu, lecz przy pełnym słońcu (jechałem z podwiniętymi nogawkami :) ) - tak więc żywię nadzieję, że następnym razem obierzecie jedynie słuszny kierunek. :p
@Starsza: oczywiście, że masz jeszcze potencjał, także do hartowania się. :) mors - 21:02 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
Emi - mimo wszystko wydaje mi się, że jestem większym zmarzluchem niż Marzena, ale nie zamierzam z nią konkurować o miejsce w tej kategorii :))) Piździło wczoraj nieprzeciętnie i nie można temu zaprzeczyć.
Norbert - nie wiem czy zawstydzam, nie mnie to oceniać. Ale ja naprawdę mam kiepskie nogi. Nie jeżdżę szybko (prosty dowód - moje średnie we wpisach), nie jestem też wytrzymała, często (chociaż coraz rzadziej) mam w trasie kryzys mniejszy lub większy, mentalny lub fizyczny. Z regeneracją na drugi dzień też jest u mnie kiepsko. Nie wspomnę o podjazdach, których nie lubię, a nie lubię bo mi nie wchodzą :D:D:D No i nie mogę się do nich przekonać, mimo, iż zaczynam w końcu niektóre z nich pokonywać na nie najlżejszych przełożeniach. I to cała prawda o mnie :D
Ale...
Jestem pełna zapału, chcę jeździć długie dystanse i mam wiele pomysłów na kolejne trasy w przyszłym roku (no bo w końcu ile można się kręcić wkoło komina) i nie ważne czy je pokonam ze średnią 22 czy 25 km/h. Na razie cieszę się z każdej długiej wycieczki i pokonywania własnych, do tej pory nieprzekraczalnych barier. Dystans 200 km+ przy takich temperaturach był dla mnie nie do pomyślenia. Aż zamarzam na samą myśl o wczorajszym wypadzie :D starszapani - 20:54 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
Norbert - nie wiem czy zawstydzam, nie mnie to oceniać. Ale ja naprawdę mam kiepskie nogi. Nie jeżdżę szybko (prosty dowód - moje średnie we wpisach), nie jestem też wytrzymała, często (chociaż coraz rzadziej) mam w trasie kryzys mniejszy lub większy, mentalny lub fizyczny. Z regeneracją na drugi dzień też jest u mnie kiepsko. Nie wspomnę o podjazdach, których nie lubię, a nie lubię bo mi nie wchodzą :D:D:D No i nie mogę się do nich przekonać, mimo, iż zaczynam w końcu niektóre z nich pokonywać na nie najlżejszych przełożeniach. I to cała prawda o mnie :D
Ale...
Jestem pełna zapału, chcę jeździć długie dystanse i mam wiele pomysłów na kolejne trasy w przyszłym roku (no bo w końcu ile można się kręcić wkoło komina) i nie ważne czy je pokonam ze średnią 22 czy 25 km/h. Na razie cieszę się z każdej długiej wycieczki i pokonywania własnych, do tej pory nieprzekraczalnych barier. Dystans 200 km+ przy takich temperaturach był dla mnie nie do pomyślenia. Aż zamarzam na samą myśl o wczorajszym wypadzie :D starszapani - 20:54 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
U mnie wymiana kasety i łańcucha nie pomogła do końca i wciąż się użeram z moją zajechaną korbą. Teraz mam problem z zejściem ze średniej koronki na najmniejszą. Jak sobie z tym radzę dopóki nie dotrze do mnie chęć wydanie kasy na nową korbę? Łańcuch podczas jazdy zrzucam stopą. Działa. Polecam :-D
Przede wszystkim gratuluję nie poddania się temperaturze. Wiem jaką zmarźliną jest Starsza. Jeśliś podobna to ukłon za walkę z tym co nielubiane w imię wyższego dobra :) lea - 20:37 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
Przede wszystkim gratuluję nie poddania się temperaturze. Wiem jaką zmarźliną jest Starsza. Jeśliś podobna to ukłon za walkę z tym co nielubiane w imię wyższego dobra :) lea - 20:37 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
Morsowy, chciałeś napisać "poznałem po udach z potencjałem" :D
starszapani - 19:56 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
Hihi, ale się uśmiałam z relacji i komentarzy. Fajny pomysł z tą zgaduj zgadulą - specjalnie nie komentowałam zawczasu, żeby nie popsuć zabawy :)
Ech, fotki zatytułowane "Starszapani kończy podjazd" mnie skompromitowały kompletnie :D Ewidentnie pokazują jaką cieniarą jestem i jak słabe mam kończyny dolne. Trzeba je koniecznie wzmocnić !!! Następnym razem zdążymy na pierogi, obiecuję :)
Wielkie dzięki Marzenko za wspólnie spędzoną sobotę, to była fantastyczna wycieczka :))) Teraz z perspektywy domowych pieleszy zachodzę w głowę jak my przetrwałyśmy te temperatury. Jednak zmarzluchy się rozumieją :)))) Buziaki :))) starszapani - 19:55 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
Ech, fotki zatytułowane "Starszapani kończy podjazd" mnie skompromitowały kompletnie :D Ewidentnie pokazują jaką cieniarą jestem i jak słabe mam kończyny dolne. Trzeba je koniecznie wzmocnić !!! Następnym razem zdążymy na pierogi, obiecuję :)
Wielkie dzięki Marzenko za wspólnie spędzoną sobotę, to była fantastyczna wycieczka :))) Teraz z perspektywy domowych pieleszy zachodzę w głowę jak my przetrwałyśmy te temperatury. Jednak zmarzluchy się rozumieją :)))) Buziaki :))) starszapani - 19:55 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
Obstawiam tak samo jak Remik i Morsowy: fiolet Kotowy, czerwień Starsza.
lea - 18:17 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
Za rmk - ultrafioletowy Kot a (ultra)podczerwień - Starowinki.
Poznałem po udach. ;)
A co z nagrodami? :P mors - 14:29 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
Poznałem po udach. ;)
A co z nagrodami? :P mors - 14:29 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
Obstawiałem Eranis... ale niedawno była u siebie:D
Ksiegowy - 11:58 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
Sporo kilometrów , gratuluję chęci na taką wycieczkę tak puzna i chłodna jesienią
lemur89 - 07:58 niedziela, 26 października 2014 | linkuj
Fiolet Twój, róż (czerwień?) Starszej :]
Foto chyba przed wyjazdem bo paluszki jeszcze takie ładne, nie pomarszczone od zimna ;))) rmk - 20:52 sobota, 25 października 2014 | linkuj
Foto chyba przed wyjazdem bo paluszki jeszcze takie ładne, nie pomarszczone od zimna ;))) rmk - 20:52 sobota, 25 października 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!