Gatto.Rosablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl
Statystyki zbiorcze na stronę

Znajomi

wszyscy znajomi(99)
Kalendarz na stronę

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kot.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2014

Dystans całkowity:2230.44 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:17:18
Średnia prędkość:24.48 km/h
Suma podjazdów:7586 m
Liczba aktywności:35
Średnio na aktywność:63.73 km i 17h 18m
Więcej statystyk

Eranis i ja w akcji :)

Sobota, 5 lipca 2014 Kategoria do 250, Kocia czytelnia
Km: 207.66 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Najbardziej lubię jeździć na rowerze, gdy świeci słońce, jest ciepło (ale nie upalnie) i wieje w plecy lub nie wieje wcale. Wtedy jazda jest radością w czystej postaci. Ale niestety na warunki idealne trafia się rzadko. Najgorsza ze wszystkiego jest walka z wiatrem. Bo to nierówna walka, gdzie z góry jest się skazanym na zmęczenie. Wiatr wszelką hardość ściera w pył. Gasi radość w oczach. Zabija uśmiech na ustach. Odbiera entuzjazm i serce do jazdy. Jest jak trucizna, która z każdym kilometrem sprawia, że ma się coraz bardziej i bardziej dość...

Worek na śmieci

Tej soboty wstaję o 5 rano. Tradycyjnie poranny standard ze śniadaniem, radiem, kawą, ciastkami, gazetą i siecią. Dziś jadę do Ostrowa Wielkopolskiego. Na spotkanie z eranis, mniej więcej w połowie drogi miedzy naszymi domami. Z góry wiem, że dojazd do Ostrowa będzie mocno nieprzyjemny – cała trasa (125 km) będzie trasą centralnie pod silny wiatr, którego porywy będą przekraczały 12 m/s. Mentalnie nastawiam się zatem bojowo na solidną przeprawę. Plan wygląda w ten sposób, że spotykamy się w Ostrowie, robimy wspólną rundkę do Krotoszyna i wracamy do Ostrowa, by gdzieś pod miastem zanocować na dziko pod namiotami. Jadę w związku z tym na przełajówce - moim wole roboczym, którego zupełnie mi nie szkoda i do którego bez skrupułów doczepiam wszelkie torby i torebki. Tym razem wiozę 2 namioty (dla siebie i eranis), swój zestaw do spania, jakieś narzędzia, aparat, podstawowe kosmetyki i trochę jedzenia. Ładuję to wszystko w dużą torbę podsiodłową, torbę na kierownicę, dwie małe torebki na ramę i… worek na śmieci ;) Na deszczówkę miejsca już nie ma.

Sweterek

Na początku walka z wiatrem idzie mi całkiem sprawnie. No ale to naturalne: dopiero co wyszłam z domu i świeża jestem. Poza tym z rana wiatr jeszcze nie jest aż tak silny. Jednak im dalej, tym gorzej. Już na wysokości Środy Wielkopolskiej (koło 30 kilometra trasy) jedzie się ciężko. W dodatku zbiera się na deszcz. Fantastycznie! Nie mam deszczówki. W Środzie na chwilę zbaczam z trasy i jadę oglądać wspaniałą kolegiatę z czworoboczną wieżą. Odwiedzam też mały sklep z wypiekami i pytam, czy mają sprzedać jeden worek na śmieci (palnuję go użyć jako deszczówki, jeśli się rozpada). Miła pani nie ma worków, ale daje mi wielką foliówkę. Na jej oczach przykładam tę siatkę do siebie, tak jak się przykłada oglądany sweterek. „Może być” – mówię, a ona wybucha śmiechem.

Twarzowo, fioletowo

Deszcz skrapia mnie już po kilku kilometrach od Środy, a siatka okazuje się być dość słaba (jadę w częściowo podartej). W jednej z kolejnych miejscowości zdobywam porządny worek na śmieci. Zupełnie przypadkowo kolorem (fiolet) idealnie pasuje mi do paznokci i kolczyków ;). Zaraz za Krzykosami wjeżdżam na chwilę na podwójną krajówkę - DK 11 i 15 idą tu razem. Na szczęście jestem zmuszona tędy jechać tylko 2 km. Dalej, aż do Jarocina, lecę bocznymi drogami. Choć lecę to bardzo mocno powiedziane, bo w rzeczywistości prawie stoję w miejscu. Niewidzialna łapa wiatru bezlitośnie mnie maltretuje. Nawet na zjazdach muszę kręcić, by rower nie stanął w miejscu. Przejazd przez Jarocin jak zwykle mało sympatyczny: światła, duży ruch. Za miastem pod tym względem jest daleko lepiej - znowu boczne drogi. Ale też niestety przelotny deszcz i dalszy ciąg mordowania się z wiatrem. Mimo całego stargania i postępującego zniechęcenia dostrzegam ładny drewniany kościół w Dobrzycy i nawet robię mu fotkę.

Czego pragnę?

A krótko potem zaczyna się prawdziwa rzeźnia. Za Fabianowem droga idzie lekko pod górę. To dziurawa i nierówna droga. Nie ma cienia (jest gorąco!), dookoła same pola. Tu wiatr szaleje na całego. Jadę powoli i mam wrażenie, że prawie nie jadę. Nachodzą mnie różne dziwne myśli. Chciałabym np. złapać kapcia – wtedy bym się mogła zatrzymać i odpocząć. Fajnie by było, gdyby chciało mi się sikać – wtedy też bym mogła się na chwilę zatrzymać i odpocząć. No ale niestety…. nie ma żadnego pretekstu do naciśnięcia na klamki. Jadę dalej: deptam, przepycham, podciągam, przepycham, deptam… i tak w kółko. Nie czerpię z tej jazdy żadnej przyjemności. Modlę się tylko, aby to się wreszcie skończyło, aby trwało możliwie najkrócej. W Ligocie nawiedzam sklep. Mam stąd 21 km do Ostrowa. Piszę do eranis smsa, aby wiedziała, że niestety dojadę później niż planowałam.

Sama słodycz

Spóźniam się równo pół godziny. Gdy docieram na miejsce, eranis i djtronik czekają w klimatyzowanym budynku dworca kolejowego. Współczują mi jazdy pod wiatr (im ten wiatr pomagał). Razem udajemy się na ostrowski rynek i w jednym z ogródków pod parasolami zamawiamy desery lodowe. Ja biorę jeszcze gorącą szarlotkę z lodami waniliowymi, bo po całej tej męczarni z wiatrem głodna jestem okrutnie. W międzyczasie djtronik opuszcza nas i pociągiem wraca do domu. My natomiast wkrótce też się zbieramy i ruszamy na zaplanowane przeze mnie uprzednio około 70km kółeczko do Krotoszyna i z powrotem. Nic nie mówię, ale mam nadzieję, że ta jazda nie zamieni się w wyścig i próbę sił. Zupełnie nie mam ochoty na takie zabawy. Na szczęście jedzie się bardzo przyjemnie. Wiatr mamy boczny i dzięki temu aż tak nie przeszkadza, a sama jazda układa się wprost idealnie – dajemy sobie mocne, równe zmiany. Nie ma szarpania, żadnych dzikich wyskoków. Jest po prostu świetnie!

Czasem słońce, czasem deszcz

Na dojeździe do Krotoszyna robi się prawie zupełnie ciemno. A godzina przecież jeszcze młoda! To sprawka wielkiej, czarnej chmury. Wszystko wskazuje na to, że za chwilę będzie padać. Jakaś taka rozproszona jestem i mimo, że mam przecież GPSa kręcę się po mieście w kółko i zupełnie niepotrzebnie motam. Na remontowanym rynku panuje senna atmosfera. Wszystko pozamykane na cztery spusty. W tej sytuacji pozostaje nam wypić kawę na stacji paliw. Gdy tam docieramy, zaczyna padać na dobre. I tak sobie pada przez dłuższy czas, a my rozmawiamy bez końca. Jadąc północną część pętli musimy zrobić jeszcze jeden przystanek, bo doganiamy naszą chmurę deszczową i znowu łapiemy się na opad. Pogoda jest bardzo dynamiczna, bo po deszczu wychodzi słońce i pokazuje się nawet tęcza. Ciemne chmury w oddali wyglądają zjawiskowo.


Buszujące w zbożu

W Ostrowie idziemy jeszcze do McDonaldsa na obiad, po czym jedziemy szukać miejsca na nocleg. W drodze do McD zauważyłam rury ciepłownicze biegnące skrajem jakiegoś zadrzewienia i pola. Niestety miejsce okazuje się mało odosobnione – biegną tu jakieś ścieżki. Szukamy dalej. A dalej jest pole. Wchodzimy w nie i szybko przekonujemy się, że sporo zboża leży. Na tym leżącym zbożu rozbijamy namioty. Robimy to pospiesznie, bo niespodziewanie jest tu pełno komarów. Są tak wygłodniałe, że nawet moja krew im smakuje. Chwilę patrzę na ciemniejące nad naszymi namiotami niebo i chowam się do środka razem z eranis, którą zaprosiłam do siebie na małą parapetówkę ;).

Spowiedź

Wysiedzieć w jednym namiocie nie udaje nam się długo, bo jest cały czas gorąco i szybko duchota robi się nieznośna. Ale w niczym nam to nie przeszkadza. Nasze namioty stoją bliziutko siebie i możemy (każda leżąc w swoim) bez problemu dalej dyskutować. Rozmawiać i nie widzieć rozmówcy…. to prawie jak spowiedź…..

Fotki: https://picasaweb.google.com/102656043294773462009...

Praca

Piątek, 4 lipca 2014 Kategoria do 50
Km: 30.39 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 169m Sprzęt: Hardtail Aktywność: Jazda na rowerze

Park

Czwartek, 3 lipca 2014 Kategoria do 50
Km: 10.62 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 40m Sprzęt: Przełajówka Aktywność: Jazda na rowerze
Droga do parku szybka, bo trafił się przypadkowy chłopak, który mocno cisnął (38km/h), no to siadłam na koło. Z parku człap, człap do domu ;)

Praca

Czwartek, 3 lipca 2014 Kategoria do 100
Km: 61.79 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 265m Sprzęt: Hardtail Aktywność: Jazda na rowerze
Do pracy, a potem nad rzeczkę. W drodze do domu wizyta w warzywniaku (innym niż zwykle) - sprzedawca dał mi zniżkę: "jesteś taka młoda i ładna, że dam ci rabat studencki" - powiedział. No i jak tu ćwiczyć pokorę? ;))

Praca

Środa, 2 lipca 2014 Kategoria do 50
Km: 41.64 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 190m Sprzęt: Hardtail Aktywność: Jazda na rowerze
W drodze do pracy dopadła mnie ulewa. Nie miałam akurat ze sobą deszczówki i mocno zmokłam.

Praca

Wtorek, 1 lipca 2014 Kategoria do 50
Km: 30.63 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 147m Sprzęt: Hardtail Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś jest dla mnie dzień szczególny - właśnie teraz mogę powiedzieć, że w pół roku i jeden dzień zrobiłam tyle kilometrów ile w całym moim rekordowym rowerowym roku 2011 :)

kategorie bloga

Moje rowery

Hardtail 78409 km
Przełajówka 51579 km
Terenówka 26133 km
Kolarzówka 51959 km

szukaj

archiwum